Rozdział 9

1.7K 156 22
                                    

-Kai-

- Odbiło ci?! - zapytał mnie oburzony Lloyd - Jesteśmy drużyną, a drużyna nie atakuje się nawzajem!
- Należało mu się - burknąłem, rozglądając się po twarzach zgromadzonych ludzi. Stu patrzyła na mnie z troską, a Shade wręcz kipiał ze złości. Cóż... Porządnie oberwał.
- Od teraz chowamy wszystkie urazy i jesteśmy drużyną! - warknął Cole - Bo inaczej nie pokonamy Chena.
- Taa, wiem, wiem... - mruknąłem - Lepiej powiedzcie, jak tam poszukiwania.
- Nadal nic - westchnął zawiedziony Griffin.
- Jak mamy go pokonać, skoro zapadł się pod ziemią?! - oburzył się Jay - To jest coraz bardziej pogmatwane.
- Zgadzam się - powiedziała cicho Stu - Chciałabym, aby to się skończyło.
Większość zgromadzonych kiwnęło głową.
- Teraz trzeba tylko czekać - dodał Garmadon.
Nagle Neuro kucnął i zaczął jęczeć.
- Wszystko w porządku? - Stu podeszła do niego i pogłaskała po plecach.
- Sky-skylor wysłała wiadomość! - podniósł się - Chen chciał wykorzystać jej moc do przemiany w anakondowca!
- Czyli nasze domysły się sprawdziły - mruknął Lloyd.
- Ale uciekła, prawda? - zapytała zaciekawiona Nya.
- Tak - wydusił Neuro.
- Jedziemy po nią - rozkazał Cole.
- Ja... Lepiej tu zostanę - powiedziała Stu - Na nic się nie przydam, nadal jestem ranna.
- Masz rację - Lloyd kiwnął głową - Jay, przypilnuj jej.
- Nie jestem małą dziewczynką - prychnęła.
- Ja mogę zostać - wzruszyłem ramionami.
- A ja nadal nie jestem małą dziewczynką - powtórzyła.
- Nie rób nam problemów, proszę - Jay spojrzał na nią błagalnie.
- Dobra - burknęła - Jedźcie już.
- Mówisz i masz! - uradowany Cole wskoczył do jednego z pojazdów i odjechał. Po chwili otoczenie opustoszało. Zostaliśmy sami.

Stutter usiadła pod drzewem i zamknęła oczy. Odetchnęła głęboko. Obserwowałem ją z zaciekawieniem. Było mi jej tak strasznie szkoda. Jest tutaj na wyspie, nie zna nikogo na tyle, by zaufać, otarła się o śmierć i nadal jest w niebezpieczeństwie. 

- Co się tak na mnie patrzysz? Mam coś na twarzy? - zapytała z lekkim uśmiechem. 

W sumie, była ubabrana w swojej własnej krwi, ale nic nie powiedziałem.

- Tak, wiem - odparła, jakby czytając w moich myślach - Ciągle czuję jej otumaniający zapach. 

Pokiwałem głową ze zrozumieniem. 

- Od dziecka jesteś buntownikiem? - zapytała po chwili ciszy.

Przez chwilę byłem oburzony, no bo jakim cudem wywnioskowała, że... Ale w końcu jakiś wewnętrzny głosik powiedział mi, żebym przestał walczyć z tym, kim jestem.

Westchnąłem.

- To niezbyt ciekawa historia.

- Mamy dużo czasu - trafnie zauważyła.

- Dobra - odparłem, zrezygnowany - Moi rodzice umarli jak byłem malutkim dzieckiem. Musiałem jednocześnie chronić moją siostrę jak i nas utrzymać, a byłem niezbyt dobrym kowalem. Okres dojrzewania był dla mnie trudny, czego można się z resztą domyślić.

Wyglądała, jakby się nad czymś intensywnie zastanawiała.

- Więc jak zostałeś ninją?

- Sensei Wu mnie odnalazł - odpowiedziałem z dumą - i jako czwarty dołączyłem do drużyny. W sumie, gdyby nie to, że szkielety porwały moją siostrę, to pewnie nigdy bym się nie zgodził.

- Wiesz co? - zapytała po kolejnej minucie ciszy - Jesteś spoko.

Spojrzałem na nią z rozbawieniem. 

- Dlaczego prawie zabiłeś Shade'a? - wypaliła.

- No jaaak tooo... Bo on prawie zabił ciebie, to chyba jasne - mruknąłem.

- Więc pobiłeś się z człowiekiem-cieniem o mnie? O osobę, która jest już jedną nogą w grobie? - zapytała, prawie się śmiejąc.

- Ano - burknąłem.

- Kurczę, naprawdę nie wiem, jak ci się odwdzięczyć, Kai - odparła, wymawiając moje z lekkim przekąsem.

- Naprawdę nie musisz, jako bohater czułem się zobowiązany... Poza tym, wcale nie jesteś jedną nogą w grobie! 

W tym momencie wszyscy wrócili razem ze Skylor. 

- I co? - zapytałem Lloyda. 

- Zabrali wszystkie helikoptery (zapomniałam, jak to się tam w serialu nazywało xDD) i nie możemy wrócić do Ninjago - powiedział zrezygnowany.

- Klops - skomentował Jay.

- Co teraz? - zapytała zrozpaczona Nya.

- Mogę polecieć na smoku, tylko ja go mam - stwierdził Lloyd.

- Nie, synu! Sam ich wszystkich pokonasz? - Garmadon złapał syna za ramię.

Wszyscy mieli smutne miny. W sumie, nie dziwię się.

- A co, jeśli nie tylko Lloyd może wywoływać smoka? - odezwał się nagle rozsądnie Jay (co oczywiście było do niego strasznie niepodobne).

Spojrzeliśmy na niego z przygłupimi minami.

- No bo w końcu my też mamy żywioły, no nie? - wytłumaczył się.

- Lloyd, jak obudziłeś w sobie smoka? - zapytała nagle Stu, jakby pochwalając pomysł Jaya.

- Znalazłem w sobie odwagę - odburknął.

- Więc i my musimy się odważyć... - zaczął Cole.

- Ale jak się odważyć? - powiedział z powątpiewaniem w głosie Neuro.

- Skoczcie z klifu i zobaczcie, czy obudzi się w was smok - prychnęła Skylor.

- Genialny pomysł - pochwalił Jay.

- Nie, przecież żartowałam... - zaczęła się tłumaczyć.

- Nieważne. Każde z was pewnie się tu czegoś boi - rzekł Garmadon - więc po prostu musicie się odważyć przezwyciężyć ten strach. 

Pomyślałem nad tym, czy się czegoś boję. Oczywiście, była taka rzecz, a mianowicie woda.
Wzdrygnąłem się na samą myśl o niej.

~~~
Ha! No i mamy rozdział <3 Jeszcze jakieś dwa i koniec, a potem druga część (mam ją już prawie całą napisaną, lol xD) Pozderki ;*










Wyspa Śmierci • Mistrzyni Mowy {Ninjago}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz