Jego dziewczyna odeszła z powodu nowotworu, a jej chłopak utonął na wyspie Jeju. Oboje nie potrafią odnaleźć się w nowej rzeczywistości, czując ciągły bezsens i pogłębiającą się pustkę, której nie są w stanie niczym zapełnić.
Ból zbliża ich do siebi...
— Nie — mruknęła Nam, a ton jej głosu zdradzał, że nie miała zamiaru odpuścić. — Co tak naprawdę czujesz?
Chae przełknęła ślinę, wkładając do szafy kilka poskładanych par jeansów. Zatrzasnęła drzwi garderoby i wbiła wzrok w swoje odbicie w zawieszonym lustrze. Patrzyła kolejno na swoje duże, ciemne oczy, okrągłe policzki, mały, płaski nosek, aż zatrzymała się na swoich loczkach. Loczkach, które zaakceptowała właśnie przez Jay'a. Bo choć nie przyznałaby tego otwarcie, chciała mu się podobać.
Więc co tak naprawdę czuła? To było skomplikowane. Zdecydowanie go lubiła. Bardzo lubiła. Czuła się z nim bezpiecznie. Jay miał w sobie coś, co przyciągało jej uwagę. Rozgrzewał jej serce swoją troską, drobnymi gestami i przyrządzaniem pyszności.
Dbał o nią, a to było coś, czego potrzebowała, coś, co ją koiło, szczególnie w tych chwilach, kiedy cały świat wydawał się ciemny i pełen goryczy.
A potem były te momenty, kiedy patrzyła na niego i wciąż nie mogła uwierzyć w jego aparycję. Uważała go za atrakcyjnego, podobał jej się, a jego charyzma i przystojne rysy niekiedy ją onieśmielały. Mogła przysiąc, że chłopak wyglądał, jak wyjęty z okładki jakiegoś prestiżowego magazynu.
Ale to było tylko fizyczne przyciąganie, prawda? To nic poważnego. Zresztą nie miała prawa czuć się w ten sposób. Miała przecież swoją przeszłość, zbyt bolesną, by pozwolić sobie na nową miłość. Ale Jay tak różnił się od Hyuka. I może właśnie dlatego zaczynała powoli chcieć więcej.
Poczuła, jak jej serce bije szybciej. Wciąż nie wiedziała, jak to ująć. Zamiast odpowiedzieć na pytanie Bory, wróciła wzrokiem do szafy i zaczęła bezwiednie układać ubrania. Jedno za drugim, jakby to mogło rozwiązać jej problem.
— Chae? — Przyjaciółka przerwała jej rozmyślania. — Co się dzieje?
Jung spojrzała na nią z zakłopotaniem. Nie była pewna, co odpowiedzieć, a oczy Bory były pełne oczekiwania.
— Nie wiem — przyznała w końcu, starając się wcisnąć kolejną parę spodni do szafy, choć wiedziała, że to tylko opóźnia moment, w którym będzie musiała stanąć twarzą w twarz z prawdą. — Lubię go. Naprawdę go lubię. Ale... to wszystko jest takie skomplikowane.
Nam patrzyła na nią przez chwilę, aż w końcu usiadła na skraju łóżka, podciągając nogi pod brodę.
— Skąd te komplikacje? — zapytała z nutą ciekawości. — On ci pomaga, prawda? Dba o ciebie, rozumie. Nawet pamięta, że preferujesz kawę na owsianym. Chyba nie musisz być aż tak sceptyczna.