Prolog

106 2 1
                                    

-Cokolwiek się stanie wiedz że jesteś dla mnie najważniejszą osobą Danielle. - brunetka delikatnie i pod wpływem jego dotyku na jej plecach uniosła głowę i spojrzała w jego piękne czekoladowe tęczówki.

-Czemu tak mówisz? Mam wrażenie że się żegnasz Jer - cicho westchnęła próbując wyczytać cokolwiek z jego oczu. Były hipnotyzujące, mogła by przyrzec że tonie w ich odcieniu. Te oczy, takie duże, czekoladowe a ona, malutka, wewnątrz koła codziennie wirującego w tą samą stronę. To były tylko brązowe oczy - ktoś by pomyślał. Ale codziennie w tych oczach było uczucie. Uczucie ciepła i bezpieczeństwa. Kochał ją. Ona go też.

-Nigdy bym się z tobą nie żegnał. Kocham cię - wyszeptał prosto do jej ucha gdzie zostawił długi i ciepły pocałunek. - Muszę już iść - ponownie szepnął i ponownie poczuła uczucie ciepła. Kochała to czuć. Kochała wiedzieć że potrafi coś odczuwać. Brunet wstał. Podszedł do drzwi by zwyczajnie już opuścić jej dom i nie musieć ją ranić. Nie chciał tego. Bowiem ta młodziutka brunetka z nieskazitelną cerą, pełnymi ustami i młodzieńczym uśmiechem była jego wszystkim, a on był wszystkim dla niej. Uzupełniali swoje serca sobą wzajemnie.

-Jeremy.... - wyszeptała. Niewiele myśląc po prostu wstała z łóżka i wolnym krokiem podeszła do swojej miłości zanim zdążył chwycić klamkę drzwi i wyjść. Nie chciała stracić tej bliskości. Mimo to że widzieli się codziennie jej wciąż było mało. Mimo że widzieli się również w szkole. Danielle miała 18 lat. Razem z ukochanym kończyli szkołę. Potrzebowała dużej uwagi wobec siebie mimo to że rozmawiali codziennie nie mówiąc o widzeniu się. Potrzebowała bliskości. Potrzebowała go. Dlatego po prostu zarzuciła ramiona na jego szyję i powoli zbliżyła twarz do jego twarzy. Ich oddechy mieszały się wzajemnie tworząc nowy smak. Musnęła jego wargi. Och tak bardzo tego potrzebowała. Był dla niej ważną osobą dlatego też pragnęła by został z nią jeszcze parę minut zanim pójdzie spać. Była śpiąca. Ale wolała spędzić jeszcze minutę na całowaniu się z swoim księciem. On również musnął jej wargi z czułością. Objął ją w pasie. Przestali i oparli się czołami oddychając głęboko i patrząc sobie w oczy.

-Naprawdę muszę już iść skarbie - otulił ciepłem swojej dłoni jej policzek i ostatni raz musnął jej wargi po czym wyszedł z pokoju a następnie słyszała trzask drzwi frontowych. Wróciła do łóżka pod cieplutką kołdrę gdzie wszędzie czuła zapach swojej miłości. Uwielbiała jego perfumy. Uwielbiała męski zapach perfum a perfumy Jeremy'ego były nadzwyczajne. Wtuliła twarz w poduszkę i przymknęła oczy zasypiając z myślą o przystojnym brunecie który skradł jej serce.

~~*~~

Dziewczyna zaczęła się niespokojnie wiercić po całym łóżku. Myślała że coś jej się śni. Jednak była świadoma i po paru sekundach uznała że to dzieje się naprawdę i zajrzała pod poduszkę. Jej telefon dzwonił wibrując gdyż na noc zawsze wyciszała swój telefon. Spojrzała pierw na godzinę która wskazywała że jest równo północ czyli minęła dokładnie godzina odkąd Jeremy wyszedł z jej domu. Spojrzała na ciąg liczb i nazwę zapisaną jako kontakt. Dzwoniła do niej mama jej chłopaka. Odebrała telefon.

-Tak? Co się stało że dzwoni do mnie pani o tak późnej porze? - zaczęła na wstępie.

-Danielle dziecko - dziewczyna od razu podniosła się do pozycji siedzącej kiedy tylko usłyszała zatroskany i zapłakany głos swojej planowanej przyszłej teściowej. Tak. Miała zamiar zostać żoną Jeremy'ego.

