Ratowanie niewinności

58 2 0
                                    

Panie Boże nie wiem czy istniejesz ale dziękuje ci za soboty. Rodzice wyszli rano do pracy a Liam spotyka sie dziś z Sophią. Nie muszę dziś wysłuchiwać od mamy jak źle postępuje z Melody, nie muszę spotykać sie z pogardliwym wzrokiem ojca i nie muszę wysłuchiwać próśb Liama żebym powiedziała rodzicom kto jest ojcem Melody.

-Bo najlepiej w damskim towarzystwie tak kluseczko?-Pocałowałam maleństwo w zaciśnięte piąstki.-Nie musimy sie stroić, dla siebie i tak jesteśmy piękne. Mamy damski dzień.

Jak powiedziałam tam zrobiłam, położyłam sie na kanapie ubrana w jeszcze ciążowe dresy, dzięki czemu były o wiele rozmiarów większe, a na moim brzuchu wygodnie leżała moja mała kluseczka ubrana w różowe body. Czekam jeszcze na pizze i mogę ogłosić pełnie szczęścia. Kiedyś były to imprezy i zakupy, ale z upływem czasu doceniam takie chwile jak ta. Fart chciał że gdy tylko włączyłam telewizor leciał ukochany kiedyś przeze mnie program. Teen mom. Boże ile ja sie śmiałam z tych dziewczyn...A teraz jestem jedną z nich. Nagle zaczęła sie wypowiadać jakaś stara baba, mówiła o tym że nastolatka, która ma dziecko jest szmatą, puszczalską i źle wychowa dziecko.

-Pierdolenie...

Szybko zmieniłam kanał na jakaś głupią kreskówkę, jak na zawołanie na moje słowa Melody zaczęła wręcz sie drzeć. Była głodna, tak samo jak ja. Zdjęłam z siebie bluzę i wyjęłam ze stanika pierś, mimo że karmie ją już od 8 miesięcy wciąż jest to dla mnie nowe i dziwne uczucie. Kiedy widzie jej malutkie rączki na mojej piersi , kiedy jej oczka błyszczą jak małe gwiazdeczki a jej ustka kształtują sie w uśmiech. Rozpływam sie. Nie żałuje że ją mam, nie żałuje że jej nie usunęłam.

-To dla twojego dobra malutka...-Mama położyła dłoń na moim kolanie.

Takie miejsca jak to przyprawiają mnie o mdłości. Nawet nie chce wiedzieć ile dzieci straciło życie w tej klinice. Tyle złych decyzji zostało tu podjętych. Rozejrzałam sie po korytarzu, była tu moja rodzina. Tata siedział naprzeciwko mnie i czytał gazetę, mama trzymając rękę na moim kolanie rozmawiała przez telefon, Ruth i Nicole plotkowały na temat, którego nawet nie chciałam znać. Wszyscy byli tacy spokojni...A przecież zaraz miałam zabić swoje dziecko. Tylko Liam chodził nerwowo w tą i z powrotem. Pamiętam jak płakał gdy rodzice zapisali mnie do kliniki aborcyjnej. Ale ja nie płakałam. Ja już nie mam w sobie łez.

-Liliana Payne?

-To ja..

Mój głos wydaje sie dziś cichszy niż zwykle, mój głos milczy ale myśli szaleją. Wchodzę spokojnie do gabinetu. Biel aż razi moje oczy, zbyt sterylnie, po prawo wiszą plakaty będące za aborcją,jest ich znacznie więcej niż tych będących przeciw.

-Prosze sie rozebrać i położyć. Przygotuje narzędzia.

Serce zaraz wyskoczy mi z klatki piersiowej. Zdejmuje spodnie i majtki, krępuje mnie myśl że całą rodzina tu jest, nigdy nie chciałam żeby brat i ojciec widzieli moje miejsca intymne, kładę sie na cholernie zimnym fotelu, zaczynam czytać plakaty, jest prawie 50 punktów popierających aborcje. Zaczynam je powoli czytać żeby uspokoić swoje sumienie. Delikatnie rozszerzam nogi chodź lekarz prosi żebym zrobiła to szerzej .

-No dalej przed jakimś szczylem potrafiłaś rozszerzyć nogi więc zrób to i teraz.

Tato, gdybyś wiedział jak twoje słowa bolą. Lekarz rozszerza moje nogi specjalnym urządzeniem, czuje chłód na swoich udach. Skończyły mi sie punkty do czytania, cholera musze sie czymś zająć. Czytam punkty przeciw a do moich oczu napływają łzy, przestaje to robić i po prostu łapie Liama za ręce. Lekarz wyciera ostatni przedmiot i siada między moimi nogami, powoli wsadza we mnie metalowy pręt, jest zimny jak cholera, to takie nie komfortowe.

-Spokojnie Lily chwila bólu i całe życie spokoju.

I nagle czuje TO. To ty...Jesteś moim dzieckiem,czuje cie. Chodź jesteś maleńkie czuje cie , poruszać sie we mnie. Dajesz mi znak. Ty chcesz żyć. JESTEŚ MOIM DZIECKIEM

-Stop!

Teraz nie żałuje,mam ciebie. Melody zasypia w czasie jedzenia, zmuszam ją klepnięciem w plecki do beknięcia i odkładam do łóżeczka w moim pokoju, równo z tym słyszę dzwonek do drzwi. Jedzonko! W biegu biorę portfel i otwieram drzwi rozpromieniona.

-Niespodzianka!

Cała radość znika z mojej twarzy...




Where is daddy?Where stories live. Discover now