~Sam~
Obudziłem się gdy samochód stał. Byliśmy na stacji benzynowej. Dean siedział na przednim siedzeniu, a taty nigdzie nie widziałem. Prawdopodobnie poszedł zapłacić za paliwo. Rozejrzałem się dookoła. Na tabliczce z reklamą przeczytałem, że jesteśmy w Błoniach. Czyli czekała nas jeszcze godzina jazdy zanim dotrzemy do naszego nowego domu w Warszawie.
Jak na jesień przystało, niebo było szare i wyglądało na to że znowu zanosi się na deszcz. Westchnąłem. Odkleiłem się od szyby i sięgnąłem do plecaka. Następną godzinę mam zamiar spędzić z książką.~Dean~
Całą drogę słuchałem muzyki lub spałem. Tuż pod Warszawą tata zatrzymał się żeby zatankować. Wyjrzałem przez okno, było pochmurno. Przełączyłem piosenkę. Tata zaraz wrócił i bez słowa ruszył. W milczeniu jechaliśmy następną godzinę.
Gdy podjechaliśmy pod nasz nowy dom, byla 13:11. Spojrzałem do tylu na Sammiego - czytał książkę.-No chłopcy, wysiadamy!
Powiedział tata po czym energicznym ruchem otworzył drzwi impali i wyszedł. Przewróciłem oczami, zdjąłem słuchawki i wpakowałem je do plecaka, a telefon wsunąłem do tylnej kieszeni spodni po czym wysiadłem z samochodu.
Popatrzyłem na nasz nowy dom, nic specjalnego drzwi, okna, dwa piętra, dach.
Wszyscy troje ruszyliśmy do wejścia. Znalazłem się w holu, stąd już widziałem schody, które były na przeciwko. Zdjąłem buty.- Możecie iść i wybrać sobie pokoje
Mruknął tata i wszedł do pierwszych drzwi na prawo.
Spojrzałem na Sama, ruszyliśmy szybkim krokiem po schodach na góre.~Castiel~
Siedziałem lekko przymulony na lekcji biologii. Temat nie był ani trudny,ani nudny, ale w ustach pana Kowalskiego wszystko brzmiało nijako. Starałem się jednak skupić na jego słowach. Miałem wobec siebie dość duże i jasne wymagania.
Poza tym nie chciałem zawieść ojca, który pokładał we mnie cała swoją nadzieję. Liczył na to że choć jeden z jego pięciu synów nie będzie mia6ł problemu z dostaniem się na porządne studia i jak na razie wszystko wskazywało na to że tym wybrańcem będę ja. Michał i Lucyfer nie zabłyśli w szkole swoim intelektem, a Gabe nie wygląda obiecująco. Dla Samandriela była jeszcze nadzieja.
Zacząłem przepisywać słowa z tablicy. Samą w sobie biologię lubiłem i czesto zaglądałem do niej w wolnym czasie. Niestety z powodu naszego nauczyciela mój entuzjazm przygasał. Na szczęście był to już mój ostatni rok w tej szkole. Potem już wolność (lub studia).
Siedziałem samotnie w drugiej ławce od okna. Nie miałem w klasie przyjaciół, jedynie kilka osób które były wobec mnie uprzejme i starały się nie uprzykrzać mi mojej egzystencji. W całej szkole były może z trzy osoby z którymi mogłem swobodnie przebywać. Niestety mój młodszy brat rzadko się do nich zaliczał. Zawsze pakował się w jakieś kłopoty, w które coraz częściej, odkąd jesteśmy razem w liceum, zaczął wciągać mnie.
Gdy zadzwonił dzwonek, szybko spakowałem moje rzeczy i ruszyłem w stronę sali 15 w ktorej mieliśmy mieć język polski. Pod klasą zagadnęła mnie Charlie. Była ona mniej więcej mojego wzrostu, choć była rok młodsza, miała rude włosy i zawsze była pełna entuzjazmu. Należała ona wraz z Kevinem i Meg do lubiącej mnie świętej trójcy.~Gabriel~
Siedziałem w ławce na matmie. Myślałem nad tym czy by się nie zerwać z następnej lekcji, ponieważ poszła plota, że będzie niezapowiedziana kartkówka.
Leniwie przepisałem zadanie, które zostało zrobione na tablicy.
Gdy w końcu zadzwonił dzwonek wybawienia, wrzuciłem ksiazki i długopis do plecaka. Gdy szedłem w stronę wyjścia ze szkoły (bo postanowiłem się jednak zerwać) miałem się z Charlie, jak zwykle wymieniliśmy parę zdań. Później zaczepiłem Castiela.
