Młodzieniec ubrany w skóry zdarte z łosia , którego futro koloru ochrowego ,dawało niezwykłe ciepło (które było bardzo przydatne w krainie tak zimnej jak podnóża gór śnieżnych ), brodził po kolana w dość wąskim, bystrym strumieniu. Brzegi cieku były już trochę zamarznięte ,a na cienkim lodzie leżała odrobina puszystego śniegu. W ręku trzymał trójząb składający się z leszczynowego drzewca i kościanych grotów.Wpatrywał się w dużych rozmiarów trocia ,którego zamierzał upolować . Ryba zdawała się być bez życia , zastygła między głazem ,a wystającym korzeniem pobliskiego drzewa . Trójząb podniósł się delikatnie w górę wymierzając wprost w rybę , młodzieniec jednak nie miał go w rękach , a jedynie wskazywał nimi w trocia . Po chwili energicznie szarpnął rękoma w swoją stronę i z powrotem pchną nimi w stronę ryby. trójząb w jednej chwili wbił się w tafle wody przeszywając rybę . młody chłopak szybko złapał za rękojeść broni , nim ta zdążyła zsunąć się do wody , wyciągną swoją zdobycz. Po wyjęciu z wody okazała się większa , niż na jaką wyglądała.
Nagle usłyszał czyjś głos dochodzący z brzegu , odwrócił się , lecz nikogo nie zobaczył , więc z powrotem skoncentrował się na oglądaniu ryby , miała szaro-czarny kolor z niebieskimi plamkami w okolicy skrzeli . Potężne płetwy były na tyle ostre , że z łatwością mogły przebić utwardzoną skórę -posłużą jako groty do strzał, pomyślał jednak znów usłyszał głos.