-Ciiii - Danielle ponownie wybuchła płaczem i mocniej wtuliła się w ramiona Taylora, który również płakał. Większość chłopców podziwiała cudowne, chude nogi nastolatki trzymające się na wysokich czarnych szpilkach dodających jej parę centymetrów oraz pięknej czarnej sukience opinającej się na jej piersiach i biodrach a od pasa w dół delikatnie materiał sukienki falował, podwiewał przez zimowy a wręcz wiosenny wiaterek. Jednak ona nie zwracała uwagi na bandę chłopców w jej wieku pochodzących z drużyny piłkarskiej do której należał również Jeremy. Nie zwracała na nich uwagi a wręcz nie chciała gdyż brzydziła się nimi. Byli jego kolegami a tylko nie liczni z skruchą patrzyli na odkrytą trumnę gdyż reszta zatrzymywała wzrok na odkrytych nogach czy piersiach kobiet znajdujących się na pogrzebie. Dla niej był to bardzo ważny dzień. Mimo to że wciąż nie potrafiła się uspokoić musiała się z nim pożegnać. Wyswobodziła się z ramion dobrego kumpla Jeremy'ego i podeszła do trumny trzęsącym się krokiem. Nie potrafiła na niego patrzeć. Nie potrafiła widzieć go bezbronnego, leżącego bez krzty życia. Nie wierzyła. Nie mogła wierzyć że już nigdy nie otuli ją swoimi ciepłymi ramionami, że już nigdy nie poczuje smaku jego ust, że już nigdy nie poczują bliskości swoich ciał. Nie mogła wierzyć i nie chciała w to wierzyć. Chciała wierzyć że jedynie zapadł w długi sen jak zwierzęta zasypiają na zimę. Chciała wierzyć że właśnie on zapadł w zimowy dzień i już wkrótce zobaczy go i wtuli się w swojego misia. Stanęła obok trumny i chwyciła jego lodowatą dłoń w tym samym momencie wybuchając płaczem. Była zimna. Nigdy nie poczuje jego ciepła. Bała się. Bała się że została sama. A to niestety było jej największym koszmarem. Tayler z kolei widząc koleżankę w takim stanie jako jedyny z wszystkich wysunął sie kawałek do przodu by w razie potrzeby po prostu podejść do dosyć niskiej jak na jej wiek brunetki.
- Jer... - wyszeptała nachylając się nad ciałem chłopaka. Podtrzymywała się trumny gdyż było jej ciężko ustać na własnych nogach. Nie chodziło tutaj o wysoki obcas lecz o uczucia jakimi darzyła chłopaka i jakie targają nią od środka. Wręcz czuła że ktoś specjalnie robi to z jej wnętrznościami, ktoś specjalnie je wykręca - Tak bardzo cię kocham Jeremy - załkała. - Zawsze będziesz w moim sercu kochanie... boże niech to będzie sen - wyszeptała kurczowo ręką trzymając za bok trumny. - To nie miało prawa sie zdarzyć. Jak mogłeś nie uważać na te zasrane samochody? Nie możesz mnie zostawić - brunetka coraz bardziej zaczynała tracić świadomość w jakim miejscu się znajduje. Zapomniała o osobach stojących nieopodal niej i kurczowo wlepiających w nią wzrok. Zapomniała o rodzicach, o znajomych i o tuszu który stopniowo się rozmazywał. Nie chciała się malować lecz zmusiła ja do tego jej mama. Mimo to że tusz był wodoodporny to czuła że przy takiej ilości łez na pewno sie rozmaże. - Wszystko było okej, przecież nic między nami nie było źle żebyś nie starał się walczyć! Miało być dobrze Jer.
-Będzie dobrze - rozkojarzona i zrozpaczona rozejrzała się po ogrodzeniu i dosłownie mogła przyrzec, że jej serce zatrzymało się. Ujrzała przed sobą Jeremy'ego stojącego po drugiej stronie trumny.
-Jer - załkała i czym prędzej chciała rzucić sie w ramiona ukochanego.
-Stój tam proszę - zatrzymał ją głos przesiąknięty troską. - Ja nie potrafię ci tego wytłumaczyć ale zobaczymy się później - i chwilę potem po prostu zniknął a ona mimo to , że było to nierealne postanowiła wierzyć. Obiecał że sie zobaczą i tak się stanie. Schyliła się i musnęła zimne usta chłopaka.
-Kocham cię Jeremy - wyszeptała po czym odsunęła się od swojej miłości wpadając prosto w ramiona Taylera. On w tym momencie był jedyną osobą która mogła ją zrozumieć gdyż sam stracił kiedyś swoją ukochaną siostrę. Nie kryła łez. Po prostu leciały same a ona musiała się przyzwyczaić że go nie dotknie. Jedyną rzeczą nad którą myślała to czemu nikt nie zauważył Jeremy'ego? Czemu nie pozwolił jej do niego pójść? Chciała go tylko przytulić i przyłożyć głowę do jego klatki piersiowej by ponownie usłyszeć bicie jego serca które dotychczas biło w pełni dla niej. Może tylko ona go widziała? Nie... to by było niemożliwe. Może to tylko jej wyobraźnia a jego słowa były obietnicą kiedy mogli widzieć się w jej śnie? Miała nadzieję że sen, przyjemne 8,9 godzin które zazwyczaj przesypia będzie stanowił jej bliskość z Jeremy'm. Wierzyła w to. Wierzyła, że jej sen będzie błogosławieństwem dla wiecznego życia tej dwójki. Wierzyła że w śnie będzie znów mogła poczuć jego ciepło. Niestety kiedy trumna została zamknięta i banda mężczyzn w garniturach usadowiła ją w ziemi, cała jej wiara prysnęła jak wiatr a zastąpił ją jej donośny płacz. Tayler ze skruchą przytulił ją mocniej i delikatnymi i powolnymi ruchami masował jej plecy.