- Pamiętam jak się poznaliśmy. Wszedłem do sklepu a ty po prostu tam stałaś. Rozdawałaś ulotki. Coś o schronisku, nie pamiętam dokładnie. Byłem zbyt zajęty patrzeniem na ciebie by zwrócić uwagę na jakieś głupie kartki. Żartuję! - uśmiechnął się wyciągając z kieszeni pomiętą i już wyblakłą ulotkę. Pomachał nią w powietrzu - Wciąż noszę ją przy sobie. Gdybyś tylko chciała, mógłbym z pamięci powiedzieć co na niej jest. Wiesz... Pamiętam nawet w co byłaś ubrana. Czarne rurki, trampki, luźna koszulka z logo batmana. Włosy miałaś opuszczone na ramiona. Te zielone oczy, które tak się iskrzyły. I twój głos... Boże. Kiedy usłyszałem jak wypowiadasz „Dzień dobry, zapraszamy do zbiórki na rzecz schroniska..." wierz mi. Pragnąłem słyszeć to zdanie do końca życia. Chciałem by rozbrzmiewało na moim ślubie i pogrzebie. Okej, może niekoniecznie to zdanie. Wystarczyłoby, gdybyś mówiła cokolwiek. Wziąłem od ciebie ulotkę i spojrzałem w oczy. Mógłbym przysiąc, że gdy nasze palce się zetknęły poczułem dreszcze. Mam nadzieję, że ty także. Wszedłem między alejki i czułem jak odprowadzasz mnie wzrokiem. Nigdy w życiu nie kupiłem takiej ilości żarcia dla zwierząt. Zapłaciłem i stanąłem koło ciebie wrzucając wszystko do oznakowanego koszyka. Pamiętam jak słodko się uśmiechnęłaś dziękując. Wyciągnąłem rękę, przedstawiłem się. „Miło mi Cię poznać, Luke." „Jestem Blair." odpowiedziałaś. Uśmiechnąłem się i nagle poczułem jak ktoś mnie przytula od tyłu krzycząc „Zgadnij kto to!". Zobaczyłem jak przestajesz się uśmiechać i się odwracasz. Chciałem stanąć pośrodku tego sklepu, pośród tych wszystkich ludzi i krzyczeć, że przytulająca mnie dziewczyna wcale nie jest ze mną. Że to moja przyjaciółka. I pamiętasz co wtedy zrobiłem? Taaak, odwróciłem się, dałem Monice buziaka w policzek i wyszliśmy. Gdy teraz o tym myślę chcę się spoliczkować. - chłopak uśmiechnął się smutno.- A parę dni później zobaczyłem cię na huśtawce w parku. Płakałaś. Podszedłem i spytałem co się stało. Odpowiedziałaś mi „Nic" z grymasem, który chyba w założeniu miał naśladować uśmiech. Wtedy pierwszy raz cię przytuliłem. Trzymałem cię w ramionach, a ty zdawałaś nie przejmować się faktem, że płaczesz praktycznie obcemu chłopakowi w koszulkę. Objęłaś mnie tak mocno, a ja zapragnąłem już nigdy nie wypuszczać cię z ramion. Chciałem wytłumaczyć Ci sytuację z Monicą, powiedzieć jak bardzo mi się podobasz. Nie zrobiłem tego. Po prostu cieszyłem się tamtą chwilą. Wiem co musiałaś o mnie myśleć. Że mam dziewczynę a flirtuję z tobą w sklepie a później siedzę i cię obejmuję jakbyśmy byli parą zakochanych. Cóż, nie przejmowałem się tym w tamtym momencie. Zgodziłaś się, żebym odprowadził cię do domu. Dużo wtedy rozmawialiśmy. Nie pytałaś o sytuację ze sklepu, a ja nie potrafiłem znaleźć słów by zacząć o tym mówić. Byłem taki głupi. Gdy wróciłem do domu napisałem do ciebie list. Potem drugi, trzeci... Pisałem i chowałem wszystko do szuflady. Mam przy sobie je wszystkie. Spędzaliśmy ze sobą coraz więcej czasu. Praktycznie nie było dnia bez naszego spotkania czy chociaż głupiego telefonu albo sms-a. Rozmawialiśmy o wszystkim, ale... dalej niczego nie wyjaśniłem, a ty mi tego nie uławiałaś opowiadając o tym, że podoba Ci się Chris. Jezu, byłem wtedy taki zazdrosny! I wtedy Calum zorganizował tę imprezę. Na której mnie pocałowałaś. Twoje usta, twój ciepły oddech, twoje dłonie w moich włosach... Chciałem zachować ten moment. Chciałem, żeby czas stanął, żeby nie istniało nic poza nami w tamtej chwili. A wtedy oderwałaś się ode mnie, spojrzałaś tymi rozbieganymi, zielonymi oczami, wyszeptałaś przeprosiny, pocałowałaś mnie jeszcze raz i wybiegłaś. Stałem tam oniemiały. Kiedy teraz o tym myślę, nie jestem nawet pewien czy odwzajemniłem ten pocałunek. Byłem jak ogłuszony. Tamtej nocy napisałem dla Ciebie piosenkę. Poszedłem pod twój dom i zamiast delikatnego światła z twojego pokoju zobaczyłem błyskające sygnały radiowozu i karetki. Osunąłem się na ziemię. Kamyki z twojego podjazdu wbijały mi się w nogi rozcinając kolana, ale nic nie mogło się równać z bólem, który czułem w sercu. Nawet nie wiesz jak chciałem usłyszeć twój głos mówiący żebym wstał z ziemi i wszedł do środka. Zamiast tego zobaczyłem twoją mamę. Stała i płakała. To mi wystarczyło. Uciekłem. Nie przyszedłem nawet na pogrzeb. Nie potrafiłem. Dowiedziałem się, że wpadłaś pod samochód. Tuż pod domem. Z mojej winy. Gdybym ci wszystko wyjaśnił, nigdy nie wybiegłabyś z tamtej imprezy. Mógłbym kupować ci kwiaty, zabierać na randki, całować, przytulać, szeptać jak bardzo cię kocham... Szeptać? Mógłbym wykrzyczeć to całemu światu. Byłaś... Jesteś tego warta. Nigdy Ci tego nie powiedziałem ale... Kocham Cię, Blair. - wyszeptał przejeżdżając dłonią bo wyżłobionych na nagrobku napisach. - Kocham Cię, a to jest wszystko czego ci nie powiedziałem. - Z tymi słowami włożył kopertę między kwiaty i spokojnie odszedł, ocierając rękawem łzy.
-Hej, Luke. Wszystko gra? - Calum, który czekał na przyjaciela w bramie, posłał mu zmartwione spojrzenie. - Co tam robiłeś tak długo?
-Mówiłem jej wszystko to, co powinienem był powiedzieć kiedy żyła. - uśmiechnął się delikatnie po czym raz jeszcze spojrzał w kierunku cmentarza. -Żegnaj, Blair - wyszeptał.