Potter zawsze oznacza problemy

6.2K 715 577
                                    


- HEJ, POTTER! - krzyknął Scorpius Malfoy, a jego głos wyróżnił się na tle szumu panującego w Wielkiej Sali.

- CZEGO CHCESZ, MALFOY? - odkrzyknął Albus Potter, krztusząc się ze śmiechu.

- CHCĘ, ŻEBYŚ PODAŁ MI MASŁO. - Score rozpromienił się, słysząc śmiech Albusa.

- WYSTARCZY WSTAĆ, MALFOY, TY LENIU!

- Na litość boską, przestańcie wreszcie - mruknęła Molly Weasley, siedząca obok Scorpiusa. - To już przestaje być śmieszne.

- JESTEM ZBYT NIEWYSPANY, ŻEBY POKONAĆ TAKĄ ODLEGŁOŚĆ - krzyknął Score w odpowiedzi, kompletnie ignorując Molly.

- WIĘC MOGŁEŚ SPAĆ, ZAMIAST...

- Potter! Malfoy! - Do stołu Ślizgonów podszedł Neville Longbottom, nauczyciel zielarstwa.

- Słucham, panie profesorze? - Scorpius uniósł głowę, by obdarzyć swojego nauczyciela niewinnym spojrzeniem, przynajmniej tak niewinnym, na jakie było go stać w zaistniałej sytuacji.

- Dlaczego tym razem wrzeszczysz na Pottera, siedzicie przy jednym stole.

- Wiem, panie profesorze, ale Al jest o wiele za daleko - odparł Scorpius rzeczowym tonem, nie zwracając uwagi na prychnięcie Molly Weasley.

Neville na chwilę zaniemówił, wpatrując się w Ślizgona. Doprawdy, każde nowe wytłumaczenie stawało się coraz głupsze. Ci dwaj byli kompletnie niereformowalni.

- Al siedzi trzy krzesła dalej, Malfoy - burknęła Molly, kryjąc z zażenowaniem twarz w dłoniach opartych na stole.

Scorpius zerknął na Albusa, który wbił wzrok w swój talerz, a na jego twarzy pojawił się delikatny rumieniec (który, zdaniem Scorpiusa, tylko dodawał mu uroku).

- Nie chcę więcej słyszeć waszych krzyków w Wielkiej Sali ani na korytarzach, czy to jasne? Chyba że znowu chcecie narazić Slytherin na utratę punktów - zagroził Neville.

- Przepraszamy, profesorze - wykrztusił wreszcie Albus. Dziwnie się czuł, zwracając się do niego tak oficjalnie, podczas gdy w domu był po prostu wujkiem Neville'em.

- Tak, to się więcej nie powtórzy - dodał Scorpius, kiwając energicznie głową.

Neville zmierzył ich powątpiewającym spojrzeniem, ale odszedł od stołu Ślizgonów i skierował się do wyjścia z Wielkiej Sali.

- Może po prostu zamienię się miejscami z Albusem, żebyś nie usychał z tęsknoty za swoim chłopakiem? - zaproponowała znużona Molly.

- On nie jest moim chłopakiem! - zaprotestował szybko Scorpius. Za szybko, ale zrozumiał to po czasie. Molly uniosła znacząco brwi, wzięła cały swój dobytek i podeszła do Albusa.

Score jęknął cicho i zgarbił się nieco na krześle. Właśnie cały problem polegał na tym, że Potter nie był jego chłopakiem. I w dodatku przez sześć lat, które spędzili w Hogwarcie, ani razu nie zdradził jakichkolwiek oznak zainteresowania taką zmianą w ich relacji. Malfoy dopiero teraz zaczynał rozumieć, co jego ojciec miał na myśli mówiąc, że Potter prawie zawsze oznacza problemy. Ale na pewno nie chodziło mu o takie problemy, pomyślał Scorpius. Przetarł zmęczone oczy (powinien posłuchać wczoraj Albusa i nie czytać do trzeciej w nocy, tak, kolejna życiowa porażka), a gdy ponownie je otworzył, ujrzał przed sobą sprawcę większości jego aktualnych kłopotów.

Potter zawsze oznacza problemyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz