Hej ;3 Dopiero zaczynam przygode z pisaniem i mam nadzieję że Wam się spodoba.
-Uciekaj!
Usłyszałam z daleka czyiś głos. Po paru chwilach zobaczyłam biegnącego przyjaciela. Wziął mnie za rękę. Zaczeliśmy biec. Cała ulica stała w płomieniach. W oddali słychać było zbliżające się bombowce. Gdzieś na uboczu siedziała zapłakana dziwczynka. Spojrzałam w jej oczy. Było w nich tyle smutku,cierpienia,rozpaczy. Biegliśmy dalej. Bombowce były co raz bliżej. Po raz kolejny dało się słyszeć huk spuszczanych bomb. Po krótkiej chwili samoloty były tuż za nami. Spojrzeliśmy za siebie. Bomba spadała. Była niedaleko nas. Kiedy uderzyła o ziemie w tym samym momencie zdążyłam odskoczyć za pobliski budynek. Rozległ się huk. Byłam oszołomiona. Nie wiedziałam co się dzieje. Trwało to pare sekund. Zaczęłam się rozglądać za przyjacielem. Leżał na ulicy. Nie zdążył się schować. Szybko podeszłam do niego. Odłamek jakiegoś żelastwa trafił chłopaka w plecy przebijając go na wylot. Objęłam Mike'a. On spojrzał na mnie. Był na wyczerpaniu. Podniósł rękę i pogładził mnie po twarzy. Miałam łzy w oczach. Wszystko płonęło. Powinnam uciekać,ale nie mogłam go zostawić. Popatrzałam w jego błękitne oczy. Po czym powiedziałam:
-Kocham cię!
On spojrzał na mnie i ostatkami sił odrzekł:
-Też cię... kocham
Po tych słowach skonał na moich rękach. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać. On już nie żył. Mój przyjaciel. Chłopak, którego pokochałam, nie żył!
-Mała! Mała!
Usłyszałam czyiś głos.
-Mała!
Stawał się on co raz wyraźniejszy.
-Mała, wstawaj!
Otworzyłam oczy. Nademną stał mój starszy brat.
-Zaraz spóźnisz się do szkoły-powiedział i wyszedł.
Odetchnęłam z ulgą. To był tylko sen.Po przeczytaniu proszę o komentowanie ;) Niedługo pojawi się następny rozdział ;3