Nagle słyszę... BUM!
No zajebiscie!
Zostało mi dosłownie z 2km, żeby dojechać na miejsce, i dupa, zlapalam gumę. Nie dość ze stoję w jakimś lesie, gdzie jest juz ciemno, ponieważ wyruszyłam późno z domu, ze wzgledu na prace, to jeszcze rozładowal mi się telefon! Żyć nie umierać, co?No wiec... Siedzę, słucham muzyki i czekam ,czekam ale nie wiem na co. Gdyby tylko...
Szlag!
Siegam do schowka na przeciwko miejsca pasarzera i wyjmuje z niego moje magiczne, jak że potrzebne wtedy urządzenie.
Powerbank!-Jezu, Jessy! Gdzie ty jesteś, kobieto wszyscy się martwilismy
-wiem, bozee, pecha mam chyba. Jestem w jakimś durnym lesie, przyjedziesz po mnie?
-to nie masz auta?
-Dziewczyno! A jak bym tutaj dotarła, na pieszo? Nie wiem no, nawigacja mówi, że jestem jakieś 2 km od tego adresu...
-dobra, czekaj, zaraz coś wykombinuje../
I tyle po naszej rozmowie, zamorduję ja kiedyś, przyrzekam.
15 minut później zauważyłam zbliżające się auto, ale zaraz to przecież nie z tej strony... Co to cholery?!
Schowalam się pod kierownicę z nadzieja, że tajemniczy kierowca nadjeżdżającego samochodu mnie nie zauważy i się nie zatrzyma. Jak że złudne były moje nadzieje.
Czekając w bezruchu w nie wygodnie niewygodnej pozycji usłyszałam stukanie w szybę. Przyrzekam, prawie serce mi wyskoczyło ze strachu.
Teraz pewnie powinnam się martwić, kto to do cholery, co zamierza mi zrobić, etc, ale nie, ja szczerze mówiąc bardziej się obawaialam jak się wytlumacze z tego w jakiej pozycji się aktualnie znajduje.
-szlag!
Wychylilam głowę z szerokim, zakłopotanym uśmiechem aby zobaczyć osobę naruszająca moja samotność.
Kolejny zawał.
Chłopak w prost idealny, ciemna cera, ciemne włosy, tylko oczy, cudowne oczy, duże jasne wyróżniające się w jego ciemnej urodzie.
Przelykajac głośno narastającą w moim gardle gule uchylilam lekko szybe
-hehe, slucham?- spytalam sie z zenujacym smiechem- Heh, pomóc w czymś?
O moj boże, znowu ten śmiech! Ochyda, ochyda, ochydaaaa. Amandaaa gdzie jesteś?!
-No wiesz skarbie, to ja się bym chciał spytać czy coś się stało bo tak się składa, że nie mogę przejechać, zablokowałaś słonko przejazd. - powiedział posyłając w moja stronę uśmiech pełen rozmawiania i KPINY.
No tak, przejazd. Walnełam w kierownice, otwierając ze wstydu i wkurwienia drzwi. I jeszcze ten esemes..
Od: Justin
To nie śmieszne , co ty odwalasz. Zachowujesz się jak bachor. Jak cie poznałem byłaś mną zafascynowana, imponowałem ci swaja osoba, KARIERĄ. teraz ci to przeszkadza?! Szmata, uszanuj moja ciężką prace.
Zapominając jak że przystojny bóg znajduje się w moim towarzystwie palnełam:
-CO ZA CHUJ!
Podnioslam wzrok znad telefonu z nie dowieżeniem i złością
-wszystko okej?- chłopak z niecierpliwieniem się dopytywał
-odwal się koleś, nie moja wina żeś wybrał to drogę tyle ulic jest w stanach! Trzeba był wybrać inną
Odwocilam się i ruszyłam w stronę samochodu zatrzaskujac za sobą drzwi.
1 2 3 4 ..
Pukanie do szyby
-czego!?
-księżniczko, nie moja wina że masz okres, ale zluzuj majty bo to, że masz problem z samochodzikime też nie moja wina.
Po chwili kontynuował.
-Wybacz, ale to jedyna droga do miejsca do którego się wybieramy.
Wybieramy? Kurde, racja, no to super skompromitowałam się przy takim ciachu, i jeszcze ten Justin! Właśnie Justin, muszę w końcu porozmawiać o nim z moją przyjaciółką, serio musiało coś się wyplaic skoro przypadkowy facet potrafi mi tak zawrócić w głowie, że o nim zapominam.
Nie wytrzymałam, oparlam głowę o żaglówek odliczając ze łzami w oczach do 10 żeby się uspokoić, na szczęście zaraz miała nas wybawić Amanda.
---------------------------------
Zrobiłam trochę chuja w tym opowiadaniu z Justina.
Spoko loko, najebal się :")