-Co się stało? - spytała. Nie wiedziała o co chodzi a tym bardziej co ma myśleć. A co może myśleć młoda kobieta która dostaje telefon w nocy od matki swojego chłopaka?

-Jer..Jeremy skarbie bo..

-Co się stało? Gdzie jest Jeremy? - spanikowała. Bała się co może usłyszeć od matki chłopaka. Nie wrócił? Zniknął? Ktoś go porwał?

-Jeremy nie ... nie żyje. - Danielle upuściła telefon przedtem tylko słysząc donośny płacz i szloch. Sama opadła na łóżko nie wiedząc co się dzieję. To był żart? Miała taką nadzieję. Z jej oczu poleciały łzy. Nie kontrolowała tego.

-NIE - rozpaczliwie krzyknęła - To niemożliwe ! Niemożliwe ! - szlochała. Zrozpaczona czym prędzej wstała z łóżka i podeszła do okna. Rozpacz i wściekłość przejęły jej ciało. Zrzuciła wszystko z półek znajdujących się obok okna i to samo zrobiła z biurkiem. Wzięła swój telefon do ręki i widząc że rozłączyła się z mamą Jeremy'ego oddzwoniła do niej. - Gdzie on jest? - zapłakała do telefonu.

-Jesteśmy w szpitalu... - odezwał się tym razem tata. Zapewne jego małżonka siedziała na krześle obok synka ciągle płacząc. I tak było.

-W którym? - Danielle nie kryła nawet swojego łamiącego się głosu. Nie mogła udawać że nie jest jej przykro, że nie jest załamana. Nie codziennie słyszy się że twój chłopak nie żyje.

-Nie przyjeżdżaj tutaj słońce...

-On nie może nie żyć. Nie dawno tutaj był! Kłamiesz kurwa ! - szlochała. Mocny, ciężki a przede wszystkim donośny płacz powiązany z krzykiem. Rzadko używała wulgaryzmów. Teraz jednak same wypłynęły.

-Co się dzieje? - do jej pokoju wparowała jej mama w średnim wieku. Widząc swoją córkę w zapłakanym stanie od razu ujęła ją w swoje chude ramiona.

-Jeremy nie żyje - pisnęła płacząc w jej ramię. Do mamy Danielle ta wiadomość również dotarła zbyt mocno bowiem uroniła jedną samotną łzę. - On... NIE ! - wykrzyczała. - Nie zginął! Wróć go mamo - rozpaczliwie wołała.

-Harry ! - krzyknęła matka brunetki. Musiała ją uspokoić zanim zrobiłaby sobie cokolwiek złego. Do pokoju tym razem wbiegł ojciec córki. Spojrzał się na swoja żonę pytającym wzrokiem.

-To nie możliwe - dziewczyna wyszeptała wyswobadzając się z ramion matki i upadła na podłogę chowając twarz w dłonie. Nie czuła nic. Kompletnie. Tylko wypełniającą ją od środka pustkę. Nie potrafiła już nawet płakać. Czuła jakby jej dusza zdążyła wyparować z jej ciała w ułamku sekundy. - To nie możliwe - ciągle powtarzała chcąc by to wszystko było snem.

-Przykro mi kotku. - ostatnie trzy słowa swojej matki które usłyszała zanim kompletnie odpłynęła osuwając się na podłogę i kładąc się na niej gdzie przymknęła oczy. Czuła że jej ciało ktoś niesie ale poddała się. Nie czuła nic. Nie czuła.

Wróć Jeremy.

Wróć do mnie.

Wróć.

~~*~~*~~

Prolog ;) Mam nadzieję że spodobał wam się i zachęci do dalszego czytania. Pierwszy raz piszę w perspektywie osoby trzeciej więc nie wińcie mnie jak czasem się w tym pogubię . Cóż rozdział trochę chaotyczny ale w przyszłych rozdziałach powinniście mniej wiecej wiedzieć co mam zamiar wprowadzić w tym fanfiction. BĘDZIE TUTAJ JUSTIN KTÓRY NIE BĘDZIE SŁAWNY.

To wszystko ;)

Jeśli rozdział ci się spodobał to daj like lub skomentuj. To motywuje do dalszej pracy ;D 

Dziękuję xx

Blood, Magic, Love |jbffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz