TOM II ☾ 5. Przemieniony ☾

25 6 1
                                        

Charakterystyczne ciepło rozlewające się po gardle zawsze budziło we mnie mieszane uczucia. Syntetyczna krew była mdła i nijaka, ale wystarczająca, by przetrwać. Zapasów mieliśmy pod dostatkiem, choć trudno powiedzieć, żeby ktokolwiek się nimi zachwycał. Gwen zdołała pozyskać je od ludzi, którzy wspierali naszą sprawę w ukryciu.

Postawiłem trzy dobrze schłodzone butelki na stole w kącie kryjówki w głównej sali. Drail i Saphire przycupnęli na dwóch skrzyniach, które służyły za krzesła i spojrzeli na butelki, kręcąc głowami.

— Śmiało, pijcie — powiedziałem, siadając naprzeciwko. — Pewnie będzie dla was paskudna, ale lepsze to niż nic.

Saphire skrzywiła twarz, przez co jej spłaszczony nos niemal zginął w fałdach zabliźniałej skóry. Podniosła jedną z butelek, przekręciła w dłoni i omiotła wzrokiem gęsty, ciemnoczerwony płyn. Wyrwała korek.

— Cuchnie jak jakieś chemikalia.

— Bo to są chemikalia — powiedział Drail, nie kryjąc obrzydzenia. — W Ashbridge nie piliśmy takich rzeczy.

— W Ashbridge nie mieliście wyboru — rzuciłem i odkorkowałem zębami butelkę. Przechyliłem ją i upiłem łyk. Smakowało jak zawsze, metalicznie, jak woda z rdzą.

Saphire jeszcze przez chwilę kręciła nosem, ale w końcu się napiła. Wykrzywiła twarz w grymasie wstrętu.

— Łeee... Naturalna... to zupełnie co innego. To... — zawiesiła na moment głos i wywaliła jęzor. — Paskudztwo...

— Jest inna — Wyprostowałem się. — Ale nie mamy tutaj lepszej. A ludzi nie będziemy...

— A zwierzęta? — przerwał mi Drail. — Nawet zwierzęca krew smakuje lepiej od tego świństwa.

— W pobliskich lasach nie ma zwierząt. A z zoo nie będziemy ich wykradać. — Uśmiechnąłem się.

— Szkoda — wtrąciła Saphire — bo nie ma porównania. Smak, moc... wszystko jest inne.

— Moc? — Zmarszczyłem brwi.

— Daje ci siłę — powiedziała, odstawiając butelkę na stół. — I to nie tylko fizyczną. Wyostrza wszystkie zmysły, refleks, szybkość...

Pokiwałem głową.

— Racja. Kilka razy próbowałem naturalnej krwi i faktycznie poczułem tę... dzikość.

— I to jest właśnie problem — zaczął Drail. — Bardzo łatwo stracić nad sobą panowanie. Taka krew uzależnia. Kiedy zaczniesz pić, chcesz więcej, i więcej. Aż całkowicie tracisz kontrolę i polegasz wyłącznie na instynkcie.

Przełknąłem ślinę i wbiłem wzrok w dal. Fala wspomnień przetoczyła się przez moje myśli, przywołując obraz tamtego dnia.

Jako świeżo przemieniony wampir, poznawałem świat na nowo. Otoczenie nienaturalnie pulsowało; każdy dźwięk, każdy zapach — wszystko było tak wyraźne, że niemal przytłaczające. Wildeyard dopiero podnosiło się po Rewolucji, pełne zrujnowanych budynków i dogasających barykad. Ulice cuchnęły strachem i potem tych, którzy przetrwali.

Szukałem sensu; szukałem zemsty. A może po prostu szukałem siebie. Przemiana była niczym śmierć, tylko gorsza, bo zamiast końca, z którego nawet nie zdajesz sobie sprawy, niesie coś nowego i przerażającego. W tamtym czasie miałem wrażenie, że jestem bardziej zwierzęciem niż człowiekiem.

Wszystko wydarzyło się w zaułku, za starą drukarnią. Dwie przecznice dalej bramy miasta wciąż obstawiali Strażnicy. Czuwali i legitymowali każdego przechodnia.

Whispers Of Thirst TOM I & TOM IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz