Jego dziewczyna odeszła z powodu nowotworu, a jej chłopak utonął na wyspie Jeju. Oboje nie potrafią odnaleźć się w nowej rzeczywistości, czując ciągły bezsens i pogłębiającą się pustkę, której nie są w stanie niczym zapełnić.
Ból zbliża ich do siebi...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
──────────
CHAPTER SEVENTEEN : THE RHYTM OF OUR FEELINGS
[ 1,3k words ]
⠀⠀⠀⠀⠀Przez ostatnie dni, tak przepełnione od obowiązków, widywali się jedynie w szkole. Nieśmiałe uśmiechy, drobne gesty, tylko po to, aby wieczorem, po powrocie do domu, połączyć się na FaceTime'ie i przegadać całą noc.
Postanowili trzymać się regularnych korepetycji, dlatego Chae stała teraz przed apartamentem należącym do rodziny Park, czując, jak jej serce bije coraz szybciej. Nie była pewna, czego właściwie się bała. Czy chodziło bezpośrednio o Jay'a? Nie, raczej nie. Bardziej o nią samą, o sposób, w jaki reagowała na chłopaka.
Nie chciała rezygnować z ich przyjaźni, bo byli dla siebie niezwykłą opoką i wsparciem. Przeżyli to samo, rozumieli się, pomagali iść do przodu. Jednak dobrze wiedziała, że ich relacja, sposób bycia i mowa, zaczęły zmierzać w innym kierunku. Kierunku, którego tak bardzo się obawiała.
Zapukała do drzwi i mocniej ścisnęła podręczniki do biologii, które niosła pod pachą. Odetchnęła głęboko, wpatrując się w swoje trzęsące się dłonie. Były chłodne, choć na zewnątrz panował jeszcze większy mróz, a powietrze było przesycone wilgocią nadchodzącej zimy.
Drzwi otworzyły się, a zza nich wyskoczył Jay. Od razu poczuła, że coś było inaczej. Chłopak stał, przyglądając jej się z nieukrywanym zaskoczeniem, ale i delikatnym uśmiechem.
Dobrze wiedziała, o co mu chodziło. Tego dnia jej włosy, zwykle spływające na jej ramiona niczym tafla, zamieniły się w burzę ciemnych loków. Nie zrobiła tego celowo, najzwyczajniej w świecie jej prostownica dokonała żywota.
Park skanował ją wzrokiem, a w jego głowie pojawiały się najróżniejsze myśli. Odtwarzał ich rozmowy na temat jej naturalnych włosów, pamiętał, jak zachęcał ją do zaakceptowania naturalnego skrętu, chwaląc jego piękno i nietuzinkowość. Zastanawiał się: czyżby zmiana fryzury była podyktowana jego słowami?
— Chae — zaczął, opierając się o framugę — wyglądasz... inaczej.
Spojrzała na niego niepewnie, starając się kontrolować swoje zakłopotanie.
— Błagam, nie komentuj tej szopy — rzuciła szybko. — Prostownica się zepsuła, więc to, co widzisz, to tylko wypadek przy pracy.
Chae pod tym względem bardzo różniła się od Mirae, która zawsze pragnęła loków, choćby minimalnych fali. Jednak jej włosy były proste jak drut, niepodatne na jakiekolwiek stylizacje, zarówno lokówką, jak i te bez użycia ciepła.
Jay zastanawiał się, dlaczego dziewczyny prawie zawsze nie akceptują swojego piękna, próbując na siłę je zmienić albo ukryć. A musiał przyznać, że Chae w bardziej naturalnej odsłonie podobała mu się nawet bardziej. Było w niej coś urokliwego.