Tego dnia w górach panował spokój. Nowa warstwa śniegu iskrzyła się kolorami bieli i złota, odbijając chłodne zimowe światło od stoków wysokich szczytów. Drzewa iglaste delikatnie pochylały się nad wyznaczonym szlakiem tworząc piękny korytarz. Z ich przeciążonych gałęzi raz na czas spadały niesforne płatki białego puchu. Nic nie zapowiadało jakiegokolwiek załamania pogody czy zmiany w warunkach jakie panowały w górach. Słońce przyjemnie ogrzewało plecy wędrujących turystów i zapewniało im nieocenione widoki.
Ekipa TOPRU, która tego dnia stacjonowała w schronisku w Dolinie Pięciu Stawów Polskich już od jakiegoś czasu z niepewnością oglądała się na nadciągające ciemne chmury. To nigdy nie był w górach dobry znak. Zwiastowały zamieć, a zamieć była zwiastunem śmierci. W ułamku sekundy zrobiło się ciemno, zerwał się silny, porywisty wiatr i zaczął sypać śnieg. W takich warunkach łatwo jest się zgubić, lub spaść ze szlaku.
- Obawiam się, że czeka nas dziś ciężka noc - westchnął jeden z ratowników siadając przy stole z przyjaciółmi
- Mam nadzieję, że wszyscy zdążyli zejść ze szlaku na czas - dodał Dylan patrzący na szalejącą za oknem burzę.
Wtedy jak na zawołanie gwałtownie otworzyły się drzwi schroniska i do środku oprócz zimna i śniegu wpadło 8 zasypanych przez puch postaci. Ratownicy zmarszczyli brwi i popatrzyli po sobie zastanawiając się, czy powinni sprawdzić jak czują się wędrowcy. Wszyscy jednak wyglądali dobrze, chociaż nie byli ubrani odpowiednio do pogody. Ich kurtki i czapki były zdecydowanie zbyt cienkie jak na tę porę roku. Wtedy przed szereg przecisnęła się niska dziewczyna, ubrana najlepiej z nich wszystkich. Trzymała się mocno za rękę, lecz widać było, że z jej palców skapują kropelki krwi. Mruczała coś pod nosem widocznie niezadowolona i rzucała grupie gniewne spojrzenia.
- Mówiłam, żeby się pospieszyć, mówiłam, żeby uważać, ale nieeeee - mruczała - mistrzowie gór wiedzą lepiej, pierwsza wycieczka w Tatry i wszyscy zmieniają się w alpinistów, no jaaasne - mówiła powoli zdejmując z siebie kurtkę
- Ola musisz uważać - powiedział najwyższy chłopak pomagając jej zdjąć kolejne warstwy
- Nie ma tu przypadkiem jakiś ratowników? - zapytała niska blondynka patrząc niepewnie po sali - nasza koleżanka się skaleczyła i potrzebuje pomocy
- Aha, sama się skaleczyła, mhmm - mruczała dalej niezadowolona dziewczyna
Cała siedząca wcześniej pod ścianą ekipa podniosła się i podeszła do grupy. Przedstawili się mówiąc, że są z TOPR'u i że zajmą się ranną koleżanką, kiedy reszta pójdzie się ogrzać.
- Nie ma opcji - powiedział chłopak, który wcześniej pomagał jej zdjąć z siebie kurtkę - zostaję do końca
- Nie Adam - powiedziała poszkodowana - rób to, co mówią - teraz zwróciła się do przyjaciół - idźcie załatwić nam jakieś pokoje, weźcie ciepły prysznic i się przebierzcie, wszyscy jesteśmy przemoczeni - dodała - jestem w dobrych rękach - uśmiechnęła się lekko do ratowników - prawda.
- Tak, oczywiście - powiedział jeden z nich - jestem Dylan, zajmę się waszą koleżanką
Nadal niepewny Adam patrzył na nich, jakby analizując, czy na pewno może zostawić przyjaciółkę samą, jednak kiedy reszta pociągnęła go za sobą odszedł, by spełnić prośbę koleżanki
- Jestem Ola - przedstawiła się dziewczyna - a Ci tam to moi niegórscy przyjaciele - powiedziała wskazując głową dużą grupę osób, stojących przy recepcji
-Dylan, a to reszta mojej ratowniczej ekipy: Michał, Andrzej, Kacper i Antoni - przedstawił pokolei kolegów, a wszyscy jej pomachali - może przejdźmy do dyżurki, a tam opowiesz nam co się stało - zaproponował szatyn prowadząc Olę za sobą do pokoju, gdzie stacjonowała załoga.
Pomieszczenie było przytulne. Przyjemne ciepło rozchodziło się od stojącej w rogu sali kozy. Były to dwa pomieszczenia połączone wąskim korytarzem. W głębszej części znajdował się pokój z 6 piętrowymi łóżkami i szafą, to tam spali ratownicy podczas dyżuru w schronisku. Pierwsza sala wyglądała natomiast jak typowa dyżurka. Stół z rozłożonymi mapami, kilka książek, ławka i duża czerwona apteczka. Podłoga tutaj była goła, a widok drewna przywoływał przyjemne wspomnienia z dzieciństwa. Koledzy Dylana rozsiedli się na krzesłach, a sam chłopak posadził Olę na ławie i wyjął z apteczki nożyczki do ubrań, by rozciąć wąską koszulkę termiczną przez którą przesiąkała krew. Kiedy chłopak rozciąć rękaw zobaczył otwartą ranę, rozciągającą się mniej więcej na pół przedramienia dziewczyny z której leciała krew. Rozcięcie było głębokie, ale na szczęście nie wyglądało na groźne. Dylan spojrzał w górę, by przyjrzeć się dziewczynie. Miała delikatne, okrągłe rysy twarzy. Jej oczy były jasnoniebieskie z delikatnie przebijającą się pomarańczową obwódką wokół źrenicy. Delikatne, malinowe usta, teraz zaciśnięte były w grymasie bólu.
- Co się stało? - zapytał chłopak
Dziewczyna westchnęła i zaczęła swoją opowieść, a Dylan w tym samym czasie odkażał jej zranioną rękę
- No więc, po sesji egzaminacyjnej - zaczęła - uznaliśmy z przyjaciółmi, że potrzebujemy odpocząć i gdzieś wyjechać. Ustaliliśmy, że pojedziemy w Tatry. Jeszcze tego samego dnia zarezerwowaliśmy tu nocleg. Wiedzieliśmy, że warunki będą trudne, ała - przerwała nagle krzywiąc się - ale uznaliśmy, że pójdziemy. Jako że nikt oprócz mnie praktycznie po górach nie chodzi zrobiłam im całą listę sprzętu, czego będą potrzebować etc i tak gotowi do drogi zapakowaliśmy się w auta i przyjechaliśmy. Z 6 razy przed wyjściem sprawdzałam pogodę na 6 różnych stronach, nigdzie nie zapowiadali tej śnieżycy - westchnęła - jak zakładam wszyscy wiecie, pogoda w górach jest bardzo nieprzewidywalna, no ale słonko świeci, pogoda piękna to ruszyliśmy powoli z Palenicy tutaj do Doliny. Chmury zaczęły się schodzić jak mieliśmy jakieś 30min do celu. Pogoniłam więc tych swoich kochanych znajomych i ruszyliśmy żwawiej, żeby nie skończyć w środku tej zawiei na szlaku, bo jasne było, że wtedy raczej do celu szybko nie dotrzemy - lekko się zaśmiała - no i już przy tym ostatnim podejściu mój przyjaciel się poślizgnął, poleciał w dół. Jako iż szłam za nim i próbowałam go złapać, przejechał mi rakiem po ręce, tworząc to - wskazała na rozerwane przedramię.
- Mimo wszystko widzę, że udało Ci się go złapać - powiedział siedzący przy stoliku Antek
- Ta - odpowiedziała - udało nam się wyjść i ostatecznie tu trafić. Cieszę się tylko, że zdążyliśmy w miarę na czas
- Wiesz, że zrobiłaś wszystko dobrze? Co tylko mogłaś zrobić, żeby zapewnić im bezpieczeństwo to Ci się udało - powiedział Michał
Dziewczyna tylko skinęła głową i skupiła się na Dylanie, przygotowującym się do szycia ręki
- Wiesz, że to będzie bardzo boleć? - zapytał - masz - podał jej pasek - wsadź go sobie między zęby, żebyś nie zrobiła sobie krzywdy
Dziewczyna posłusznie wykonała polecenie i czekała, aż ratownik rozpocznie swoją robotę. Minuty, które wtedy nadeszły dłużyły się jakby nieskończenie. Ból był porażający. Ola miała wrażenie, że całe jej ciało płonie, każde kolejne wbicie igły wyciskało z jej oczu łzy i jęki bólu. Kiedy jednak ratownik skończył zabieg podał jej tabletkę przeciwbólową mówiąc, że to powinno jej pomóc. Dziewczyna przyjęła ją z wdzięcznością i połknęła popijając białą tabletkę szklanką przyniesionej przez jednego z ratowników wody.
- To ja już lepiej pójdę się przebrać - powiedziała wstając - bardzo Wam dziękuję za pomoc - uśmiechnęła się do ratowników - mogę coś zrobić się Wam odwdzięczyć?
- Nie musisz - powiedział od razu Dylan - to nasza praca
Dziewczyna skinęła głową wychodząc i kierując się w stronę części mieszkalnej schroniska.
CZYTASZ
Biel i Złoto
RomanceBo czasem miłość znajdujemy w najmniej oczekiwanych momentach lub miejscach. Nie jest to książka z fabułą czy jakąś wielką chronologią. Poprostu piszę opowiadania o 2 zakochanych postaciach jak mnie akurat fantazja najdzie