Zaćmienie

116 13 4
                                    

Szczerze mówiąc, to opowiadanie miało być opublikowane na Halloween, aczkolwiek nie zdążyłam napisać wszystkiego, co chciałam, dlatego dopiero teraz publikuję T.T Mimo wszystko mam nadzieję, że i tak będziecie się dobrze bawić, czytając. Czekam na Wasze opinie <3 (Dawno tutaj nic nowego nie zamieszczałam, tym bardziej odczuwam stres związany z publikacją).

Nagle rozległo się pukanie. Jimin odruchowo drgnął ze strachu, co w ostatnimi czasie zdarzało mu się aż nazbyt często. Mimo że się starał odegnać od siebie duszące uczucie przerażenia, te jedynie przybrało ciemniejszych barw.

W każdym razie wziął głęboki oddech, po czym szorstkimi tonem rzucił "Proszę".

Natychmiast drzwi stanęły otworem, a w progu pojawiła się głowa służącego. Jimin jednak nie zobaczył twarzy mężczyzny, ponieważ osłaniała ją czarna chusta. Mógł się jednak założyć, że puste oczy patrzyły wprost na niego, ponieważ natychmiast po jego ciele przemknęły zimne ciarki.

— Dyrektor życzy sobie, żebyś stawił się u niego w gabinecie.

Służący po tym oddalił się w głąb korytarza i zniknął sprzed oczu Jimina. Nie zamknął za sobą drzwi, co zapewne oznaczało, że dyrektor nie zamierza na niego czekać zbyt długo.

Jimin westchnął, chociaż spodziewał się tego. Jutro był w końcu Ten Dzień, dzień, w którym wszystko miało się zmienić.

Ale może to dobrze? — próbował pocieszyć samego siebie, ogarniając wzrokiem niewielką komnatę. Od trzynastego roku życia ten pokój był całym jego światem, ale nadal wyglądał zimno i bezosobowo. Tylko kilka książek walało się po starym podrapanym biurku, a niewielka ilość ubrań leżała w stęchłej szafie. Jimin nie posiadał zbyt wielu rzeczy, tylko te, którymi obdarzyła go szkoła. W końcu to oni pięć lat temu zabrali go z sierocińca, dając tym samym nowe życie. Kiedyś powiedzieli mu, że to będzie lepsze życie, ale Jimin już przestał wierzyć w bajki.

Pamięta, jakby to było wczoraj, gdy u progu pojawiła się panna Yuna, która uświadomiła mu istnienie Zakonu.

— Zabierzemy cię stąd — poinformowała go radośnie. Na sobie miała drogi czarny płaszcz, zaś na głowie posiadała kapelusz równie ciemny, co reszta ubrania. Burza loków wystawała spod okrycia, okalając niezdrowo bladą twarz i podkrążone oczy. Całokształt sprawiał, że wyglądała co najmniej niepokojąco, ale gdy się do niego uśmiechnęła, Jimin zaufał temu uśmiechowi. Zresztą nienawidził sierocińca, dlatego nie trzeba było zbyt wielu słów, aby go przekonać do opuszczenia przytułku.

Wtedy zaczęła mówić o Zakonie. Najpierw ostrożnie, oznajmiając, że to stowarzyszenie dla wyjątkowych osób, potem wyjaśniając, że żeby do niego dołączyć trzeba było podszkolić się w specjalnej szkole — Krwawym Księżycu.

— Jesteś wyjątkowy, Jimin — dodała z zapartym tchem. — I dyrektor Kim zdecydował się zaakceptować twoje podanie.

Tyle że Jimin nigdy nie składał podania do Krwawego Księżyca, a wszystko, co powiedziała mu Yuna było jednym wielkim kłamstwem.

Nazywali siebie Zakonem, ale tak naprawdę bliżej im było do sabatu, bo Szkoła Krwawego Księżyca uczyła jedynie młode wiedźmy, których Pan Ciemności obdarzył swoim darem. Yuna tak to nazywała, ale Jimin prędko się przekonał, że to jedynie przekleństwo.

On też był przeklęty, przeklęty bardziej niż inni. Yuna twierdziła początkowo, że jest uzdolniony i dlatego przyszła po niego — kolejne z jej licznych kłamstw. W rzeczywistości coś innego przyprowadziło wiedźmę do niego i na pewno nie była to jego magia. Przyszła po niego z powodu tatuaży na plecach.

Zaćmienie ✔ || KookminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz