Rozdział 2

239 10 2
                                    

ROZDZIAŁ NIE BYŁ SPRAWDZANY
Zaczęłam leniwie przecierać oczy dłonią po czym je otworzyłam. Miałam nadzieję że był to tylko sen. Jednak kiedy rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym się znajdowałam, czyli samochodzie, uznałam że to nie był sen. Poczułam dość silny ból głowy. Musiałam o coś się uderzyć gdy zostałam wepchnięta do auta i zemdleć.
- Widzę że nasza koleżanka się obudziła. - zaśmiał się kierowca a jego koledzy mu zawturowali.
- Czego chcecie ? - warknęłam oczekując odpowiedzi której niedostałam. Samochód zatrzymał się na czerwonym świetle, koło latarni która oświetliła ich twarze. Chwileczkę. Przeciez ja ich kojarzę. To moi kuzyni. Co oni kurwa wyprawiają.
- Przecież ja was znam. - zaczęłam zyskując ich uwagę. - To wy byliście na pogrzebie mojego ojca.
- Jaka spostrzegawcza - zaśmiał się chłopak siedzący z przodu na miejscu pasażera.
- Nic nie rozumiem. Jesteście moimi kuzynami i mnie porywacie ? - oczekiwałam odpowiedzi ale nie tego że zaczną się śmiać. - Co was do cholery tak bawi ? - krzyknęłam sfrustrowana ich zachowaniem.
- Czyżby twoja mamusia nazwała nas twoimi kuzynami ? - odezwał się ponownie blondyn siedzący obok kierowcy.
- Jesteście popierdoleni - stwierdziłam pod nosem mając nadzieję że tego nie usłyszeli. Myliłam się.
- Uważaj na słowa bo możemy przestać być tacy mili a uwierz mi, nie chcesz poznać naszej ciemnej strony. - powiedział zły. Postanowiłam się zamknąć żeby ich nie prowokować. Nie rozumiem o co im chodziło kiedy zaczęli się śmiać z tego że mama mi powiedziała że są moimi kuzynami. Oni są jacyś dziwni. W ogóle po co mnie porwali ? Co oni zamierzają ze mną zrobić ? Chciałabym wrócić już do domu. Mama pewnie się o mnie martwi. Może powinnam jej posłuchać i z nią wrócić do domu. Przez kolejną godzinę siedziałam nieodzywając się i zastanawiając nad tym co się ze mną stanie.
Nagle samochód się zatrzymał. Przez okno próbowałam dostrzec gdzie jesteśmy jednak było za ciemno. Wszyscy wyszli z samochodu a już po chwili blondyn wyciągnął mnie z niego siłą.
- Pamiętaj - zaczął mówić jednocześnie ciągnąc mnie w stronę wielkiego domu. - masz się nie wyrywać ani nie uciekać bo i tak nic ci to nie da. Nas jest czterech a ty jesteś jedna, więc zanim cokolwiek zrobisz dobrze się zastanów. - kiedy skończył swoje pierdolenie wepchnął mnie do budynku a po chwili sam wszedł do niego razem z resztą.
*Oczami Justina*
Ponownie chwyciłem dziewczynę za ramię kierując ją do salonu. Kiedy już do niego weszliśmy moim oczom ukazał się siedzący na fotelu Chris.
- No w końcu. Czekałem na was. - powiedział obserwując Lily. - Czyli to jest ta córka Drake'a - zaczął iść powoli w stronę przerażonej dziewczyny. - No no no. Niezła. Nadawałaby się do reszty. - uśmiechnął się szyderczo dalej obserwując Collins. Mówiąc "do reszty" miał na myśli swoje dziwki które zaspokajały jego potrzeby.
- Przejdżmy w końcu do tego po co tu jesteśmy, Chris. - mężczyzna domyślił się o co mi chodzi więc wyjął z szuflady kilka kopert z pieniędzmi. Zaczął je rozdawać. Pierwszą dostał Taylor, drugą Conrad natomiast trzecią Matt. Już miałem wziąć do ręki moją kopertę kiedy Chris się odezwał z szyderczym uśmieszkiem. - Nie tak szybko Bieber. - odłożył kopertę na stół po czym ponownie do mnie podszedł.
- Co ty odpierdalasz do cholery ? - wkurzyłem się przez co niekontrolowanie ścisnąłem mocniej ramie Lily na co dziewczyna syknęła z bólu ale nie poluźniłem uścisku. - Należy mi się ta jebana forsa. - dodałem. Nie lubiłem Chrisa. Zdecydowanie bardziej wolałem jego brata Arthura który był naszym szefem do póki ojciec Lily go nie zabił. No nie ważne.
- Wyjdźcie chłopcy - nakazał reszcie. Kiedy opuścili salon znowu zaczął gadać. - Słuchaj Bieber. Musisz się zająć tą o to tutaj piękną dziewczyną przez kilka dni do póki nie wymyśle na jaką karę zasługuje.
- Jaką kurwa kare ?! - krzyknęła Lily. Zły ruch.
- Nie przeszkadzaj mi kurwa - wrzasnął Chris uderzając dziewczyne w policzek. Było mi jej żal. Żadna kobieta nie zasługuje na to aby być bita. Nigdy w życiu nie podniosłem ręki na żadną dziewczynę i nie zamierzam. Collins odrazu złapała się za czerwony policzek. - Może teraz nauczysz się szacunku, suko. - splunął. Nienawidził kiedy mu się przerywa. Uważał się za niewiadomo kogo a tak naprawdę był zwykłym chujem. - O czym to ja.. a no tak. Musisz się nią zająć przez te kilka dni, może nawet tygodni.
- Żartujesz sobie ze mnie ? - nie jestem żadną niańką. Mieliśmy tylko ją porwać i przywieźć tutaj. Nic więcej.
- Dostaniesz więcej kasy. - no i tym mnie przekonał.
- Zgadzam się. - spojrzałem na dziewczynę która nadal trzymała się za policzek.
- Na górze jest wolny pokój a jutro macie stąd jechać, jasne ? - powiedział Brown zanim wyszedł. Oczywiście jak zwykle nie czekał na odpowiedź.
- Jebany chuj. - warknęła Lily pod nosem na co się zaśmiałem. Ma plus u mnie.
- Chodź za mną. - powiedziałem do dziewczyny kierując się na góre. Nie musiałem się odwracać żeby wiedzieć że idzie za mną. Kiedy już weszliśmy na góre zamknąłem za nami drzwi.
- Jak już słyszałaś musimy spędzić razem kilka najbliżysz dni czy tam tygodni. Patrząc na twoją minę wnioskuję że nie za bardzo ci to pasuje. - zaśmiałem się.
- Lepsze to niż siedzenie z jakimś ochydnym, popierdolonym zboczeńcem - uśmiechnęła się sarkastycznie. Jest ona pierwszą osobą z poczuciem humoru którą porwałem.
- No nie ważne. Mam nadzieję że nie będziesz sprawiać problemów bo naprawdę nie mam zamiaru później odpowiadać za nie.
- Mhm - przytaknęła łapiąc się ponownie za policzek. Musiał ją nieżle boleć.
- A i jeszcze jedno. Nie będę cię bił jak ten damski bokser ale jeśli coś wywiniesz to ukarzę cię w inny spodób.
- Dzięki ? - odpowiedziała co brzmiało jak pytanie.
- Możesz wziąć prysznic. - powiedziałem siadając na łóżku. - Tam jest łazienka. - wskazałem na drzwi po prawej.
- Em.. Justin, tak ? - spytała.
- Tak. - zaśmiałem się.
- Nie wiem czy zauważyłeś ale nie będę miała w co się przebrać po prysznicu. - przeczesała nerwowo włosy.
- Jak dla mnie to możesz nawet spać nago. - Dziewczyna spojrzała na mnie wzrokiem który może zabić. - Spokojnie, tylko żartowałem. - Uniosłem ręce w geście obronnym po czym wyjąłem z szuflady obok łóżka swoją czarną koszulkę. Często nocowałem w tym domu, jak jeszcze żył Arthur więc mam tu kilka swoich rzeczy. - Proszę - podałem bluzkę dziewczynie na co ona tylko skinęła głową i poszła do łazienki zamykając się od środka na klucz. Dziwi mnie to że ta dziewczyna ma taki humor. Kto normalny będąc porwany tak się zachowuje ? Większość ludzi błaga o to aby ich wypuścić a ona nawet żartuje. Może to i dobrze. Nie wytrzymałbym z laską która co chwile by ryczała. Po 20 minutach dziewczyna wyszła w mojej bluzce która sięgała jej do połowy ud. Muszę przyznać że wygląda w niej seksownie. Widziałem że jest skrempowana. Nie wiedziałą co zrobić, jak się zachować.
- Widzisz ten materac ? - wskazałem brodą na posłanie po lewej stronie.
- Tak.
- Tam śpisz. - oznajmiłem kierując się do łazienki.
- Żartujesz sobie ze mnie, prawda ? - zapytała zszokowana. No tak, pewnie nigdy w życiu nie spała na ziemi. No cóż, w końcu musi być ten pierwszy raz.
- Nie żartuje. Dobranoc. - wszedłem do łazienki.
*Oczami Lily*
Co za człowiek. Mam spać na jakimś materacu kiedy on będzie spał na wygodnym łóżku. No chyba nie. Postanowiłam położyć się w łóżku zakrywając się kordłą. Usłyszałam otwieranie się drzwi, kroki i zamykanie się drzwi. Było ciemno więc nie mogłam zobaczyć kto to był.
- Justin ? - spytałam prawie szeptem. Byłam przerażona kiedy nikt się nie odezwał. Spięłam się słysząc kolejne kroki. Poczułam czyjąś ręke na moim łudzie. Już miałam zacząć krzyczeć kiedy ktoś zakrył mi usta dłonią.
- Cicho kochanie. Obiecuję że będzie to niezapomniana przygoda. - szepnął wprost do mojego ucha napierając na mnie swoim ciałem. Słysząc ten głos wiedziałam do kogo należał. Był to Chris. Próbowałam się wyrwać ale nic z tego. Mężczyzna zaczął skłądać pocałunki na mojej szczęce, następnie szyi, twarzy, dekolcie. Już miał dotknąć swoją ręką moich piersi kiedy światło się zapaliło a przy drzwiach stał wściekły Justin.
- Co ty kurwa odpierdalasz. - warknął odpychając Chrisa ode mnie przez co mężczyzna upadł na ziemie.
- Próbuję sprawić przyjemność dla naszej Lily. - uśmiechnął się do mnie obrzydliwie.
- Wypierdalaj stąd. - warknął Bieber.

No i mamy rozdział 2. Jak już napisałam nie był on sprawdzany więc mam nadzieję że nie ma błędów.
Jak myslicie co sie stanie z Lily? Wypuszczą ją? A może jednak nigdy nie zobaczy już swojej mamy?
Kolejny rozdział powinien pojawić się we wtorek, może w środę. To zależy od mojej weny. A ona niestety przychodzi kiedy chce.
Rozdział nie jest za długi ale obiecuję, że kolejne będą dłuższe.
Pozdrawiam, miłego poniedziałku <3

Porwana przez losOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz