Ideale - Ideał
William Russo
Od zawsze wiedziałem, że Lorenzo De Luca miał nie po kolei w głowie. Wiele razy udowadniał, że jest nieobliczalny. Mimo, że za nim nie przepadałem, to wolałem nie mieszać się w konflikty z nim. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że nie wyszłoby mi to na dobre.
Po prostu od zawsze to było dla mnie logiczne.
Dlatego nie miałem pojęcia dlaczego osobiście wybierałem się do jego domu, żeby wyjaśnić kilka spraw z jego nieletnim synem, który był albo najgłupszym, albo najsprytniejszym dzieciakiem jakiego dane było mi spotkać.
Bardziej stawiałem na to, że był po prostu głupcem.
Niedługo zajęło nam, aby znaleźć się na posiadłości Lorenzo. Raptem dziesięć minut i byliśmy na jednym ze wzgórz Toskanii. Nie interesowało mnie to jak mój kierowca sprawił, że brama przed nami się otworzyła. Jedyne do czego dążyłem to do spotkania z tym gówniarzem.
Wychodząc z samochodu poprawiłem swoją koszulę i rozejrzałem się chwilę. Willa Lorenzo była dość...klimatyczna. Zakładałem, że to przez to, że jego żona kochała rośliny. A przynajmniej takie pogłoski krążyły w naszym małym światku, w którym wiedzieliśmy o sobie wszystko i jednocześnie nic.
Mimo mojego gniewu, nie chciałem niczego niszczyć. Miałem na uwadze, że to wszystko należało do tej rodziny. Miałem na uwadze, że byłem na terytorium hipotetycznego wroga, więc wszystko co miałbym zrobić, wyszłoby na moją niekorzyść.
Ares, który był najczęściej u mego boku, zadzwonił dzwonkiem.
Pierdolonym dzwonkiem.
Czułem się jakbym przychodził do nich na herbatkę, a nie na wyjaśnienie niewychowania małego gówniarza.
Właściwie sam do końca nie wiedziałem, dlaczego tak bardzo zależało mi na konfrontacji z tym dzieciakiem. Dlaczego przyjechałem do ich posiadłości? Nie wiedziałem tego. Jednak, skoro już tam byłem, to musiałem to zakończyć.
Moje myśli przerwał odgłos otwieranych drzwi. Spodziewałem się bardziej, że osobą którą zobaczę, będzie jakaś pomoc domowa, a nie...dziewczyna. Właściwie młoda kobieta. Piękna kobieta. Wpatrywała się we mnie tak samo jak ja w nią – z szokiem. Choć musiałem przyznać, że nie było tego po niej widać. Jedyne po czym to poznałem, to oczy.
- Kto przyszedł, kochanie? – do świadomości przywrócił mnie głos, ale nie jej, a Lorenzo. Kiedy wychylił się zza drzwi, na mój widok jedynie zmarszczył brwi, ale rozchylił je tak, abym mógł wejść. – Roso, idź do siebie. – powiedział jedynie na odchodne do...no właśnie, kogo? Kochanki? Siostrzenicy? Córki? Nigdy nie widziałem tej dziewczyny. Albo przynajmniej nie kojarzyłem dnia, w którym mogłem ją zobaczyć. Wiedziałem, że Lorenzo miał dwójkę dzieci. Słyszałem, że syna i córkę. Lecz nigdy nie przypuszczałbym, że jego córka mogłaby być dorosła i tak...zjawiskowa. – Czego chcesz, Williamie? – zapytał, kiedy zaprosił mnie do swojego gabinetu.
- Rozmowy. – jak na razie.
- Więc słucham. – zachęcił mnie do podjęcia tematu. Sam rozłożył się na swoim fotelu i złączył dłonie. Dopiero wtedy zorientowałem się, że nie miał na sobie – tak jak zwykł nosić – garnituru szytego na miarę, a zwykłą białą koszulę, która bez marynarki bardzo kontrastowała z jego opaloną skórą i na w pół siwymi, a w pół czarnymi włosami.
- Twój syn bardzo lubi pakować się w kłopoty, Lorenzo. – mężczyzna spojrzał na mnie zaskoczony. Zapewne nie spodziewał się, że ta rozmowa będzie o jego synu. – Kilka razy Dante przyszedł do mnie z prośbą o szybki zarobek. – powiedziałem beznamiętnie, a zaskoczenie Lorenzo rosło z moim każdym kolejnym słowem. – Wiedział gdzie trzymałem małą część mojego towaru, bo właśnie z tamtego miejsca moi ludzie mu go przekazywali. Na początku było uczciwie, tylko sprzedawał temu, kto tego chciał. Ostatnim razem zaczął się buntować, dlatego zrezygnowałem z naszej małej umowy. Teraz, w ciągu trzech tygodni okradł mnie z resztek narkotyków, które tam były i dzisiaj również to zrobił. – De Luca siedział cały spięty, z czego ja napawałem się tym widokiem i topiłem się w satysfakcji. – Sam doskonale wiesz, że narkotyki to nie tani towar. Młody musi to spłacić. Albo on, albo ty, albo...

CZYTASZ
OBLIVION [18+]
RomanceCo jeśli nic nie jest takie, jakie się wydaje? Rosalia De Luca od zawsze nienawidziła świata w jakim się wychowała. Nienawidziła całej mafijnej otoczki. Kiedy jej młodszy brat Dante po raz kolejny wpakował się w kłopoty, ta od razu wstawiła się za n...