Rozdział 24

1.9K 134 22
                                    

*Emma*

Obudziłam się sama. Rozejrzała się za Louisem. Nigdzie go nie ma. Ogarnęłam się jako tako w łazience, wzięłam prysznic i się przebrałam.

Pomyślałam, że może znajdę go przy recepcji.
Nacisnęłam na klamkę.
Zamknięte.
Drzwi są zamknięte.

No zaraz, nie jestem już jego zakładniczką. Przecież dał mi wybór. Byłam.. zaskoczona.

Po około kwadransie wrócił brunet z dwoma siatkami jakiś zakupów.

- Dzień dobry, jak się spało? Co ty taka nadąsana siedzisz?

- Możesz mi powiedzieć czemu zamknąłeś mnie w pokoju?

- No jak to po co? Och.. no tak. Emma to tak dla.. bezpieczeństwa.

-Dla chyba swojego bezpieczeństwa. Obawiasz się, że Ci ucieknę i wsypie policji? Louis, cholera, ja sama też uciekam przed prawem! I przecież ustaliliśmy, że jestem tu.. z własnej woli.

-Ja pierdole o co ty się tak wściekasz. Jak cię to tak oburzyło to przepraszam szanowną księżniczkę.

Chłopak nie krzyczał. Ale mówił bardzo opryskliwie, zrobiło mi się przykro.

Zrobił krok naprzód. Wydaje mi się, że wyczułam alkohol.

- Piłeś coś?

- Owszem. Kawę i trzy szklaneczki Jacka Danielsa. Masz z tym jakiś problem?

- Żartujesz sobie ze mnie? Nie ma jeszcze nawet 10 rano, a ty się już upijasz?

- Chyba sobie już na za wiele pozwalasz! Za kogo ty się masz, że śmiesz mi czegoś zabraniać?

- Ja chce tylko dla ciebie dobrze.

- Pierdol się wariatko.

Przesadził. Nie wytrzymałam. Wybuchłam płaczem i wybiegłam z pokoju.

Co teraz?

Jestem w obcym kraju.
Bez niczego. Bez paszportu, samochodu, pieniędzy.

Może po prostu posiedzę przy recepcji..
Nie. Nie będę taka.
Przejdę się gdzieś i postaram się nie zgubić.



-
Padam z nóg. Jest już ciemno i chłodno. Łaziłam cały dzień. Przeszłam klika pobliskich ulic i zwiedziłam kilkanaście razy każdy zakątek ogromnego parku znajdującego się naprzeciwko hotelu.

Weź się w garść Emma i po prostu wejdź do tego pokoju.
Ok. Wdech. Wydech.

Stoję w korytarzyku pokoju i pojawia się Louis. Ledwo się trzyma na nogach...

Bez słowa podchodzi do mnie, łapie mnie w talii i przyciska do ściany.

Nie. Nie. Nie.

Nie może to być kolejna osoba która mnie skrzywdzi w ten sposób.

Nie, Louis by mi tego nie zrobił.

Próbował mnie pocałować w usta, lecz udało mi się go odepchnąć. Po sekundzie znów mnie chwycił.

Zaczął całować moją szyje. Nie miałam siły go odepchnąć.

- Louis.. Proszę, nie.. Puść mnie!

Chłopak się dosłownie przyssał do mojej szyi. Jego ręce coraz bardziej wędrowały po moim, poranionym bliznami ciele.

Zaczynam panikować.

- Louis! Spierdalaj! - Krzyknęłam.

Uderzyłam go kolanem w krocze.
Brunet cicho stęknął i skulił się z bólu.

- O mój boże Emma, czy ja właśnie..?

Silny ból jego klejnotów najwyraźniej sprawił że otrzeźwiał.

Oszołomiona dalej stałam pod ścianą.

- Ja.. Ja nie myślałem.. Przep - Przerwałam mu.

- Nic już nie mów.

- Ale ja naprawdę..

- Odpierdol się już dziś ode mnie okej? Jak jesteś napalony to idź sobie na dziwki. Albo porwij sobie jakąś inną.

- Daj mi dojść do słowa!  Wyglądasz tak zajebiście uroczo w moich ubraniach. Jestem najebany, myślę cztery razy wolniej. Przepraszam, ja nie chciałem cię skrzy.. - Po raz kolejny mu przerwałam.

- Poczekaj z przeprosinami do jutra, jak wytrzeźwiejesz. Daj mi teraz spokój, albo wyjdę!

Teraz się zamknął i stał ze spuszczoną głową.

Darowałam sobie kąpiel. Z obawy, że wejdzie mi do łazienki.

Zaczęłam sobie robić posłanie na podłodze kiedy odezwał się niebieskooki.

-  Nie żartuj sobie, ja śpię na podłodze.

Nie protestowałam, bo mam już dość.
Mam serdecznie dość Louisa Tomlinsona.

Zgasiłam światło. Zdjęłam spodnie i bluzę zostając w samej koszulce. Wciąż zdenerwowana i przerażona położyłam się na łóżku i nakryłam dokładnie kołdrą.
Po niecałych dziesięciu minutach usłyszałam męski, zachrypnięty.

- Skarbie?

- Śpij Louis.

- Jesteś moim największym skarbem i nie.. - przerwałam mu.

- Jesteś pijany, więc gadasz bzdury. Śpij.

- Nie chce cię stracić.

Nie ukrywam, że zrobiło mi się ciepło na sercu...

- Mogę się położyć obok ciebie i cię przytulić?

O, nie. Po tym co mi zrobił? Jak mnie nazwał? Jak mnie obmacywał?
Mimo wszystko TO mi tak łatwo nie przejdzie.
O, nie.

- Po tym co dziś zrobiłeś nie mam ochoty spać obok ciebie. Jeśli za moment nie pójdziesz w końcu spać to przysięgam, że ucieknę.

- Nie, proszę, nie zostawiaj mnie. Proszę. Przepraszam. Tak strasznie przepraszam.

Chłopak mówił głosem bliskim płaczu. Zrobiło mi się go szkoda, ale nie zrobię nic. Nie pozwolę żeby mnie tak traktował.

Boję się jutrzejszego dnia.
Zawiodłam się na nim, miałam go za całkiem innego. Przez pewien czas myślałam że mu na mnie jakoś szczególnie zależy. Najwyraźniej się pomyliłam.

Poważnie się zastanawiam nad całkiem samotnym wyruszeniem w drogę.

Tylko co dalej? Do czego ja zmierzam?

Mam wrażenie, że zaczynam coraz bardziej coś czuć do Tomlinsona. W tej sytuacji nie bardzo mi się to podoba.




----------------------
Cholerka nie bardzo mi się podoba ten rozdział, aż mi głupio że go dodaję..

Bardzo proszę o szczere KOMENTARZE jak i również gwiazdki.

Dziękuję xx

Runaway (w trakcie poprawy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz