Prolog

5.6K 308 18
                                    

Znów wyszłam z domu w tą deszczową pogodę. Wiem, równie dobrze mogłam otworzyć okno, aby poczuć deszcz, jednak wolałam wyjść na zewnątrz. Deszczowa noc, jedna z wielu, a tak wyjątkowa. Może to dlatego, że nareszcie żaden człowiek nie wchodzi mi w paradę?
Szłam tak, patrząc na drogę i swoje buty, jak zwykle nie podnosząc wzroku, jak zwykle ze spuszczoną głową. Szum kropel deszczu rozbijających się o chodnik przynosił ukojenie, mogłam skupić się na nim, zamiast na własnych myślach. Znów mogłam poczuć się jak przed laty, gdy moje życie było radosne i piękne, a ja nieświadoma, nieświadoma świata i tego, ile zła się na nim kryje, ile krzywd i smutku towarzyszy ludziom na codzień. Odetchnełam głęboko rześkim, deszczowym powietrzem, gdy poczułam, że wspomnienia znów wracają. I znowu byłam w tym przeklętym centrum, a Carlin znowu stała koło mnie i śmiała się z własnego dowcipu, nieświadoma tego, co za chwilę nadejdzie. Mówiła o swoich planach na przyszłość, o tym jakie studia chce skończyć i ile chce mieć dzieci, a ja słuchałam jej, nie wiedząc jeszcze, że nie będzie jej dane dożyć kolejnego dnia...
Czy to deszcz, czy to łza ściekła mi po policzku? Chyba to drugie, bo po pierwszej łzy nadeszły i kolejne. I szłam tak, nie patrząc przed siebie, chcąc zapomnieć o wszystkim, co mnie otacza. Zrobiłam chyba ze dwa okrążenia wokół mojego bloku.
Do świata przywróciło mnie zderzenie z jakimś mężczyzną. Spojrzałam na niego ukradkiem, jednak było dosyć ciemno, a jego sylwetkę oświetlało tylko światło latarni. Moją uwagę przykuły jego oczy, piękne, szmaragdowozielone. Mruknęłam tylko, że przepraszam, po czym poszłam dalej, nawet nie słuchając, co odpowie. Nie chciałam wdawać się w niepotrzebne dyskusje, nie w takim stanie. Jeszcze chwilę czułam na sobie jego wzrok, jednak nie przejęłam się zbytnio - przywykłam do tego, że ludzie się we mnie wpatrują.
Kiedy zmęczyło mnie chodzenie, wróciłam do domu. Pierwsze co sprawdziłam, to telefon, którego nie wzięłam ze sobą na spacer. Czekały już na mnie 2 wiadomości. Obie od tej samej osoby. Tony.
Hej, zastanawiałem się, czy jesteś może w domu? Jeśli tak, to mógłbym wpaść z pizzą. Odpisz jak najszybciej, Gwen :-)
Oj, Tony, Tony, skąd ty wiesz, że jeśli chodzi o pizzę, moja odpowiedź zawsze brzmi "TAK"? Właściwie, znamy się tak długo, że trudno, żebyś nie wiedział.
Drugi SMS także był od niego. Właściwie, mogłam się tego spodziewać, bo nikt inny do mnie nie pisze.
Gwen, wszystko OK? Jak się czujesz? Mam nadzieję, że dobrze. Jeśli coś jest nie tak, zadzwoń. Martwię się (tak, martwię, wiem, że się zaśmiałaś, ale to prawda)
Miał rację. Zaśmiałam się. Tony Stark i martwienie się o kogokolwiek? Dobre sobie. Jednak postanowiłam odpisać, żeby przypadkiem nie włączył mu się tryb "starszego braciszka". Przecież nie planuję wyskoczyć przez okno, ani się powiesić, ani nic w tym rodzaju... Ten etap mam już za sobą.
Hej, wybacz, ale wyszłam z domu i nie wzięłam telefonu. Nie to, że chcę cię zaprosić, ale jeśli nadal masz tą pizzę, to wpadnij. Bez pizzy nie wpuszczę.

***********************************
Okej, to by było na tyle. Jak się podoba? Jutro prawdopodobnie wstawię nexta. Bardzo prosiłabym o jakiś komentarz, jeżeli już tu jesteś, po prostu chciałabym wiedzieć, czy ktoś to przeczytał czy tylko wszedł i wyszedł :'D
frikuskaa

NiespokojnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz