Siedziałam na kamiennym molo, które jest oddalone 15 metrów od brzegu w głąb oceanu.
Siedziałam i płakałam, płakałam z bezsilniści, z tęsknoty, samotności, a przede wszystkim za tym co miałam z Londynie. Miałam przyjaciół na których mogłam liczyć, miałam chłopaka którego kochałam, miałam ojca. Ojca, który interesował się swoją córką. Tam miałam swoje prawdziwe życie, które na zawsze pozostanie w Londynie, w moich wspomnieniach, a przede wszystkim w moim sercu.
Jack POV.
Jak zawsze o tej porze wychodziłem na plaże. Można powiedzieć, że jest to mój ryruał. Plaża była idealnym miejscem na przemyślenia, wspomnienia, medytacje i na przywołanie weny twórczej. Skorzystałem z ostatniej opcji. Spakowałem gitare do futerału. Na plaże miałem 15 min, więc nie spieszyłem się. Powolnym krokiem dążyłem do celu. Po drodze rozmyślałem o szkole, a czemu o szkole ? Sam nie wiem czemu. Do mojej klasy w przyszłym tygodniu miała dołączyć nowa dziewczyna. Nazywała się chyba Sophia Moor. Wiem o niej tylko tyle, że przeprowadziła się z Londynu i jak ma na imię.
Gdy poczułem piasek pod stopami wyłączyłem się z zamyśleń. Zdjąłem buty i stawiałem kroki w kierunku kamiennego mola. Zatrzymałem się, gdy usłyszałem płacz. Płacz dziewczyny. Zaciekawiony ruszyłem za źródłem dzwięku. Siedziała sama z podkulonymi nogami, brode miała na kolanach, a wzrok miała skierowany na zachodzące słońce. Nie wiem czemu, ale zrobiła mi się żal dziewczy. Powolnym krokiem podszedłem i usiadłem koło niej.
- Czemu płaczesz ? - spytałem się dziewczyny, gdy usiadłem obok brązowowłosej.
-Um...ja...yyy - jąkała się co było bardzo urocze.
- Spokojnie. - uśmiechnąłem się ciepło do dziewczyny.
- Jestem Johnson. Jack Johnson.- A j..ja Sop...Sophie Moor. - powiedziała przez płacz.
- Więc powiesz mi czemu płaczesz ? - spytałem Soph.
Odwróciła się do mnie i miałem idealny widok na jej twarz. Miała piękne, duże, niebieskie oczy chyba bardziej niebieskie od moich. Mały, lekko zadarty nosek. Piękne, pełne usta w kolorze maliny. Idealnie zarysowane kości policzkowe. Na jej ramiona opadały grube, brązowe włosy. Przy jej twarzy zobaczyłem niebieskie pasmo włosów. W skrócie była na prawe piękną dziewczyną, a w dodadku będzie chodzić do mojej klasy.
-Yyy...sama nie wiem. Wole nie mówić to zbyt trudne po za tym nie znamy się. - powiedziała niebieskooka patrząc mi w oczy.
Miała rację.
- Dobrze, rozumiem. No...to może cię odprowadzę ? - spytałem się dziewczyny na co się zgodziła.
- Gdzie mieszkasz ?
- Monrov Farm Drive 198. - odpowiedziała.
- To chyba przeznaczenie, ja mieszkam na przeciwko ciebie. - powiedziałem uśmiechając się do dziewczyny. Odwzajemniła gest również uśmiechem.
Będę szczery, przepięknym i przeuroczym uśmiechem.- Więc zapraszam panią na spacer.
Wyciągnąlem ku brązowowłosej rękę. Chwyciła ją i ruszyliśmy w drogę. W drogę ku nie nie znanemu. Ku nieznanej przyszłości. Nie znanym nadzieją. Ku nie znanym nam i nie znanych przeciwnościach losu, ale ruszyliśmy w tą drogę z nadzieją, która nigdy nie zgaśnie.