Nieskończone Odwiedziny

1.5K 129 33
                                    

W takim razie, na początek trzeba się przywitać. Hello. Tym one shotem chcę rozpocząć swoją karierę na Wattpadzie.
Soł hef fan.
-----------------------------------------------------
*Alois*

- Ach, Claude! - wykrzyknąłem, pełen entuzjazmu. Z szerokim uśmiechem wymalowanym na twarzy, podniosłem się do siadu i odrzuciłem kołdrę na bok. Mój lokaj zaraz zjawił się w drzwiach. Oczywiście z tym swoim tradycyjnym kamiennym wyrazem twarzy.
- Wiesz co dzisiaj robimy? Jedziemy do Phantomhive'a! - wniosłem ręce ku górze, śmiejąc się głośno. Postawa demona pozostawała niezmienna.
- Tak, Wasza Wysokość. - powiedział jedynie tyle, po czym przystąpił do ubierania mnie. Siedziałem spokojnie na łóżku, patrząc na niego z takim lekkim rozczarowaniem.
- Jesteś zbyt sztywny. - zauważyłem, by następnie westchnąć i zejść z posłania, całkowicie ubrany.
- Co dziś na śniadanie?

***

- Szybciej, Claude! Nie mam zamiaru czekać na ciebie. Sebastian jest od ciebie o wiele lepszym lokajem! - prychnąłem, przyglądając się z satysfakcją lekko zauważalnej reakcji demona. Ach. Jak on nienawidzi Michaelisa. Stanąłem pod obszernymi drzwiami od posiadłości Phantomhive, a Faustus zaraz pojawił się obok mnie. Ręce mi drżą. Mh! To strasznie podniecające. Zaraz zobaczę się z Cielem! Otworzył nam nie kto inny, jak Sebastian. Nie kusząc się na żadne uprzejmości, wbiegłem do środka, rozpoczynając poszukiwania młodszego. I w końcu znalazłem! Po przebięgnięciu praktycznie całego budynku. Był w swoim gabinecie. Stanąłem na środku pomieszczenia i klasnąłem w dłonie.
- Witaj Ciel! - zawołałem, po czym podszedłem do niego, gdy zdążył już wstać. Uwiesiłem się mu na szyi, przylegając do jego ciała.
- Stęskniłem się, wiesz? Pogramy w coś? Porobimy coś? - mówiłem, nie pozwlając się odepchnąć. W końcu ciemnowłosy westchnął i skapitulował.
- Nie mogę uwierzyć w to, że się przyjaźnimy... - wymamrotał i złapał mnie za nadgarstek, gdy odsunąłem się od niego. Och. Dotyka mnie!
- No to chodź na dwór. - powiedział, po czym zaczął mnie ciągnąć na zewnątrz. Pomachałem ręką stojącym na korytarzu lokajom, szczerząc się głupkowato. A potem znaleźliśmy się na świeżym powietrzu, z tyłu budynku.
- Ojej! Piknik? - przekrzywiłem głowę w bok, idąc obok Phantomhive'a w stronę rozłożonego na trawie koca. Usiedliśmy na nim i dopiero wtedy puścił moją rękę. Posłałem mu uśmiech, który został odwzajemniony jedynie krzywym grymasem. Nauczę go jeszcze się uśmiechać. I to tak ładnie.
Czas minął nam na przyjemnej rozmowie i jedzeniu przysmaków, które później zostały przyniesione przez Sebcia. Hm. Z niego też jest całkiem niezły okaz...
- Co się tak patrzysz na mojego lokaja? - zapytał Ciel, szturchając mnie palcem w bok. Zmarszczyłem czoło i przeniosłem spojrzenie właśnie na niego.
- Bo mogę. Jak patrzę się na ciebie, to tobie to nie pasuje.
- Bo ślinisz się jak Pluto na widok dorodnego mięsa.
- Sebcia?
- Też.
Obydwaj parsknęliśmy śmiechem. Westchnąłem cicho i położyłem się na miękkim kocu. Zaraz też Ciel uczynił to samo.
- Czemu się ślinisz? - zapytał, znowu mnie szturchając.
- Bo jesteś jak dorodne mięso. - odpowiedziałem, odganiając jego rękę. Że też tyle się zmieniło w naszych relacjach...
- Dzięki. A ty nie.
- No wiem, wiem. - pokiwałem głową, po czym przeniosłem się na ciało młodszego. Po prostu się na nim położyłem.
- Cieluuuuuś... A lubisz mnie trochę? - zapytałem, miziając go palcem po policzku.
- Tylko trochę. - odpowiedział. Znowu ten grymas na twarzy.
- Ja ciebie też tylko trochę.
- Ciężki jesteś.
- Dasz mi buzi?
- Nie, ciężki jesteś.
- A jak zejdę z ciebie?
- Nie.
- To nie zejdę.
- ...
- ...
- ...
- ...
- Dobra! - prychnął, kapitulując. Wydałem z siebie okrzyk zwycięstwa, po czym zsunąłem się z niego. Usiadłem, krzyżując nogi. Ciel po chwili uczynił podobnie. Patrzył przez pewien czas na mnie spod byka, aż w końcu szybko cmoknął mnie w policzek. Yah! Zdecydowanie za mało! Złapałem go za tą okrągłą buźkę, po czym wpiłem się w jego wargi. Na początku zaciśnięte, potem lekko rozchylone. Łatwiej było całować. Przerwał nam Claude. No przysięgam, ja go kiedyś pobiję! Warknąłem pod nosem i oderwałem się od zdezorientowanego Phantomhive'a. Wstałem z koca i ruszyłem ku swojemu lokajowi. W pół drogi się zatrzymałem i odwróciłem.
- Do zobaczenia jutro, Ciel! - pomachałem mu i poszedłem dalej, zostawiając zarumienionego chłopaka samego.
Ach! Jutro znowu do Cielusia!
----------------------------------------------------
Ta da!
-

Nieskończone OdwiedzinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz