Jego dziewczyna odeszła z powodu nowotworu, a jej chłopak utonął na wyspie Jeju. Oboje nie potrafią odnaleźć się w nowej rzeczywistości, czując ciągły bezsens i pogłębiającą się pustkę, której nie są w stanie niczym zapełnić.
Ból zbliża ich do siebi...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
──────────
CHAPTER TWENTY EIGHT : IT'S OKAY?
[ 1,8k words ]
⠀⠀⠀⠀⠀Przez cały dzień zbierała się, żeby napisać do Jay'a. Nie chodziło nawet o to, że brakowało jej słów — te wydawały się aż nazbyt oczywiste — ale o to, że każde zdanie, które chciała wysłać, wydawało się nieadekwatne.
Nie była pewna, co miała zrobić? Najzwyczajniej w świecie przeprosić? Wyjaśnić swoje zachowanie? Czy po prostu udawać, że nic się nie stało i wysłać normalną wiadomość?
Skubała paznokciami kąt ekranu telefonu, boleśnie przygryzając wargę, która powoli zaczynała pękać i krwawić.
Nawet brakowało jej teraz Bory, której mądrości w końcu zaczęły ją drażnić, i gdy kilka godzin temu ta wróciła do własnego domu, Chae odetchnęła skrywaną ulgą. Jednak teraz potrzebowała jej obecności, dobrej rady, być może nawet zwykłego podyktowania słów.
Westchnęła, rzucając urządzenie na poduszkę, a sama opadła plecami na łóżko. Ach, dlaczego sformułowanie prostej, zwyczajnej wiadomości, co zwykle nie sprawiłoby jej nawet najmniejszej trudności, teraz wydawało się niemal niewykonalne?
Dobrze wiedziała, że Bora miała rację — Chae nie mogła siedzieć bezczynnie i wciąż ignorować Jay'a. Wprawdzie chłopak nie zrobił nic złego, a jej zachowanie było nieodpowiednie i po prostu niesprawiedliwe.
A co mógł sobie myśleć? Wieczór zakończył się dobrze, w pewien sposób dała mu nadzieję na coś więcej, po czym zniknęła bez słowa. Jay z pewnością musiał mieć ogromny mętlik w głowie.
W końcu, po kilku godzinach bezużytecznego wpatrywania się w ekran telefonu, wystukała:
„Przepraszam, że się nie odzywałam. Musiałam trochę pomyśleć. Spotkamy się?"
Zacisnęła zęby i przez wpółprzymknięte oczy nacisnęła „wyślij". Zapiszczała, nie dowierzając w to, co zrobiła, po czym odrzuciła telefon w dal i ukryła twarz w dłoniach. Z jednej strony poczuła, jak ciężar spada jej z ramion, a z drugiej jak przygniata je następny.
Zjeżyła się, kiedy usłyszała dźwięk przychodzącego powiadomienia. Jay odpisał niemal natychmiast.
„Cieszę się, że żyjesz. Wpadnij jutro na obiecane ciasto marchewkowe :))"
Jego odpowiedź wywołała lekki uśmiech na jej twarzy, ale nerwy nie zniknęły. Wiadomość brzmiała normalnie, typowo dla niego, jednak zawsze istniał cień szansy, że w rzeczywistości chłopak chował urazę.
Odetchnęła głęboko, mocniej przytulając mruczącego Yonga, który wdrapał się na jej kolana. Pomimo strachu, dobrze wiedziała, że nie może dłużej zwlekać, natomiast musi przygotować się na konfrontację.