Jest bardzo cicho. Nie wiem, czy ogłuchłam, czy to tylko takie wrażenie spowodowane zbyt długim siedzeniem w piwnicy. Powoli również tracę wzrok, co wprawia mnie w złość.
Gorzej już być nie może myślę.
Nagle coś czuję, na początku lekkie ukłucie, potem coraz mocniejsze jakby mi ktoś wbijał setki szpileczek w ciało. Krzywię się i wiercę, przez co niechcący nabijam się na gwóźdź wystający z podłogi. Tak mi się przynajmniej wydaje, no bo co mogłoby być jednocześnie ostre i leżeć na podłodze. Niestety nie jestem w stanie tego sprawdzić, ponieważ kompletnie nic nie widzę. Unoszę rękę i przesuwam nią po nogach, brzuchu , piersiach i w końcu twarzy. Kiedy dotykam ust , czuję na palcach coś lepkiego. Dotykam tego językiem i ze zdziwieniem stwierdzam, że jest to krew.
Moje powieki stają się coraz cięższe, a oczy chętnie by się zamknęły gdyby nie to, że mam świadomość tego, że jeśli się teraz zamkną , to na zawsze. Otwieram je wkładając w to wiele siły.
O nie, nie ma mowy, nie umrę kolejny raz! krzyczę w myślach.
Chociaż nieudolnie, kurczowo trzymam się ostatniej deski ratunku jaką jest ból.
-Ból?! - mówię podniesionym głosem.- I krew?! O cholera.
A to coś nowego. Zombie przecież nie czują bólu. Wiem , bo sama jestem jedną z nich. Nieraz dostawałam kulkę w brzuch, czy w inne części ciała. Kilka razy wbito mi nóż w plecy, dosłownie, i nigdy nie zdarzyło się, żebym krwawiła. Ba! Nawet na to nie reagowałam. A teraz?
Docierają do mnie wibracje, jakby kilka osób uderzało w ścianę lub drzwi pomieszczenia, w którym się znajdowałam. Chwilę potem na kilka sekund odzyskuję słuch.
- Nie... umrzesz. - słyszę. - Nie.. pozwolę ... na to. Gabi?Gabi! Kur...
Mimo moim sprzeciwom i próbom ocalenia , pochłania mnie ciemność.
3 dni wcześniej...
Był szary, deszczowy dzień. Na chodnikach było pełno kałuż, a z rynien opuszczonych domów skapywała woda. Oprócz deszczu, słychać było ciche pojękiwania zombie wyruszających na polowanie. Było ich mało, ale głód dodawał im sił. Poruszali się wolno, równym krokiem, lekko kołysząc się na boki. Byli jak chmara szarańczy, zjadali , co tylko stanęło im na drodze, byle było żywe.
Szłam ulicą, co jakiś czas spoglądając na mijających mnie Martwych. Tylko dzięki nim jeszcze żyłam. Brzydziłam się zabijać, co zupełnie nie pasowało do tego, kim byłam. Zazwyczaj czekałam aż przyniosą z polowania resztki ofiar, dopiero wtedy jadłam. Nie byłabym w stanie patrzeć w te udręczone twarze ludzi świadomych tego, że niedługo umrą.
Na moje spojrzenie odpowiedział tylko jeden mężczyzna. Na oko, nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia lat, ale z facetami nigdy nic nie wiadomo. Był bardzo wysoki , jak nic 190 centymetrów wzrostu, widziałam jednak , że chodzi zgarbiony, jakby przytłaczała go okrutna rzeczywistość i starał się przed nią skryć. Miał czarne włosy przeplatane niebieskimi pasemkami, a na umięśnionym ciele markową, choć podartą i poplamioną krwią koszulę oraz lekko przetarte jeansy.
Za życia nie brakowało mu kasy. pomyślałam.
W tym momencie chłopak uniósł dłoń i pomachał mi, próbując wymusić uśmiech na swojej gnijącej , choć wciąż pięknej i tajemniczej twarzy.
- Cze.. cześć!- rzuciłam.
Zrobił wielkie oczy, pokręcił głową, odwrócił się i wrócił do grupy myśliwych. Nie wiedziałam jak zareagować. Byłam pewna, że w oczach mężczyzny dostrzegłam współczucie, litość i coś, co wprawiło mnie w osłupienie. Strach.
CZYTASZ
Ciepłe ciała - moja historia.
FanfictionBardzo dziwaczna historia miłosna osadzona w realiach świata wykreowanego przez Isaaca Mariona w książce ,, Ciepłe Ciała" ( ,,Warm Bodies").