1

1 0 0
                                    

moje życie było spokojne.
zero stresu, problemów, tajemnic...
żyłam jak normalna nastolatka ze swoją najlepszą przyjaciółką zuzą.
ale co dobre, szybko się kończy.
                              
                                         ***
- nie żartuj, czemu nic nie mówiłaś?- spytała mnie z pretensjami zuza.
- nie wiedziałam jak zareagujesz... ale co sądzisz?
- myślę że Antonii jest naprawdę przystojny.
uff.
przynajmniej tyle.
mówienie czegoś zuzi, było zagadką.
tak przyjaźniłyśmy się bardzo blisko, ale byłyśmy jak dwie krople wody.
zuza była przepiękną blondynką, o opalonej na karmel skórze, niebieskich oczach, oraz pięknie zbudowaną figurą.
ja za to, niczym nie odróżniałam się od reszty (ale to nie moja wina, bo genów nie mogłam sobie wybrać).
byłam brunetką, z czekoladowymi tęczówkami, i miałam nieco bardziej opalaną skórę.
jadnak łączy nas kilka wspólnych cech.
zuza była ekstrawertyczką, ja mimo wszystko ambiwertyczka. więc gdy gdzieś razem wychodziłyśmy, to raczej zuza skupiała na sobie większość uwagi.
- czekać aż ona napisze czy zrobić to pierwsza?
- niee no co ty. oczywiście że czekaj.
no i motto życiowe zuzy to „łobuz kocha najbardziej".
- dobra. piątek dalej aktualny tak?
cisza. powiedziałam coś nie tak?
- noo, tak... tak tak
cóż to bylo dziwne.
- okej, to do zobaczenia
- papatki nestia, pamiętaj że zawsze byłaś mi najbliższa, i kocham cię jak nikt inny.
wtedy nie wiedziałam że to ostatnie wypowiedziane przez nią słowa.
że już nigdy nie zobaczę jej uśmiechu.
nigdy nie skrytykuje że moja bluzka nie pasuje do jeansów które dziś założyłam.
już nigdy nie napisze...

