1 rozdział

112 15 4
                                    

Siędząc z zamkniętymi oczami na ławce dworcowej,  słyszałem dwóch panów jak rozmawiają.  Wymieniane przez z nich zdania nie brzmiały jak zwykała rozmowa ,  a raczej sprzęczka. Lekko otworzyłem powieki.  Wysoki,  szczupły brunet.  Odziany w jeansową kurtkę,  czarne rurki i vansy  (buty ) . Groził drugiemu - przy tuszy afroamerykan ,  średniego wzrostu,  w szerokiej szarej koszuli i szerokich spodniach.  Groził mu : " Jeżeli nie oddasz pięniedzy w ciągu tygodnia to "Stay " z tobą pogada " . Tamty kiwnął głową i szybko odszedł.  Zamknąłem ponownie oczy,  udając,  że śpię,  kiedy zauważyłem, że zmierza w moim kierunku. 

- Wiem,  że  nie śpisz - zwrócił się nie znajomy do mnie.  Przęklnąłem w myślach.   Otworzyłem oczy ,  a on zajął miejsce koło mnie.  Nastała nie przyjemna cisza,  ale mężczyzna ją przerwał. 

- Jestem Louis,  a ty ? 
-  J-ja- zająkłem się - jestem Luke. 
- Co tu robisz? -  Obdarzył mnie zaciekawionym spojrzeniem. 
- Chyba aktualnie mieszkam .
- Co? - wytrzeszczył oczy na mnie   .
- Ymm ... - Nie wiedziałem,  czy nie  znajomemu opowiedzieć - Uciekłem z domu - Poklepał mnie po plecach.  Pądałem powód ucieczki. 
- Oh młody,  wszystko się ułoży później. Zobaczysz.  Mam wolny pokój,  zamieszkasz ze mną.  Przecież nie myślisz, że cię tak zostawię. 
- Dziękuję - wyszeptałem. 

Spoglądając na miasto,  za okną,  wieczorem,zauważyłem -   pewna drobna,  niska szesznastolatka,  mięszkająca 2 piętra wyżej. Lubię z  nią czasem pogadać.  Przypomniała mi moje pierwsze spotkanie z Tomlinson ' em.  Okazał się dla mnie rodziną,  od której uciekłem,  mając nie całe siedemnaście lat. Ale i go straciłem .  Teraz wiem jaki błąd popełniłem.
Uciekając od rodziny,  uciekłem od swego szcześcia .
Dziś żyję jeszcze nadzieją,  iż znajdę swoje szczeście.  Poprostu muszę poczekać,  tak? Nawet nie mam kogoś takiego, kto odpowie mi szczerze.  Cholerna samotność.  Nie mam przyjaciół w Nowym Jorku,  a dom w bloku kupił Louis i przekazał mi .
Właściwie to sam odrzucałem towarzystwo innych. 
Wstałem z parkietu.  Skierwałem się w stronę drzwi,  przy okazji zgarniając z wieszaka pikowaną,  granatową kurtkę.  Wyszedłem z domu,  nie zamykając drzwi,  i tak nikt nie wejdzie . Szybko zbiegałem ze schodów.  Trochę ich było, bo mieszkałem na 4 piętrze.  W niczym mi to nie przeskadzało.  Lubię schodzić ze schodów,  ale wchodzić -nie,  nie.  Dlatego do tego używam windy . Budynek był nowego budownictwa,  więc był eksluzywny. 
Otworzyłem główne wyjściowe drzwi. Chłodny wiatr uderzył we mnie jak z najmocnej siły . Zapiąłem kurtkę,  aż po samą szyje.  Listopad daje o sobie znać. Jest tu o wiele zimniej niż w Australii.  Przyzwyczajony jestem już do takich pogód.  Przed Nowym Jorkiem mieszkałem przez rok w Londynie.  Bardzo mi się podobało w stolicy.  Śnieg na święta był, ale rodziny nie.  Dobrze pamiętam jak Louis próbował przygotować wszystko tak, jak u mnie bywało w domu.  Choć nie wyszło,  tak jak miało,  lecz wspaniale było.  W tym roku obejdzie się bez Louis ' a ,  bez wkurzającego jego byłego chłopaka Harry ' ego i  bez przerwie kapryśnego Zayn ' a też nie będzie. 

Będę sam?  Już zawsze?

Na schodach siedziała jedyna osoba,  z którą rozmawiam bez przemusu życiowego, ewntualnie sytuacyjnego- 
wcześniej zauważona sąsiadka.  Przysiadłem się do niej. 

- Hey May - Dziewczyna w ręku oglądała swój dowód.  Uważnie się mu przyglądała. 
- Nie nazywaj mnie tak! - Oburzyła się -nie lubię tego cholernego mięsiąca. 

Gdybym wiedział,  że tak ją to zedenerwuje to bym w ogóle  nie używał danego zdrobnienia. 

- Okay - uśmiechnąłem się - mogę zobaczyć? - Dziewczyna zawahała się.  - A masz -   Podała mi do ręki dokument. 

Marilyn Mac  .  Stan cywilny - panna.  16 lat. Niska.  Znak szczególny - plama z tyłu, na szyji. 

- Jesteś dziewicą? -  zapytałem żartując. 
- Niee - przyciągnęła,  cała czerwona ze złości. 
Dobrze wiem , że jest dziewicą. Jest chowana bardzo pożądnie.  Można to zauważyć po jej zachowaniu i sposobu patrzenia na ludzi.  Jej rodzice to pożądni, sympatyczni,  pracowici ludzie . 
Spojrzałem na nią tym swoim spojrzeniem,  krzyżując ręcę  na piersi " Proszę powiedz prawdę ".
  
  - Dobra jestem, ale czego ty chcesz od 16 - latki?
- Niczego,  a może chcesz je stracić? - poruszyłem w górę brwiami .
- Mhm - Spodziewałem się trochę innej reacji.  Nie była rozbawiona. Jej twarz skierowana w przeciwnym kirunku niż moja. 
- Serio? Ze mną?
-  Mhm - Moje rozbawienie całkiem wylotniło się.  To znaczy,  że się jej podobam ?
- Oh - wydukłem - popatrzysz w moją stronę? .
Spojrzała na mnie. To ładna dzięwczynka,  lecz teraz patrzę na nią od nowa,  innaczej.  Ma ona prostę ,  kasztanowe włosy sięgające do bioder.  Najczęściej czesała je w luźny  warkocz z boku lub rozpuszczała.  Właściwie teraz miała nie związane,  wiatr rozwiewał w możliwą ,  każdą stronę.  Usta ma pełne,  lekko zaczerwienione  jak i póliczki,  pewnie z panującego chłodu . Oczy duże , niczym migdały.  Brązowe.  Mały ,  z rozeszeniem na dole nosek.  Zamszowa,  beżowa kurtka okrywała górną partię jej cała.  Korzenia ma Polskie . Urodziła się w Europie. 
Hmm  ...  "Lecę" na Europojczyków.  Europojczyków? Tak,  właśnie tak.  Jestem biseksualny.  Mari jest śliczna.  Dopiero teraz patrzę na nią z tej strony.  Bardzo lubię jej osobę,  tak naprawdę tylko ją lubię.  Tutaj tylko ona zna mnie dobrze ,  ale czy mogłaby być moją dziewczyną?
Ja za kilka mięsięcy skonczę 19 lat,  a  ona ma 16 lat.  Wiem,  to tylko niecałe 3 lata różnicy,  lecz ona to jeszcze dzieciak ,  a ja dorosły.  Te trzy lata, ten okres bardzo zmienia ludzi. 

- Marilyn czy ja ci się podobam? -  Przerwałem nie zręczną ciszę między nami. Podrapałem się,  dość boleśnie po szyji,  czekając na jakąś możliwą odpowiedź. 

- Yeah,  lubię cię lubię - uśmiechnęła się
 
-  Ja nie wiem,  co do ciebie czuję. 

Dziewczyna znacząco posmutniała.  Nie chcę by była smutna.  Zaryzykuję  ,  może się do niej przekonam. 
- Naprawdę TY chcesz mnie?
- Mhm
- Chcesz być moją dziewczyną?
- Tak 
Nasz pierwszy pocałunek był nie zręczny,  a jakaś stara babka,  gdy się od siebie oderwalismy,  splunęła i krzyknęła " Byś się Pan wstydził ".

5 dni później

Wczoraj miałem odebrać moją " byłą dziewczyne " jak w ogóle można ją nazwać dziewczyną, więc miałem ją odebrać ze szkoły,  ale zapomniałem.  Wolałem słuchać nowej płyty
All Time Low .  Wieczorem miałem z nią iść na domówke jej kolegów ,  ale poszłem spać,  a obudziła mnie Maril
No i mi się nie chciało iść nigdzie.  Zrobiła awanture,  zerwała ze mną. Bardzo mnie to cieszyło.  Ona jest jeszcze głupim dzieciakiem . To było jakieś głupie zauroczenie . Zgaduję ,  że  chciała się pochwalić mną przyjaciółkom.  W jej wieku też byłem zauroczony,  w starszej babce - koleżanka z pracy mojej mamy. Dobrze, że już to przeszło. 
Podsumuwując Mari uwielbiam jako przyjaciółkę,  a  nie jako drugą połówkę. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 24, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

8 smutków życia za mną,  czas na radość / / LASHTONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz