Nasze pierwsze spotkanie zapowiadało pomyślnie. Kontaktowałam się z Angie przez fejsa więc wszystko były "zapięte na ostatni guzik ". Cieszyłem się bardzo bo już była 10.45 a do Angie miałam iść o 11.00. Jaka była moja radość gdy weszłam do niej do domu. Angie nie ma rodzeństwa, ale ma psa-yorka, który nazywa się nazywa się Kaja. Angie okazała się bardzo miła i zaproponowała mi przyjaźń. Postanowiłyśmy się codziennie spotykać to ona u mnie, to ja u niej. Następnego dnia Angie wraz z Kają przyszła do mnie na noc. Dla Kaji przygotowałyśmy wygodne posłanie, które bardzo się jej spodobało. Kaja dostała też od nas wodę i swoje przysmaki. Nic zminęła nam na gadaniu. Tak czasami przychodziłyśmy d ok siebie na noc. Oto tak zminęły nam calutkie wakacje.