                                         ****

wstałam wcześnie (przynajmniej jak na mnie).
gdy rozejrzałaś się dookoła, znów chciało mi się płakać. wczoraj nie mogłam zasnąć, ze względu na to że zuza zaginęła. w dzień końca roku szkolnego. wczorajszą noc spędziłam na płakaniu podczas oglądania naszego wspólnego „pamiętnika przyjaciółek „. wyjęłam jeszcze kilka pudełek, gdzie trzymałam nasz prace plastyczne. kochałyśmy razem robić własnoręczną biżuterię, coś tam poszkicowac, a w szczególności, kochałyśmy zdjęcia. wszystko to leżało teraz na podłodze, co było trochę głupie jak o tym teraz myślałam. mogłam przed snem wszystko pochować. ostatnie słowa zuzy zawsze „była mi bliska, i kocham cię jak nikt inny" nie mogły mi wyjść z głowy.
zuza nie była jakaś popularna, ale dużo ludzi (nawet tych z poza szkoły) wysyłali mi wyrazy współczucia. lecz nie mogłam się mazać.
wakacje 2024.
nie miałam szczególnych planów, choć teraz oddałabym duszę aby mieć. wakacje bez zuzy to nie to samo. w nocy stwierdziłam, że podjadę do jej domu aby wziąć nasze wspólne pamiątki.
mimo wszystko w głębi duszy miałam nadzieję że moja zuza się znajdzie.
poszłam do łazienki aby się w końcu ogarnąć.
jaka ulgę poczułam, że nie było po mnie widać ledwo przespanej nocy.
no może widać było bardziej zmęczenie.
umyłam się i rozczesałam włosy.
odrazu lepiej.
ubrałam krótkie jeansowe spodenki w komplecie z bluzka na ramiączkach.
zuza powiedziałaby ze wyglądam dziś pięknie.
związałam włosy w kucyk, i wzięłam torbę, przy której miałam mnóstwo kokardek, wstążek, i innych przywieszek.
do torby włożyłam jeszcze telefon, bo przecież gdyby ktoś się mną zainteresował, mogłabym odpisać.
nie jedząc śniadania, wyszłam z domu i zamknęłam drzwi.
po chwili zorientowałam się że jestem w klapkach i skarpetkach, ale już miałam na to wywalone. niech sobie każdy myśli co chce.
na moje szczęście mój blok był 3 minuty drogi od bloku zuzy. gdy podążałam dobrze znaną mi drogą, w głowie miałam tylko pytanie „gdzie jest zuza?" no i jeszcze „dlaczego?".
na obydwa pytania odpowiedź brzmiała „nie wiem".
i chyba nie chce wiedzieć.
już po chwili byłam w klatce którą znałam jak moja własną. podeszłam do odpowiednich drzwi, aby w nie zapukać.
- otwarte!- usłyszałam tylko cichy głos gabrieli.
już po chwili mogłam poczuć zapach sernika, mojego ulubionego ciasta.
- oh nestia, moje słońce. jak się trzymasz?- zapytała mnie mama zuzy. wyglądała jak obraz nędzy i rozpaczy. czyli prawdopodobnie jak ja.
- jakoś się trzymam, jestem silna.
kobieta tylko ciepło się do mnie uśmiechnęła.
- zrobiłam sernik, a wiem że go kochasz. chciałabyś trochę?
oczywiście że tak.
- nie dziękuję. nie jadłam jeszcze śniadania. chciałam przyjść po nasze wspólne rzeczy z zuzą.
- oh- spoważniała. pewnie dawno nie słyszała imienia jej córki. - dobrze, wejdź.
gdy tylko dostałam pozwolenie, skierowałam się w stronę pokoju mojej drugie siostry.
mogłam śmiało stwierdzić, że zuza nią dla mnie była.
oh.
już łza poleciała mi po policzku.
jak to niewyobrażalne stracić przyjaciółkę z dnia na dzień.
jej pokój wyglądał tak jak go zapamiętałam.
na wprost stało białe biurko, obok regał na książki. po lewej stronie od biurka stało białe łóżko, z bezową pościelą.
a na ścianie wisiały zdjęcia.
nasze zdjęcia...
ona wyglądała tak pięknie.
na wszystkich obydwie miałyśmy szczere uśmiechy, albo głupie miny.
w takich momentach człowiek uświadamia sobie, jak trudno jest kogoś stracić, i jak ważna jest przyjaźń.
no i oczywiście, przed łóżkiem (i odrazu po lewej stronie) stała ogromna szafa.
pamiętam jak kiedyś bawiłyśmy się w niej w narnie.
ona mówiła, że edmund z drugiej i trzeciej części mógłby być jej mężem. strasznie jej się podobał.
lecz mieszkamy w Polsce, czas się obudzić.
opowiadała mi wyimaginowane scenariusze z nim w głównej roli. chyba z 15 razy oglądała filmy, i 5 razy czytała książki.
kochała narnie. a kochała ją przez edmunda.
odrazu podeszłam do szafy aby ją otworzyć.
moim zaskoczeniem było że w szafie był zachowany porządek.
wiem, że można by pomyśleć że przeszukuje jej rzeczy, ale...
jej tu nie ma, i nie wiadomo kiedy wróci.
zamknęłam drzwi od szafy, dalej mając w głowie historię z edmundem (i teraz jak na to patrzę to rzeczywiście był przystojny). na regale z książkami do którego podeszłam w następnej kolejności, znalazłam literaturę piękną. i Narnie oczywiście.
ania z zielonego wzgórza, mały książę, harry potter, jane austen, i narna.
ten skład zdecydowanie krzyczał ZUZA!
stwierdziłam że otworzę anię z zielonego wzgórza.
kochałam te książkę.
po otworzeniu pierwszej strony zobaczyłam dedykacje:
abyś zawsze była tak piękna jak teraz.
twoja kochająca Krissy
kim była Krissy?
to chyba imię zagraniczne.
choć nigdy nic nie wiadomo (spójrzcie na moje. mam na imię nestia).
kartkując książkę wypadła z niej otwarta koperta.
odłożyłam książkę na półkę (nie zamykałam jej bo miałam zamiar włożyć kartkę spowrotem) i podniosłam kopertę.
pismo na niej było naprawdę piękne.
Dla Mojej Zuzanny
T.
4.07.2022r. Kraków
kim był T?
Odrazu było widać że list nigdy nie został zaadresowany, tylko przekazany najprawdopodobniej osobiście.
nie posiadał znaczka.
ale to było najmniej ważne.
kim była Krissy i T?
i jeszcze lepsze pytanie kim byli dla zuzy?

oh, who is she?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz