Była godzina 7 rano, dzisiaj było zebranie Szarych Szeregów, na którym wszyscy musieli być. Wstałam więc, ubrałam się początkowo w błękitną sukienkę w białe kwiaty, czarne baleriny i poszłam do łazienki ubyć zęby. Gdy byłam już gotowa nie minęło nawet pół godziny, a ja zeszłam na dół, wiążąc moje długie, blond włosy w koka. Kiedy zjadłam śniadanie, ubrałam kurtkę i razem z moim bratem Filipem udaliśmy się na miejsce zbiórki. Będąc już na miejscu większość osób już na nas czekała, przebrana w mundury harcerskie. Więc również wyjęłam mój mundur i ubrałam go, a następnie założyłam opaskę na ramię ze znakiem, że byłam sanitariuszką. Gdy wszyscy już byli, odbyliśmy przysięgę, że będziemy bronić naszej ojczyzny. Po odmówieniu jej każdy poszedł z kimś porozmawiać. Oczywiście ja byłam razem z Filipem i słuchałam jak tam o czymś rozmawiali ze Słoniem oraz Pawłem. Nawet nie zauważyłam a podszedł do mnie Rudy, spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam.
-Kogo moje oczy widzą, czyżby to Pola?- zaśmiał się chłopak patrząc na mnie.
-Serwus Janek, co tam u ciebie?- odpowiedziałam patrząc chłopakowi w oczy.
-A bardzo dobrze chociaż gdyby nie wojna, byłbym pewnie teraz na studiach- uśmiechnął się brunet, chowając ręce do kieszeni.
-Ja pewnie też, no ale co zrobić- zauważyłam, że Filip razem z Pawłem i Słoniem odszedł na bok oparłam się o pobliskie drzewo. Zośka zaczął wołać Janka, ten mnie pożegnał uśmiechem, a ja tylko na niego patrzyłam, a w ręku miałam kwiatek i zaczęłam obsukbywać go z płatków. Nagle usłyszałam jak Orsza wszystkich zwołuje, więc wszyscy stanęli w szeregu, a ja stałam pomiędzy Filipem a Rudym i patrzyłam przed siebie.
-Słuchajcie dzisiaj odbędą się dwie akcje. Pierwsza, będzie związana z kinem, a dokładniej, pisanie przed kinami ,,Tylko świnie siedzą w kinie", a druga to wybijanie szyb u fotografa. Oczywiście Pola zostaje, nie będziemy jej narażać- powiedział Orsza z powagą na twarzy, patrząc głównie na mnie.
-Ale Orsza, proszę pozwól mi wziąść udział w akcji. Nic mi się nie stanie, przysięgam- patrzyłam na mężczyznę błagalnym wzrokiem. Naprawdę chciałam wziąść w akcji.
-Nie bierzesz udziału, narazisz się tylko na niepotrzebne niebezpieczeństwo i koniec tematu- Orsza podszedł do mnie z jeszcze poważniejszą twarzą niż wcześniej -Do akcji kinowej biorę Rudego, Filipa, oraz Słonia, a do akcji fotografa idzie Alek, Zośka oraz Paweł. Zaczynacie za 2 godziny. Czuwaj!- krzyknął mężczyzna i odszedł.
-Czuwaj!- odpowiedzieliśmy wszyscy zgodnie, a kiedy wszyscy się rozeszli ja usiadłam pod tym samym drzewem, pod którym wcześniej stałam, wpatrywałam się w przestrzeń, która była naprzeciwko mnie. Tak zawsze to się kończy, nigdy nie idę na żadną akcję, tylko siedzę tutaj i czekam na resztę. Mogłam się nie zgłaszać do Szarych Szeregów i działać na własną rękę. Wzięłam kawałek trawy i zaczęłam ją rwać na małe kawałeczki. Widząc mnie w takim stanie, podszedł Janek, zdecydowanie zmartwiony.
-Pola spokojnie, kiedyś napewno pójdziesz z nami na jakąś akcję- chłopak usiadł obok mnie, patrząc mi w oczy. Ja nie odwracając wzroku, dalej skubałam kawałek trawy.
-Kiedyś to znaczy kiedy?- odparłam po chwili, spoglądając na Rudego -Nigdy nie bierzecie mnie na akcje, tylko siedzę tutaj i nawet nie mam z kim porozmawiać- wzięłam kolejny kawałek trawy i znów zaczęłam go skubać.
-Pola zrozum, że Orsza ma rację, nie zabierzemy cię na żadną akcję, bo zostaniesz postrzelona i co wtedy?- podniosłam głowę do góry a nade mną stał Zośka razem z Alkiem oraz Filipem
-Nawet gdybym została postrzelona, to i tak bym sobie poradziła- odwróciłam głowę w bok i po chwili wstałam z ziemii, otrzepałam spódniczkę z piasku i postanowiłam się przejść. W pobliżu był park, gdzie zawsze przesiadywałam kiedy byłam zła czy smutna. Podeszłam do mostku i stanęłam wpatrując się w wodę. Zamknęłam oczy lecz nie na długo, ponieważ odezwał się Filip.
-Polcia- nie zdążył dokończyć zdania, bo ja mu przerwałam.
-Ty też będziesz mi to samo powtarzał co inni? Nie chcecie mnie...to co to jest za obrona ojczyzny skoro nie uczestniczę w żadnych akcjach- powiedziałam nie odwracając wzroku od tafli wody.
-Siostra, to nie tak- odparł Filip kładąc mi rękę na ramieniu.
-A jak?- wkońcu spojrzałam na niego, mając w oczach łzy. Lecz ten się słowem nie odezwał. -Czyli mnie nie chcecie..super..- udałam się w stronę wyjścia z parku, a następnie wróciłam do lasu gdzie miałam wszystkie swoje rzeczy. Kiedy wszystko miałam, przebrałam się spowrotem w błękitną sukienkę i udałam się w stronę mojej kamienicy, która znajdowała się obok mieszkania Janka. Kiedy już miałam otwierać drzwi poczułam czyiś dotyk na moim lewym ramieniu. Momentalnie się odwróciłam, a moim oczom ukazała się postać Duśki- siostry Rudego.
-Pola, wszystko w porządku? Czemu płaczesz?- zapytała najwyraźniej zmartwiona moim zachowaniem. Ale chwila. Ja płakałam? Przetarłam dłonią mój prawy policzek. Rzeczywiście, był cały mokry. Nic nie mówiąc tylko ją przytuliłam.
-Już dobrze, wejdziemy do środka i mi wszystko opowiesz- pocieszała mnie słowami dziewczyna, a po chwili weszliśmy do mojego mieszkania. Usiadłam odrazu na kanapie w salonie.
-No więc mów, o co chodzi?- dziewczyna na mnie spojrzała, siadając obok mnie.
-Nie wzięli mnie....- powiedziałam wbijając wzrok w podłogę. -Znowu...- wytarłam ponownie moje policzki, które były całe mokre od płaczu.
-Ale kiedyś cię zabiorą, napewno. Jeszcze wojna trwa- Duśka złapała mnie za obie dłonie i spojrzała mi prosto w oczy.
-Mówisz, tak jak Rudy i Filip. A co jeśli mnie wcale nie zabiorą i będę ciągle siedziała sama jak palec, nawet nie mając się do kogo odezwać?- spojrzałam na nią, znów mając wybuchnąć płaczem.
-Uwierz mi, napewno cię zabiorą, jak nie dzisiaj to jutro- dziewczyna uśmiechnęła się pogodnie i przytuliła mnie -Zostać z tobą?- powiedziała po chwili kiedy się od siebie oderwaliśmy.
-Nie, nie musisz. Ale dzięki za troskę- uśmiechnęłam się słabo i po chwili odprowadziłam Duśkę do drzwi i zostałam w mieszkaniu sama. ZNOWU...
CZYTASZ
,,Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec" -Kamienie na Szaniec
Historical FictionOpowiadanie o życiu pewnej dziewczyny, żyjącej w wojennej Warszawie