Rozdział 8

335 17 9
                                    

VIANA

Cholerny Nathan Anderson właśnie siedział przede mną. Ledwo kontaktował, cały czas mamrotał coś pod nosem i wyglądał naprawdę nieprzyjaźnie.

Na dłoniach miał zadrapania, z których lekko spływała stróżka krwi, łuk brwiowy miał trochę rozcięty, a jego ubrania były całe brudne. Zdawałam sobie sprawę z tego, że jest to spowodowane tym, że kilka razy przewrócił się na ziemię, przez co obdarł sobie skórę, a jego ubrania od piasku i brudu na ziemi się ubrudziły.

- Anderson, do cholery normalny jesteś, czy co z tobą jest nie tak? - Spytałam sama do siebie, a następnie podeszłam bliżej chłopaka i kucnęłam przy nim. - Słyszysz mnie? - Zapytałam spokojnie, a jego wzrok był bardzo zamglony.

- Viana? - Wymamrotał, a ja przytaknęłam głową.

- Tak. To ja, Viana. - Odpowiedziałam, a czarnowłosy otworzył lekko usta, jednak po chwili ponownie je zamknął. - Co tu robisz, kompletnie pijany i na dodatek sam?

- Ja... N..nie wiem. - Jąkał się, a ja przymknęłam na moment powieki.

- Dasz radę wstać? - Spytałam po chwili, gdy zastanawiałam się co zrobić, aż w końcu podjęłam decyzję.

Nie wiedziałam jeszcze, że za kilka minut w duchu pożałuje tej decyzji, bo Nathan Anderson po pijaku jest zupełnie inną osobą, niż na codzień. A ja miałam się tego w stu procentach przekonać.

- Mu..Musisz mi po..pomó..pomóc. - Czkał, a ja głośno westchnęłam, a następnie ponownie nachyliłam się nad chłopakiem i złapałam go lekko za jedną dłoń, a drugą rękę owinęłam wokół jego pleców, starając się mu pomóc.

- Stawiaj powolne kroki, okej? - Spytałam uważnie, a ciemnooki minimalnie kiwnął głową i powoli zaczął iść, a ja tuż obok niego.

Chwilę później byliśmy już przed moim domem, a ja puściłam rękę chłopaka i otworzyłam nią drzwi. Następnie wolnym krokiem weszliśmy do środka, usadziłam Anderson'a na małej ławeczce i kucnęłam przy nim.

- Gdzie ja jestem? - Wymamrotał, gdy ja zaczęłam ściągać mu buty.

- U mnie w domu. Spokojnie, jesteś bezpieczny. - Odpowiedziałam, podnosząc się i ponownie chwyciłam chłopaka za rękę, pomagając mu wstać. Przez to, że był wyższy ode mnie i teraz, gdy już stanął na nogach, był blisko mnie, a ja mogłam poczuć nutkę alkoholu, ale również zapach jego perfum.

Mięta połączona z goździkami.

Pierwszy raz w życiu spotkałam się z takim połączeniem, ale muszę przyznać, że to dosyć dobry zapach.

Odsunęłam się lekko od czarnowłosego i zaczęliśmy kierować się w stronę kanapy, a już po chwili usadziłam na niej chłopaka.

- Nie ruszaj się z tobą. - Powiedziałam. - Ja szybko pójdę po apteczkę. Zaraz tu wrócę.

- Dobrze, étoile* - Mruknął, a ja zmarszczyłam brwi na ostatnie jego słowa. Nie znałam się na językach, ale to zabrzmiało jak francuski.

Zignorowałam ciekawość i poszłam do łazienki, z której wzięłam apteczkę, a następnie wróciłam do Nathan'a.

Usiadłam obok niego, otworzyłam apteczkę i wzięłam do swojej ręki obdartą dłoń chłopaka.

Never Gonna Fall (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz