Niebo było pełne umykających w nieskończoność gwiazd, które swoim blaskiem rozświetlały mroki nocy. Widok ten, pomimo magicznej aury, nie sprawiał na mnie już żadnego wrażenia. Jak gwiazdy mogły zachwycać kogoś, kto widzi je nieprzerwanie od siedemnastu lat? Po pewnym czasie staje się to rutyną, tłem, drobiazgiem, na które nie zwraca się uwagi.
Jedynym źródłem światła w przenikniętym mrokiem pomieszczeniu była jedynie mała latarka, która była podstawowym wyposażeniem każdego obywatela Arki. Jej wydajność nie była jednak długotrwała - wystarczyło przekręcić włącznik kilka razy w ciągu miesiąca, żeby stała się bezużyteczna. Aby dostać kolejną trzeba było czekać przynajmniej rok, o ile zapasy w magazynie pozwalały na kolejną partię. Dzięki temu nauczyłam się oszczędzać każdy promyk światła, z czasem przestając się bać ciemności. To ciemność powinna bać się ciebie.
Latarka zaczęła powoli gasnąć, z każdą chwilą niebezpiecznie mrugając, jakby oznajmiając mi, że niedługo jej żywot dobiegnie końca. Potrząsnęłam nią kilka razy, niemal błagając, żeby zaczęła współpracować.
- Raven - powiedziałam, niespokojnie stukając w przedmiot, trzymany w mojej dłoni. - Musimy się pospieszyć.
Brunetka prychnęła cicho, odrywając wzrok od wielkiej maszyny, pierwszy raz od kilku godzin. Słowo "maszyna" było jak największym niedomówieniem - bardziej przypominało to złom, coś, co jeszcze parę godzin temu nie nadawało się nawet do otwarcia drzwi, bo groziłoby to poważnym uszczerbkiem na zdrowiu. Dzięki Raven, mała rakieta miała zależeć od ich życia lub śmierci.
- Jeśli chcesz wyjść z tego cało, siedź cicho i trzymaj tą cholerną latarkę. Jeszcze kilka przewodów.
Przytaknęłam, nie chcąc się kłócić. To Reyes była tu szefem, a ja nie miałam nic do gadania. Czułam się źle, stojąc bezczynnie i przyglądając się jak jej zwinne palce co chwila odrywają coś lub przykręcają, ale obie bardzo dobrze wiedziałyśmy, że majsterkowanie przy tego typu mechanizmach nie skończy się dla mnie dobrze. Pomimo, że nie miałam dwóch lewych rąk i może przy odrobinie szczęścia i dobrych instrukcjach dałabym sobie radę, to w tej sytuacji wolałam nie ryzykować. To była działka Raven, a ja swoją część planu z czystym sumieniem wykonałam, kupując nam trochę czasu, jak i regulator ciśnienia oraz kilka innych potrzebnych części.
Po kilku minutach, które wydawały się dłużyć w nieskończoność, za metalowymi drzwiami rozległ się odgłos ciężkich kroków.
Raven widocznie też to usłyszała, przerywając momentalnie pracę. Otarła ręce o i tak już brudny strój, rzucając przekleństwa w każdym możliwym języku. Nie było sensu nawet mówić szeptem - wiedzieli, że tu jesteśmy i nie mamy szansy na jakąkolwiek ucieczkę. Wydałyśmy na siebie wyrok śmierci.
- Musimy ruszać! - krzyknęłam nerwowo do przyjaciółki, wiedząc, że nie jest to najlepszy pomysł.
- Oszalałaś? Cinnamon, nie mamy najmniejszej szansy na przeżycie! Gdybyśmy miały kilka minut więcej...
- Mamy dwie opcje: iść na pewną śmierć jako przestępczynie lub spróbować dostać się na Ziemię. - Podeszłam do niej, kładąc rękę na jej ramieniu. - Może nam się udać.
Odgłosy na korytarzu stawały się coraz głośniejsze, sprawiając, że moje serce zaczęło niespokojnie być. Musimy działać szybko.
- Wsiadaj - powiedziała nerwowo Reyes, wchodząc do środka maszyny. - Odpalenie tego zajmie mi najmniej pięć minut.
Kiwnęłam głową, szybko zapinając kombinezon i siadając koło brunetki. Patrzyłam jak z zawrotną prędkością jej dłonie poruszają się po panelu z guzikami, co chwilę podkręcając i zmieniając różne ustawienia.
- Gotowe! - głos Raven przebił się przez szum wydawany przez maszynę, w tej samej chwili, gdy drzwi od magazynku otworzyły się. Strażnicy szli w naszą stronę, z wycelowanymi pistoletami, wykrzykując słowa, których nie mogłyśmy usłyszeć. Wrota za nami zaczęły się rozsuwać. Trzy... Dwa... Jeden...
Wystartowałyśmy. Odetchnęłam z ulgą, jednak wiedząc, że to nie koniec naszych zmartwień. Przed nami czekało najtrudniejsze zadanie ze wszystkich - przetrwanie.
______________________
OD AUTORKI:
Cześć, moi drodzy przyjaciele! sporo czasu minęło od mojej ostatniej wizyty tutaj, ale spięłam tyłek i wracam na stare śmieci. Tadaaam, mam nadzieję, że ktoś jeszcze ma ochotę to czytać (zmieniłam opis, okładkę, no i dodaję w tym momencie prolog, check it out!), w każdym razie, fajnie by było poczytać o waszych przemyśleniach na temat tego wszystkiego i widzimy się za tydzień z pierwszym rozdziałem!
CZYTASZ
northern lights • bellamy blake
Fanfiction⠀⠀⠀⠀❝Czy my tak naprawdę istniejemy? Może jesteśmy tylko naszym cieniem, tym, co pozostało z naszego człowieczeństwa.❞ ⠀⠀⠀⠀Cinnamon nigdy nie zastanawiała się nad życiem i śmiercią. Wychowana w sierocińcu, prawdopodobnie najgorszym miejscu na całej...