𝓚𝔀𝓲𝓮𝓬𝓲𝓮𝓷 𝟏𝟗𝟒𝟏
𝓟𝓮𝓻𝓼𝓹𝓮𝓴𝓽𝔂𝔀𝓪 𝓙𝓾𝓰𝓸𝓼𝓵𝓪𝔀𝓲
Siedziałam na krześle patrząc na mapę. Stukałam swoimi obcasami o podłogę. Pomarańczowe promienie wpadały do sporego pokoju, oświetlały piękne drewniane meble. Zrobione na zamówienie, specjalnie dla mnie. Regały z książkami dostały pięknego blasku a moje dłonie zmieniały barwę pod wpływem koloru. Patrzyłam przed siebie. Maszyny do pisania... Stos papierów... Milion mapek... Puste kubki po wypitej kofeinie. Stwierdziłam sama przed sobą że chyba mam problem z piciem kawy... Wzięłam głęboki wdech i popatrzyłam pusto na granice mojego państwa, które były atakowane przez nieprzyjemnych sąsiadów. W głębi duszy czułam lęk spowodowany przerażająca sytuacją. Belgrad - Stolica mojego pięknego państwa który był niszczony przez kurewskie mendy, przetarłam kawałek papieru rozmazując ołówek. Moje ręce trzęsły się delikatnie, próbowałam uspokoić oddech lecz skutki były marne. Moje włosy opadały na papier a oczy łzawiły. Strach przed utratą kraju nie dawała mi chwili spokoju. Wiedziałam że to już koniec. Jedyne co mi pozostało to poddać się, lecz w duchu liczyłam jeszcze na magiczny cud i wygraną. Spojrzałam na zegar który wybijał blisko dwudziestej... On już powinien tu być. Czy radziecki po raz kolejny pokaże mi jak bardzo ma we mnie wyjebane? Oparłam się rękami o drewniany mebel. Miałam dosyć ciągłych pytań bez odpowiedzi. Głucha cisza otępiała mnie. Nie doczekanie czekałam na spotkanie z radzieckim. Miałam w głębi duszy okropną chęć na rozszarpanie go. Sytuacja w której byłam była w pozycji przegranej a ten komuch nawet nie raczy mi pomóc. Na chuj mówi że zawsze mogę na niego liczyć jak w przypadku ataku nawet placem nie kiwnie. Walnęłam ręką w stół rzucając ołówek. Schowałam twarz w dłoniach i powoli liczyłam z losem. Przez chwilę siedziałam cicho nie wydając żadnego dźwięku. Przetarłam rozczochrane włosy i opamiętałam się by ponownie nie gryźć paznokci. Cisze w pomieszczeniu przerwał głos butów z oddala. Otworzyłam oczy a wzrok skupiłam na drewnianych drzwiach. Komuch już tu był.
Pociągnął za klamkę i wychylił się. Spojrzałam na jego czerwoną twarz ze znakiem przy oku. Jego rozczochrane włosy i płaszcz wskazywał że jeszcze chwilę temu był na zewnątrz.
- Skarbie jestem, co się dzieje?- Zapytał zdejmując materiał. Tym pytaniem rozzłościł mnie do samego końca. Miałam ochotę spuścić mu taki łomot że do końca życia mnie by popamiętał. Wstałam i podeszłam do niego. Stuk moich obcasów rozniósł się po pokoju. Spojrzałam na jego niewzruszoną twarz i uderzyłam go za całej siły w policzek. On zaskoczony zaszłą sytuacja nawet się nie ruszył. Stał z szeroko otwartymi oczami próbując zrozumieć mój stan.
- CO SIE DZIEJĘ? TA TWOJA PIERDOLONA DZIWKA ROZPIERDALA MI KRAJ! - Z krzykiem odpowiedziałam spoglądając na jego niezadowoloną minę. Gestykulacja rękami dodawała dramaturgi mojego stanu. W kryzysowych sytuacjach nie umiem trzymać rąk przy sobie przez co wyglądam jak obłąkana wariatka. Dotknął swój naruszony kawałek twarzy i zmarszczył brwi. Podszedł i popchnął mnie w wyniku czego upadłam na biurko.
- Nigdy więcej nie podnoś na mnie głosu. Nie wyobrażaj sobie za dużo. - Stwierdził rozsmasowywując policzek, podszedł do mnie i pocałował namiętnie w usta. Swoje palce włożył między moje kręcone włosy jednoczenie kładąc rękę na moich plecach. Starałam się ponownie nie wybuchnąć złością i oddałam się uczuciu. Wiedziałam że to jedyne co mogę zrobić. Całowaliśmy się jeszcze przez chwilę. Uczucie złości przerosło się w namiętne uczucie za którym tak bardzo tęskniłam. Położyłam swoje dłonie na jego umięśnionych rękach i odsunęłam go delikatnie. Spoglądałam na jego delikatny zarost i jego pełne różowe usta. Myśli z przyjemnych doznań ponownie wróciły do zamartwiającej rzeczywistości.
- Czy ty widzisz powagę sytuacji? ZSRR proszę cię... - Wydukałam szeptem i spojrzałam na niego ponownie skupiając się na poważnych sprawach. Przełknęłam ślinę czekając na reakcję drugiego. Spojrzał na mnie swoją pustą dusza schowaną w oczach.
- Wezwałam cię tu bo już sobie nie radzę a pomocy żadnej nie dostałam. - Wstałam z biurka a stuk obcasów ponowie rozniósł się po pokoju. Usiadłam za meblem znów zwracając się do towarzysza. Ten patrzył na mnie pustą miną a następnie spojrzał na mapę. Patrzyłam na stos nie ułożonych papierów i na nie wypitą kawę. Wzięłam kubek do ręki i zaczerpnęłam łyka. Po spróbowaniu zmarszyłam brwi. Zimna kawa to ohydna kawa. Odłożyłam kubek i zwróciłam uwagę jak komuch patrzy na mapę.
- Radziecki czemu mi wcześniej nie pomogłeś? - Ponownie nasz wzrok się spotkał. Zmarszczył brwi i wyprostował się. Pytanie było proste jednak dana odpowiedź już nie. Doskonale ją znałam jednak chciałam usłyszeć to z jego ust.
- Jugosławio, ja również mam swoje sprawy... Nie mogę być zawsze obecny. - Wstałam z krzesła i tupnęłam nogą. Komuch który nawet nie chciał pomóc mi psychicznie, wkurwiał mnie jeszcze bardziej. Patrzyłam na człowieka bez honoru który potrafi kłamać bez wyrzutów sumienia.
- Przyznaj się że poprostu nie chcesz atakować tej dziwki! Boisz się że pogorszy ci się z nią kontakt!
- Skarbie przecież dobrze wiesz że moje stosunki z Rzeszą właśnie się pogarszają. - Rozłożył ręce a jego wzrok powędrował na dół. Z grymasem na twarzy schylił głowę i włożył ręce do kieszeni. Po zachowaniu było widać że raczej nie był z tego zadowolony. Wyjął ze spodni paczkę papierosów. Wyjął jednego i wsadził do ust szukając zapalniczki.
- Nie pal tu. To nie twoje biuro, przypominam że nie jesteś u siebie.
- Nie będziesz mi kobieto mówiła co mam robić. - Zapalił papierosa, schylił się do biurka i wziął papier do ręki.
- ZSRR boje się że mój kraj przystanie istnieć! Atakują mnie z każdej strony, czemu ty jesteś taki spokojny? Atakują twoja "przyszłą żonę" a ty masz do w dupie? Kurwa mać zrób coś w końcu jak facet! - Na "przyszłą żonę" popatrzył na mnie jak na idiotkę, która na poważnie wierzy w status narzeczeństwa, najwyraźniej lubi grać na parę frontów i to nie tylko na wojnie. Trzasnęłam rękami o biurko a stuk drewna przez paznokcie rozniósł się. Komuch niewzruszony przechylił się i spojrzał mi głęboko w oczy. Jego twarz była tak blisko że poczułam ciepło zapalonego papierosa. Zabrał przedmiot z ust i z chłodem zaczął.
- Ale czego ty kurwa ode mnie chcesz? Nie mam jak ci pomóc... Przestań być samolubna... - Dmuchnął mi dymem a ja odsunęłam się i podeszłam do okna. Otworzyłam je na oścież, nie będzie mi tu tym ohydnym zapachem pokoju urządzał. Czyste powietrze wpadło do moich nozdrzy. Słońce było coraz niżej a pomarańczowe promienie uderzały w moją twarz. Z transu wybił mnie kaszel nałogowego palacza. Boże spuść na niego bombę. Przewróciłam oczami i spojrzałam w śliczne zachodzące słońce. Patrzyłam w piękny krajobraz mojego kraju przypominając sobie o jebanej dziewce która chce mi go odebrać. Znów zwróciłam się do niego w rozżaleniu.
- Ledwo się godzę że bzykasz tą ćpunkę za każdym razem jak się widzicie, ale chociaż gdy mnie atakuje to pomóż mi! Z kim w końcu jesteś? - Odwróciłam się twarzą do niego. Moje włosy delikatnie powiewały przy wietrze.
- Nic mnie z Rzeszą nie łączy. Co ci się znowu uroiło? - Spojrzał na mnie przewracając oczami doskonale znając prawdę. Zaciągnął się i strzepał spalony tytoń do popielniczki umieszczoną między stosami papierów.
- Tak to dlaczego mi nie pomogłeś, co? Kto jest w takim razie dla ciebie ważny? Ja jakoś nie widzę że to jestem ja! - Miałam dość jego oschłego traktowania, wkurwiał mnie fakt że nie bierze moich problemów na poważnie. Przeraźliwie irytowało mnie że nie jestem na tyle ważna by interesował się również moim krajem. Gardło zaczęło mnie boleć od krzyku a nogi powoli się uginały. Podparłam się o ścianę patrząc na niego. Radziecki stał i patrzył się na mnie jak na idiotkę przy okazji wypalając papierosa. Miałam dość tego skurwysyna. Miałam jeszcze bardziej dość faktu że nie było opcji bym go odsunęła ze swojego życia... Dlaczego ja go tak kocham? Coraz częściej nienawidziłam tego uczucia bez którego nie mogłam żyć.W pokoju zapadła cisza a łzy rozmazały mi widok. Ześlizgnęłam się wraz ze ścianą i zaczęłam łkać. Miałam dość że kolejny raz nie stawia mnie na pierwszym miejscu... Co ja mam takiego co Rzesza ma? Dlaczego to on ją kocha a nie mnie? Skuliłam się zasłaniając głowę rękami. Siedziałam tam chwilę w płaczu aż w końcu "kochający narzeczony" podejdzie i uspokoi.
- Kochanie nie płacz... Nic mnie nie łączy z Rzeszą przysięgam.... Proszę spójrz na mnie. - Klęknął przy mnie a ja delikatnie uchyliłam powieki patrząc w jego ciemne oczy. Patrząc w nie, zatapiałam się w ich wyjątkowości... Nikt inny nie był tak piękny jak on. Potarł moje blond włosy i pocałował moją dłoń. Miałam dość już gry ciepło-zimno. Marzę o tym by mnie traktował zawsze jak księżniczkę a nie tylko wtedy gdy mu się to podoba.
- Pomogę ci, obiecuję. - Przytulił mnie a z moich oczu wydobyło się jeszcze parę kropel słonych łez. Podniósł mnie trzymając moje kolana a ja złapałam się jego szyi. Zaciągnęłam się jego zapachem pozwalając by trzymał moje ciało w górze. Położył mnie spokojnym ruchem na kanapie w rogu pokoju. Usadowił moją osobę na
delikatnym i miękkim materiale. Zdjął mi moje buty i sięgnął ręką po gruby ciepły koc. Odkrył mnie nim i poklepał moją nogę. Usiadłam wygodnie i patrzyłam na jego dalsze poczynania okrywając się materiałem. Skierował się do biurka i zgasił papierosa w popielniczce. Przesuwał jakieś tam pierdoły, patrzył co się znajduje na biurku, przy okazji czytając co się znajduje na poszczególnych kartkach. Przez chwilę jeszcze coś oglądał... Ja natomiast skupiłam się jak ślicznie wygląda w świetle zachodzącego słońca. Rozpięta koszula u góry dodawała mu atrakcyjności... Delikatnie roztrzepane włoski którymi chętnie bym się teraz pobawiła wyglądały wyjątkowo miękko. Skończyłam się rozczulać nad wyglądam gdy obrócił się oglądając jakiś dokument.
Zabrał z biurka parę papierów i ołówek. Usiadł obok mnie kładąc rzeczy na małym stoliczku.
Spojrzał na mnie masując ręką moje udo. Ręką skierował moją twarz na swoją i otarł mój policzek z resztek łez.
- Nie płacz więcej, tusz ci się zmywa. - Położył moją nogę na swoją delikatnie ją masował, drugą zaś zaznaczył ołówkiem linie frontu z której jestem atakowana. Ten człowiek ma jakiś fetysz moich nóg...
- Pomogę ci rozumiesz? Dostarczę ci tyle sprzętu ile będziesz potrzebowała. - Zacisnął rękę na udzie starając dawać jakieś wsparcie którego tak bardzo potrzebowałam. Miałam tylko nadzieję że jego obietnice nie są chuja warte...
- ZSRR tak bardzo się boję... Co jeżeli mój kraj upadnie? Rozbiorom mój kraj? Co wtedy? Tak bardzo się boję. - Przytuliłam się do jego klatki szlochając. Mokre krople mych łez moczyły jego koszule. Tak bardzo chciałam się tylko do niego przytulać bez żadnych problemów. Poczułam jak otula mnie i głaszcze po plecach.
- Skarbie nic takiego się nie stanie ,obiecuję. Jesteś silna i poradzisz sobie. - Patrzyłam na niego z dołu trzymajcie się kurczlwiie jego ramion. Przybliżył twarz składając słodki pocałunek. Otarł ponowie moje łzy i przycisnął mnie do siebie.
- Już wszystko jest w porządku... Jestem tu. - Kołysał mną delikatnie uspokajając mnie. Starałam się cieszyć tą chwila. Tak długo jej wyczekiwałam, tak bardzo chciałam by znaleźć się w jego silnych i kochających ramionach. Otarłam swoją twarz o jego umięśniona klatkę piersiową jednocześnie zaciągając się jego męskim zapachem. Mogłabym tak wiecznie.
- kocham cię - wyszeptałam. Siedzieliśmy tak jeszcze chwilę w ciszy. Zaczęło się ściemniać a ostanie promyki żegnały się z dzisiejszym dniem. Poklepał mnie po ramieniu a następnie
wstał i odsunął stolik. Poprawiłam włosy gdy ten rozpinał swoją koszulę. Poczułam zmęczenie spowodowane płaczem. Oczy powoli mi się kleiły a chęć odpłynięcia do krainy snów była nadzwyczaj zachęcająca.
- Rozłożysz? - Zapytał patrząc na kanapę. Przetarłam oczy a następnie zgodnie z prośbą rozłożyłam ją wyjmując z niej poduszki. Po pościeleniu zaczęłam szukać swojego szlafroka by położyć się już spać. Patrzyłam na wieszak na którym zazwyczaj go wieszałam.
- Tego szukasz? - Zapytał mając w dłoni mój puchowy szlafrok, stał już w samych bokserkach dlatego mogłam podziwiać jego walory. Uśmiechnęłam się odbierając swoją rzecz. Zdjęłam biżuterię kładąc ją na ławie i powoli zdejmowałam z sobie odzież. Powoli rozpinałam swoją koszule zostając w samym staniku. Patrzył na mnie z podnieceniem i czekał na moje dalsze poczynania. Odwróciłam się by następnie usłyszeć jęk zawiedzenia. Zaśmiałam się na to i szybko się przebrałam by skierować się do łóżka w którym już na mnie czekał. Przytuliłam się do jego ciepłego jak i równie nagiego torsu. Okrył mnie szczelnie grubym kocem i położył dłonie na plecach.
Poczułam jak jego ręka schodzi delikatnie na pośladek. Pocałował mnie namiętnie bawiąc się drugą ręka moimi jasnymi włosami. Jego dłoń schodziła coraz niżej, przez chwilę bawił się końcówką szlafroka aż w końcu jego ręka weszła pod materiał.
- Nie wiem czy to taki dobry pomysł... Proszę może innym razem? Jestem pod ciągłym napięciem nie czuję się dobrze...- Przerwałam pocałunek a jego ręka wyszła spod materiału.
- Myślisz że będzie lepsza pora? Jugosławia proszę, odprężmy się... Będę delikatny obiecuję. - Patrzył na mnie z pragnieniem masując moje plecy. Bawił się moim loczkiem i czekał aż się zgodzę. Niekoniecznie zawsze chciałam ale czego dla niego nie zrobię.
- zawsze to mówisz..- Stwierdziłam z niesmakiem. Po głowie chodziło mi jego bolesne ruchy bez jakiejkolwiek delikatności.
- Proszę cię Joguś...- Pogłaskał mnie po policzku. Spojrzał miną biednego psiaka któremu nie da się odmówić. Delikatnie całował mnie po twarzy. Nie mogłam postawić na swoim. Zawsze jego słodkie zachowania doprowadziły do omamienia mnie. Nie miałam siły by mu się przeciwstawić.
- Dobrze... Ale proszę bądź delikatny. - Ten tylko na pozwolenie przewalił mnie na dół. Patrzyłam jak dominuję nad mną. Nie mogę zaprzeczyć że mnie to nie podniecało. Podobała mi się jego dominacja, aż poczułam jak robi mi się gorąco.
Swoimi mokrymi wargami całował moją szyję. Poczułam jak rozwiązuje mój szlafrok odsłaniając moje ciało. Przez chwilę bawił się moimi piersiami jednakże powrócił do robienia mi widocznych ślad na skórze. Starałam się siedzieć cicho ale przy niektórych dotykach nie mogłam się powstrzymać. Zawisł nade mną rozchylając mi nogi. Patrzyłam na niego z oczekiwaniem na dalsze poczynania nie mogąc się na niego napatrzeć. Gdy czułam że zaczyna najważniejsza część, zamknęłam oczy i oddałam się rozpuście._____
Dziękuję za przeczytanie pierwszego rozdziału mojej książki ! ♡
Rozdział został napisany poprzez zamówienie ( mam nadzieję że rozdział się podobał i wpasował się w twojej gusta. Mam również nadzieję czy tego oczekiwałeś/aś 🥹)
Przepraszam za jakiekolwiek błędy językowe, ortograficzne i gramatyczne.
Ilość słów: 2309
Dziękuję z całego serduszka za każdą gwiazdkę i komentarz.
( Jeżeli chcecie dany ship w moim stylu zapraszam do wstępu i składania próśb <3)
Miłego ranka, popołudnia, wieczoru i nocy ! ♡