Rozdział 3

57 5 2
                                    

  Nie zasnę już tej nocy. Nie po tym, co przeczytałam. Czułam się obserwowana. Być może w tej chwili ktoś właśnie to robi. Obserwuje mnie. Ktoś mnie śledzi, albo to wszystko to jakiś głupi żart. Nie wiem co mam teraz zrobić. Powiadomić policję? Nie. W sumie to nie wiem na co czekam, przecież mogę pójść na komendę i tak dalej. Sprawa pewnie by się wyjaśniła, ale moja ciekawość przeważała nad rozumem. Chciałam się przekonać co się stanie za 25 dni. Idiotyczne, wiem.

  Po jakichś 2 godzinach rozmyślania, postanowiłam jednak spróbować zasnąć. Położyłam głowę na poduszce, która wydawała się dziś wyjątkowo niewygodna. Gapiłam się w sufit. Starałam się nie myśleć o tym co się stało. Przekręciłam głowę w stronę okna i w tej chwili zostałam oślepiona przez światło lampy, która oświetlała tą spokojną ulicę. Czyż to nie zabawne? Na zewnątrz wszystko wydaje się być normalne, spokojne. A w środku może właśnie się coś co zmienia czyjeś życie raz na zawsze. Tak jak w moim przypadku. Zapewne nikt się nie domyśli, że coś mi grozi. ,,Pozory mylą, a ludzie zawodzą''. W tym świecie można liczyć tylko na siebie. 

  Po kolejnych kilku minutach wpatrywania się w sufit, stwierdziłam, że wstanę i poprawię zasłony przy oknie. To światło lampy mnie irytowało. Odrzuciłam kołdrę w bok i lekko chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę okna, potykając się o własne nogi. Wstałam trochę za szybko i od tego zakręciło mi się w głowie. Gdy doczłapałam do okna, zobaczyłam coś czego wolałabym nie widzieć. Ktoś wybiegał z podwórka mojego domu. Zdążyłam zauważyć, że trzymał w ręce coś co przypominało spray. W myśli przeskanowałam sobie, czy nie usłyszałam jakiegoś dźwięku, który mógłby wskazywać na to, że ktoś włamał się do środka. Ale na szczęście nie przypomniałam sobie nic takiego. Pędem pobiegłam w stronę sypialni mojej mamy. Otworzyłam z hukiem drzwi. 

  -Jezu, co się dzieje!? Co ty wyprawiasz Melissa?!- moja kochana rodzicielka była lekko przerażona.

  -Widziałam jak ktoś ucieka z naszego podwórka!- w tej chwili moja mama rzuciła się po telefon.

  -Trzeba sprawd...- nie usłyszałam co powiedziała, bo wtedy biegiem udała się do salonu i jej głos zamarł.

  W salonie było otwarte okno, zawsze jest otwarte. Tym razem jednak na oścież. Razem spojrzałyśmy w jednym kierunku. Na ścianę. Był tam napis. UMRZESZ. Napisany czerwonym sprejem, wyglądało to jak krew. Moja mama w tej chwili rozmawiała już przez telefon, zadzwoniła na policję. A ja? Ja stałam nieruchomo nie mogąc oderwać wzroku od napisu. Ocknęłam się dopiero, gdy policja już się zjawiła. Powiedziałam im gdzie pobiegł ten ktoś. Dalej już urwał mi się film.

  Rano obudziłam się na kanapie. Spojrzałam na zegarek. Była dopiero 6 rano. Po chwili zobaczyłam napis na ścianie. Znowu wszystko mi się przypomniało. To okropne. Domyślam się, że policja nic w tej sprawie nie zrobi. Sprawca nie zostawił, żadnych śladów, żadnych odcisków, nic. Tylko napis.

  Wstałam i wolnym krokiem ruszyłam do mojego pokoju. Wzięłam z szafy szarą bluzę i czarne rurki. Wzięłam prysznic, rozczesałam włosy i ubrałam się. Nie chciałam budzić mamy, więc zrobiłam sobie sama śniadanie i wyszłam z domu. Szkoła. Kolejny koszmar, pocieszeniem było tylko to, że inni też muszą tu przychodzić. Szłam tak zamyślona, aż wpadłam na jakiegoś chłopaka. Był wysoki, miał ciemne włosy i ciemno-brązowe, prawie czarne oczy.

  -Przepraszam.- powiedziałam, chyba trochę za cicho.

  -Patrz jak chodzisz ofermo.- syknął nawet na mnie nie patrząc.

  -Przecież cię przeprosiłam idioto!

  -Uuu nie ładnie, najpierw potrącasz niewinnych ludzi, a potem ich wyzywasz od idiotów?- teraz patrzył  na mnie takim irytującym spojrzeniem. Znacie to uczucie, gdy ktoś patrzy na was takim wzrokiem jakby uważał się za nie wiadomo kogo?- No co? Nic nie powiesz? Szkoda, haha...

Zaśmiał się. Ze mnie. Pożałuje tego.

  -Szkoda mi marnowania czasu na takich ludzi jak ty..- uśmiechnęłam się do niego i wyminęłam obdarzając go moim niesamowicie przeszywającym wzrokiem. Zrobiłam dwa kroki do przodu i zatrzymałam się. Odwróciłam się na pięcie w jego stronę. Teraz to on wbijał we mnie swój skołowany wzrok.

  -A tak przy okazji, fajna koszula. Nie było męskich?

Jego twarz wyrażała teraz ogromną frustrację. Zrobił się czerwony na całej twarzy, ale nie odezwał się. Gdyby mógł zabijać wzrokiem, pewnie leżałabym na tym chodniku już martwa. Triumfalnie zarzuciłam włosy do tyłu i zwycięskim krokiem ruszyłam do drzwi. 

Lekcje minęły dość szybko, nie widziałam dziś Shane. Nie było go w szkole. Nie specjalnie się nim przejmowałam, ,, przyjaźniłam'' się z nim, bo musiałam. 

  Wróciłam do domu. Moja mama robiła właśnie obiad, a Dylan grał na PlayStation 4. Nie byłam specjalnie głodna więc od razu poszłam do swojego pokoju. Niestety nauczyciele nie są zbyt wyrozumiali i już na początku roku szkolnego dostaliśmy zadania domowe. Skończyłam je robić dopiero o 24. Bo w między czasie sprawdzałam Facebooka i Instagrama. I wtedy po pokoju rozległ się dźwięk SMS'a.

Od: NIEZNANY NUMER

-24 DNI. DOBRANOC.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

HMM.. ZAUWAŻYŁAM, ŻE PISZĘ CORAZ KRÓTSZE ROZDZIAŁY :D MIAŁAM DZIŚ NIE PISAĆ NIC, ALE WŁAŚNIE SKOŃCZYŁAM CZYTAĆ ,,NUMERY, CZAS UCIEKAĆ''-RACHEL WARD I MAM TAKĄ MAŁĄ DEPRESJĘ PO-KSIĄŻKOWĄ, WIĘC STWIERDZIŁAM, ŻE NA POPRAWĘ HUMORU NAPISZĘ JAKIŚ ROZDZIAŁ ;D 

DO NASTĘPNEGO! ♥

P.S.  PISZCIE WIĘCEJ KOMENTARZY ;)

   


I'm not lonley..[ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz