II

2.1K 122 25
                                    

Po chwili strażnicy dostali wiadomość, zaatakowano zębowy pałac. Najbardziej przerażoną osobą była oczywiście Zęmbuszka wiedzieli, że to nie mogło znaczyć nic dobrego. Nie żeby jakakolwiek atak był dobry.

-Ruszamy nie ma czasu do stracenia!- krzyknął Mikołaj.- Polecimy saniamy będzie szybciej!

-Nie wsiąde do żadnych sań! Dobrze wiesz, że boję się latać! - stwierdził Zając.

- Jeżeli mam coś do powiedzenia wolała bym sam polecieć. Stare mikołajowye sanie nie są dla mnie kuszące.- stwierdziłem.

- Napewno?- popatrzył na mnie z błyskiem w oku.

Po chwili z podłoga się otwórzyła i wyłoniły się sanie, nie były to jak myślałem stare sanie rodem z bajek. Te miały system nawigacji wyświetlany na cholograficznym globie. Gdy elfy skończyły zaprzęgać renifery do lotu, North wydał komendę do lotu i wzbiliśmy sie w powietrze. Sanie przecinały chmury, a wiatr szarpał moimi białymi włosami. Spokojny lot przerwał nam widok koszmarów goniących wróżki. Postanowiłem działać i wyskoczyłem w górę, aby uratować choć jedną istotkę. Udało mi się, złapałem jedną z przed nosa koszmarowi, który w rewanżu sypnął mi czarnym pyłem prosto w twarz. Zaskoczony i na chwilę oślepiony dostałem cios od jednego z koszmarów i gdyby nie sanie, a dokładniej ich pasażerowie moja sytuacja nie byłaby zaciekawa. North pospieszył zwierzęta aby szybciej dotrzeć do Pałacu Zembuszki.
Po czułem jak cos wslizguje mi sie pod bluzę, była to ocalona przeze mnie mała wróżka. Sięgnąłem do niej dłonią i pogłaskałem po główce, stworzonko pisneło i przytuliło się do mojej dłoni. Spowodowało to uśmiech na mojej twarzy. Gdy w końcu dotarlsimy na miejsce, zastaliśmy Zembuszkę klęczącą i rozglądającą się nerwowo po sali. Była w szoku, Mrok osiągnął swój cel, udało mu się zastraszyć strażniczkę. Skierowałem się do zrozpaczonej Ząbek, aby ją pocieszyć. Gdy nachyliłem się, mała wróżka wczesniej dobrze ukryta wyjrzała z pod bluzy. Gdy zobaczyła swą panią wyleciała i przytulia sie do jej twarzy, witając ją seria cieniutkich pisków, zrozumiałych tylko dla Ząbek.
Nagle rozmowę przerwał pewnie głos przepełniony złem. Nad nami stał mrok.

-Jestem zaszczycony. Tyle wspaniałych postaci zebrało się tutaj tylko dla mnie. Czuje się z tego powodu ważny? Zaszczycony? Uhonorowany?

-Czego chcesz mrok! - wrzasnął zając powoli kierując łapę po broń.

-Czego ja chcę? A czy kiedykolwiek was to obchodziło. Wielcy strażnicy. Bohaterowie dzieci, wy macie wszystko czego pragnę. Macie wiarę dzieci, ich miłość i uczucia. A ja jestem postacią, która jest wyśmiewana. Czego ja chcę? Ja chcę by we mnie wierzono, tak jak dawniej gdy był tylko mrok! Ty nigdy nie zaznałeś bólu zapomnienia. Poczucia beznadziejności i samotność. Cierpienia i rozpaczy.

Pan koszmarów popatrzył na niego ze wstrętem, a potem jego wzrok przeniósł się na mnie.

-Czy to Jack Mróz? Od kiedy ktoś taki trzyma z wami. Jack? Czy nie widzisz miedzy nami podobieństwa?
Obydwoje wiemy jak to być samotnymi, niewidzalnymi dla świata. Potrzebnymi tylko by pełnić role wyznaczone nam przez Niego. Czemu nie dołączysz do mnie? Razem możemy zawładnąć tym światem.- przemowę zakończył uśmiechem, który spowodował u mnie ciarki.

- Nie jestem jednym z nich- odpowiedziałem z żalem.

- Więc teraz powinienem cię zignorować. Tak jak wszyscy inni przez te wszystkie lata. Ale wcale nie muszę tego robić.

Nagle Czarny Pan zniknął, tylko po to aby pojawić się tuż przed mają twarzą. Lodowata dłoń pana mroku złapała mój nadgarstek powodując ból. Szarpnołem ręką próbując ją uwolnić z silnego chwytu przeciwnika. Nagle Mrok nachylił się jeszcze bardziej i wyszeptał

Jack Mróz Więzień Mroku.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz