❉1❉

5.4K 269 28
                                    

Lottie przemierzała ulicę, uważnie patrząc na witryny wszystkich możliwych sklepów. Był jedenasty grudnia, więc do świąt pozostało czternaście dni. Musiała znaleźć prezenty dla swoich najbliższych, których było około dwunastu. Zawsze była roztrzepaną dziewczyną, zostawiającą każdą sprawę na ostatnią chwilę. Naukę odkładała na później, ważne terminy próbowała przełożyć, a jeśli chodziło o święta czy urodziny to właśnie kupowała prezenty na ostatnią chwilę.

Zatrzymała się przed wejściem do wielkiego centrum handlowego, który przykuwał uwagę wielkimi ekranami z reklamami i milionem światełek powieszonych na całym budynku. Mając już dwie torby, weszła do środka, żeby się ogrzać i rozejrzeć za kolejnymi podarunkami.

W domu brunetki zawsze panował chaos. Miała pięcioro rodzeństwa, kuzynostwo oraz babcię i każde z nich musiało się jakoś zmieścić w domu jej rodziców. Jej starszy brat - Zac był żonaty od dwóch lat, ale ojcem został rok temu. Mieszkał wraz ze swoją rodziną u nich w domu i nie było widać, aby mieli zamiar się wyprowadzić. Nie przeszkadzało jej to ani trochę, ale po cichu marzyła o więcej prywatności.

Była drugim dzieckiem z całej szóstki. Zac miał dwadzieścia pięć lat, ona była o cztery lata młodsza, Kate i Lindy liczyły po dziewiętnaście lat, Blake urodził się pięć lat po bliźniaczkach, a Timmy był najmłodszy i miał zaledwie siedem lat. Oczywiście Diana i Joe byli tak uprzejmi, że przygarnęli pod swój dom kuzyna od strony Joe - Franke'ego, który studiował w ich rodzinnej miejscowości. Mieli dom jednorodzinny i na całe szczęście jakoś się mieścili, jednakże codziennie z rana mieli problem z kolejką do dwóch toalet.

Lottie dzieliła pokój z Kate i Lindy. Zac zajął swoją starą sypialnię ze swoją żoną i dzieckiem, a Blake musiał się męczyć ze starszym kuzynem. Jedyny Tim miał własny pokój, ale pewnie nie na długo. Jak synek starszego brata urośnie to zamieszka z wujkiem. Babcia zajmowała pokój gościnny na parterze, a rodzice mieli swój kącik. Było ciasno, jednak nikomu to nie przeszkadzało. Wciąż było wesoło i bardzo głośno. 

Dziewczyna przechadzała się po całym centrum, szukając odpowiednich prezentów dla bliskich. Jedyne co mogło ją cieszyć to to, że miała już niespodziankę pod choinkę dla Trish - żony swojego brata i dla Kate.

Po prawie trzech godzinach spędzonych na bieganiu po różnych sklepach, brunetka nareszcie wyszła z całego budynku usatysfakcjonowana. Miała już prezenty dla większości swojej rodziny. Jedynie nie umiała znaleźć niczego dla Franke'a i swojego ojca. 

- Jejku, przepraszam! - obładowana torbami nie widziała co działo się dookoła niej i przez przypadek na coś lub na kogoś wpadła. Odsunęła wszystkie manatki jak tylko potrafiła i spojrzała na dół. Przed nią stał mały chłopczyk ze łzami w oczach. Płakał albowiem brązowooka weszła w jego domek z zapałek.

- Zniszczyłaś mój domek!

- Przepraszam, kochanie.

- Miałem go potem podpalić z moim bratem i zrobić takie fajne widowisko! Starałem się całe dwie godziny! Harry!

- Tak, Jimmy? Co się stało?

- Ta dziewczyna zepsuła mi domek! - chłopczyk o imieniu Jim wskazał na Lottie, a wtedy niejaki Harry zerknął na zdezorientowaną brunetkę. Obaj wyglądali na przemarzniętych i zmęczonych. Sumienie ją gryzło, gdy widziała smutną twarz małego bruneta.

- Przepraszam, skarbie. Może w ramach przeprosin zabiorę cię na ciepłą czekoladę?

- Nie, za pieniążki jakie miałbym dostać, kupiłbym moim kolegom z sierocińca zabawki. - przygryzła wargę, żeby nie uronić żadnej łzy i delikatnie kiwnęła głową. Odstawiła wszystkie torby na ziemię i wyjęła z torebki portfel.

- Nie żartuj, inaczej zdobędziemy te pieniądze. Schowaj to.

- Nie, ja zniszczyłam, więc ja płacę. - podała Jimmy'emu trzy banknoty i uśmiechnęła się do niego, żeby poprawić mu humor. Udało jej się, ponieważ chwilę potem na twarzy małego chłopca także ukazał się uśmiech.

- Jestem Charlotte, ale wolę jak mówi się na mnie Lottie.

- Harry, a ten łobuz to Jim.

- Mam kolegę w klasie, który ma siostrę Lottie.

- Tak, a jak się nazywa?

- Tim.

- A ja mam brata Timmy'ego. - połączyła fakty i wyszło na to, że Jim znał jej brata - Tim'a. Jednak ten świat jest taki niewielki.

- Chodź, Jimmy. Mama będzie się martwić. - zaskoczona dziewczyna zwróciła wzrok na wysokiego bruneta. Po ich krótkiej wymianie zdań stwierdziła, że byli z domu dziecka. Dlatego to było sprzeczne ze słowami Harry'ego.

- Mama? Przepraszam, że pytam, ale...

- To, że mamy kolegów z sierocińca i, że im pomagamy to nie oznacza, iż stamtąd jesteśmy. - zielonooki uśmiechnął się uprzejmie w kierunku Charlotte i podał jej zakupy.

- Jasne, przepraszam. - brązowooka zarumieniła się przez swoją bezmyślności i schowała twarz w szaliku. Na całe szczęście było tak zimno, że przez większość czasu towarzyszyły jej dwa różowe placki na jej policzkach.

- Nic się nie stało, Lottie. Miło było cię poznać.

- Och, może jednak umówimy się kiedyś na tę czekoladę? Żebym nie miała wyrzutów sumienia.

- Co ty na to, Jimmy?

- Tak! Ale weź ze sobą Tim'a! Ładnie proszę!

- Oczywiście, to może jutro? Tutaj o dwunastej?

- Jestem za.

- Ja też!

- W porządku. Do zobaczenia.

- Pa, Lottie!

- Do zobaczenia, Charlotte.

❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉

Świąteczne ff!

Kocham xx





Christmas Love❉h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz