Zwierzyna
W pewnym momencie ofiara już wie, że nie ma dokąd uciec.
***
Po medytacji docieramy do dużego budynku położonego niedaleko kaplicy. Wewnątrz znajduje się ogromny, podłużny stół zbity z grubych desek. Blat pokrywają tkane bieżniki, a wzdłuż stołu, po obu stronach, ustawiono drewniane krzesła.
Mieszkańcy Osady ustawiają na stole naczynia z jedzeniem. Widzę świeże owoce i warzywa, a także sporo przetworów i półmiski z gorącymi potrawami. W całym pomieszczeniu pachnie świeżo pieczonym chlebem, przez który ślina prawie wycieka mi przez kącik ust.
Od przyjazdu tutaj nie jadłam nic poza przekąskami, które miałam przygotowane na podróż i mój brzuch domaga się już prawdziwego posiłku.
Zajmujemy miejsca przy stole. Ludzie podają między sobą talerze dzieląc się tym, co oferuje stół. Nie wygląda to na obóz pracy z przymusową głodówką, o jaki posądzałam Adama. Tak właściwie, to w życiu nie widziałam tak obfitego śniadania.
Nakładam sobie na talerz porcję gorącej, puszystej jajecznicy i grubą kromkę domowego chleba. Wgryzam się w jego twardą, chrupiącą skórkę, a potem w miękki, lekko wilgotny środek. Smak chleba wywołuje we mnie lawinę wspomnień - dokładnie taki sam chleb piekła moja babcia. Później, w Londynie, musiałam zadowolić się paczkowanym substytutem i nie sądziłam, że kiedykolwiek jeszcze spróbuję domowego pieczywa.
Zjadam jeszcze dwie kromki z robionymi na miejscu powidłami i porcję sałatki z warzywami. Darlene wciska we mnie jeszcze ciasteczko owsiane i kiedy je kończę czuję, że zaraz pęknę. Poluzowuję pasek opinający moją talię, a lniana sukienka przyzwyczaja się do mojego nowego kształtu brzucha. Może i jest brzydka jak noc, ale za to bardzo praktyczna.
Po śniadaniu wraz z Darlene idziemy do chatki jednej z jej koleżanek. Oprócz nas są tam też cztery inne dziewczyny. Zauważam dwie znajome blondynki, które przedstawiają mi się tymi samymi piskliwymi głosikami, którymi obgadywały mnie po medytacji. Dopiero teraz dostrzegam, że włosy jednej z nich mają końcówki zafarbowane na różowo. Kolor nieco się sprał, ale wciąż przypomina ten z opakowań lalek Barbie. Idealnie pasuje do jej nieszczerego uśmiechu.
Poza nimi jest też ruda dziewczyna z burzą loków, która przedstawia się imieniem Ruby. Te włosy w połączeniu z małym, zadartym nosem przywołują skojarzenie Meridy Walecznej. Jest w niej coś uroczego i zadziornego jednocześnie. Ostatnia jest wysoka szatynka o pięknych, piwnych oczach, która przedstawia się jako Madison. Z takim wzrostem i figurą mogłaby być modelką.
Całą szóstką siadamy na podłodze kładąc na niej wcześniej grube koce. Ruby sięga do szuflady i wyjmuje z niej talię dużych kart.
— Ja pierwsza! — krzyczy Barbie.
Ruda rozkłada karty tarota w wachlarzu przed sobą.
— Pytanie o miłość, jak zwykle? — pyta.
— No raczej — odpowiada, a pozostałe dziewczyny piszczą z ekscytacji. — Powiedz mi czy ja i Rafael będziemy zawsze razem.
Ruby jednym, płynnym ruchem wybiera trzy karty i kładzie je przed blondynką. Pierwsza karta, która się pojawia, to księżyc.
— Uuu, kogoś czekają niesamowite noce – piszczy jej koleżanka, szturchając Barbie w bok.
Ruda jednak marszczy czoło i pochyla się nad kartą.
— Nie do końca — tłumaczy z powagą w głosie. — Wygląda na to, że twój chłoptaś może mieć coś na sumieniu, coś bardzo złego, ta karta to poważne kłopoty. To nie musi oznaczać zdrady, ale nie można tego wykluczyć.
![](https://img.wattpad.com/cover/382231336-288-k343279.jpg)
CZYTASZ
Osada [Dark Romance] [+18]
RomanceUciekaj, sarenko. Bestia zaczęła polowanie, a Ty jesteś na celowniku. Uprzedzam - ta książka nie jest ładnym romansem. Jest szorstka, surowa i niecenzuralna. Tutaj miłość nie pachnie różami, tylko mokrą ziemią i pierwotnym instynktem. Akcja rozkręc...