☆ prologue ☆

6 0 3
                                    

Tajemnicza postać o srebrzystych włosach, w zielonej szacie, o szmaragdowych oczach wyszła z pokoju. Jej twarz była wyjątkowa blada, a ona sama roztaczała aurę niebezpieczeństwa. Gdy zeszła po długich schodach rozejrzała się. Wszędzie leżały zakrwawione trupy. Z obrzydzeniem odkryła, że jedno truchło żyje. Chwiciło ją za kostkę i zaczęło jęczeć. Wyjęła różdżkę i z łatwością rzuciła zaklęcie. Dziecko znieruchomiało. Schyliła się, starannie wytarła krew z butów i skierowała swoje kroki do czarnych, małych drzwi. Nacisnęła klamkę i weszła. Gdy ogień z kominka oświetlił jej twarz okazało się że jest jedenastoletnią dziewczyną o rysach wyraźnych, ukazujących jej mroczniejszą stronę, ale również subtelne piękno. Na fotelu siedziała kolejna osoba, której tożsamość na razie musi pozostać tajemnicą. Ta pierwsza, oparła się przy ścianie i zaczęła bawić kosmykiem włosów. Dopiero po chwili między nimi nawiązała się rozmowa.

– Kiedy stąd wyjeżdżamy? – jej głos również był delikatny i to na tyle że nie można było nabrać podejrzeń.

– Cierpliwości... Gdy znajdziemy inny dom wyjedziemy – z fotela słychać było głos, który namyśl przywodził węża lub chrapanie. Ta przewrociła oczami.

– Jak długo? Niedobrze mi tu... Wszędzie pozostałości po – ostatnie słowo wypluła z obrzydzeniem – Mugolach – zrobiła gest jakby miała zwymiotować.

– Powiedziałam cierpliwości – to nie był krzyk, ale ton rozmówcy był cienki, piszczący i nieznoszący sprzeciwu. Zrozumiała, że nie ma mowy o dyskusji. Już miała wychodzić, ale głos znowu się rozległ – Czekaj. Jeszcze jedno – zatrzymała się i spojżała z wyczekiwaniem na miejsce z którego wydobywał się głos – Jutro kończysz jedenaście lat... Pójdziesz do Hogwartu – tym razem nawet nie próbowała ukryć zaskoczenia.

– Hogwartu? Tej "szkoły"? Mówiłeś że roi się tam od – znów udała wymioty – szlam? – tamten westchnął jakby przypomniał sobie coś strasznego.

– To prawda. Ale chodzi tam Harry Potter. Dostaniesz się do grona jego przyjaciół. Nie będzie niczego podejrzewał. A pewnego dnia go dorwiemy – zaniósł się śmiechem. A brzmiał on jak łzy lane przez tysiące dzieci, które pewnie zabił. Ona również to zrobiła, ale tylko na pokaz. Oba głosy wypełnione były chłodem.

– Więc mam się zaprzyjaźnić z tym... tym... – nie umiała znaleść słów więc zostawiła niedopowiedzienie.

– Tak – było to słowo zwykłe, jednak zawierające tak wiele. Oznaczało, że uważa dyskusję za zakończoną – Przygotuj się, możesz wyjść na łowy – oznajmił jeszcze.

– Jak sobie życzysz ojcze. Dziękuję – skłoniła się lekko i wyszła. Weszła po schodach, przebrała się. Jej zieloną, długą suknię zamieniłanna czarną szatę do stóp. Za buty służyły jej czarne wsuwki, których i tak nie było widać. Rozpuściła białe włosy. Założyła kaptur. Pora na łowy.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 20 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Mounster Daughter | Harry Potter fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz