Rozdział 2-ŻE CO?!

349 15 0
                                    

Odwróciliśmy się do młodego mężczyzny. Wyglądał na kilka lat młodszego ode mnie.
-Cześć, Mark-wycedziła White.
-O co się tak wściekasz?
-Słyszałam tą drwinę.
-Sługę?-wtrąciłem się zanim zdążył odpowiedzieć.
-Nie powiedziałaś mu?
Przez ułamek sekundy spiorunowała mnie wzrokiem.
-Nie zgodziłby się.
-Mogę się w końcu dowiedzieć o co chodzi?-warknąłem.
To przestało mi się podobać. Chłopak spojrzał na mnie tak, że omal się nie cofnąłem. Ale nie, lata szpiegowania Ciemnej Strony uodporniły mnie na takie spojrzenia. W końcu Czarny Pan jest ich mistrzem. Chociaż mógłby konkurować z tym facetem.
-Grzeczniej, dobrze ci radzę. Wytłumacz mu chociaż hierarchię, mała.
-W sensie tą, którą kompletnie olewasz?-zapytała słodko.
A myślałem, że tylko ja potrafię mówić z takim jadem.
-W porównaniu z nami jesteś amatorem-kolejny, świetnie.
Dlaczego oklumencja nie działa, u diabła?! Więź? Ale przecież z nim nie mam żadnej... Chyba że to przez to, że oni są rodzeństwem. Tak, to wszystko tłumaczy. Oby to cholerstwo (czyli możliwość czytania mi w myślach) zniknęło jak najszybciej.
-Później nie będzie tak silna-stwierdził bardzo zadowolony z siebie Mark.
Nie bawisz się za dobrze?
-Bawię się wyśmienicie. Czemu akurat teraz, Catherine? Teraz, podczas wojny o Hogwart. Uratowałaś go?
-Nie-odparła krótko.
-Nie?-spojrzał na mnie.
-Nie.
-Ta, jasne. Nieważne. Jak się nazywasz?
-Severus Snape.
Wyszczerzył się złośliwie. Znałem tylko jedną osobę, która się tak uśmiecha. A właściwie uśmiechała, bo była martwa. Chociaż właściwie... ja też. Severusie, ty cholerny pesymisto, prawdopodobieństwo, że Potter też tu jest...
-Cześć, Snape.
Cholera jasna.
-Trochę o tobie słyszałem-chłopak mówił z wyraźną satysfakcją, widząc, że zaciskam zęby.-I to od twojego znajomego.
Cholera, cholera, cholera...
-Severusie?

Ale mnie wpakowałaś. Potter też może czytać mi w myślach?

Skinęła głową.

Długo?

To zależy od człowieka. Właściwie wampira.

-A co, boisz się, że poznam jakiś twój sekrecik, Smarkerusie?
-Błagam cię, Potter, ten tekst ma dwie dekady, wysil szare komórki, jeśli wogóle coś takiego masz i wymyśl coś nowego.
-Starsze wampiry mają władzę nad młodszymi-naprawdę nie lubiłem tego Marka.
Nienawiść od pierwszego spojrzenia. Zupełnie jak ze mną i Potterem.
-Więc odbieram Jamesowi to uprawnienie. Już widzę co się święci. Dobrze wiesz, że mam do tego prawo, Mark, więc nie dyskutuj.
-Właśnie-pojawiła się kolejna wampirzyca.
Bałem się śmierci, a teraz mam przerąbane jeszcze bardziej. Chociaż czy w piekle byłoby lepiej?
-Cześć. Jestem Nicole. Wampirza mistrzyni. Czemu zakładasz, że trafiłbyś do piekła?
Mhm, czyli tak się czuł Potter na lekcjach oklumencji, dobrze wiedzieć. Nie, cofam to, ta wiedza wcale nie była mi potrzebna. Ja naprawdę rozumiem, że moje myśli są niesamowicie interesujące, ale bez przesady.
White się zaśmiała.
-Lily-mruknęła z lekkim uśmiechem starsza wampirzyca.
Moja kochana Lily się pojawiła. Może nie będzie tak fatalnie...
-Pani?-zauważyła mnie.-Co on tu robi, pani?
-Stał się wampirem. Oprowadzisz go po dworze i okolicy.
-Muszę ja, pani?
Wyraźnie unikała mojego wzroku.
-Lily, nie będę z tobą dyskutować. No już-była dziwnie łagodna jak na wampirzą mistrzynię.
Lily normalnie nie była taka posłuszna i pokorna.
-Ja też słyszę twoje myśli, Snape.
Świetnie.
-Idziemy?
Skinęła niechętnie głową.
-Severusie, Lily ci wszystko pokaże.
Zabiję White. Co za... nieważne...
-Aha, i ty też powinieneś zwracać się do mnie ,,pani".
Piekło. Trafiłem do piekła. Nigdy nie zwrócę się do byłej uczennicy ,,pani"! W chwili kiedy to pomyślałem poczułem ostry ból głowy. Co, do cholery?! White uniosła brwi.
-Mogę to zrobić mocniej.
-Snape, zamknij się i chodź zanim Pani straci cierpliwość-powiedziała chłodno Lily, zanim ja się odezwałem.
Chwyciła mnie za ramię i przeniosła nas za złotą bramę zanim zdążyłem zareagować. Za bramą była ta sama willa, którą zobaczyłem, kiedy teleportowałem się razem z White, ale z przodu. Poszliśmy w stronę miasta.
-Przyjemniaczek z mistrza Jamesa, co?
-Trafił swój na swego.
-Nie zamierzam się z tobą użerać, Snape. Już wystarczająco irytuje mnie James.
-Zawsze możemy się zaprzyjaźnić.
-Albo możesz mi po prostu nie zawracać głowy-odparła zimno.
-Moja opcja jest lepsza.
-Jak dla kogo.
-Twoja elokwencja czasami mnie dobija.
-Tak jak mnie twoja sympatia do gryfonów. Myślisz, że nie wiem co się działo w Hogwarcie przez te wszystkie lata?
No nie.
-Żyję uprzedzeniami jak każdy ślizgon.
-Aha. Rozumiem, że powinnam ci przebaczyć jak przystało na wspaniałomyślną gryfonkę?
Westchnąłem.
-Ciągle się wkurzasz za ten piąty rok, tak?
-Ty też.
-Ja jednak widzę różnicę.
-Jest niewielka.

Dasz mi w twarz, jeśli cię teraz pocałuję?

Nie wiem, kiedy zdążyła się zaczerwienić, ale stanęła jak wryta. Też się zatrzymałem i uśmiechnąłem się ślizgońsko.
-Żartujesz?
-Nie.
-Ty nadal mnie... lubisz?
-Kocham, Lily-pocałowałem ją.
Przez krótką chwilę chciała mnie spoliczkować, ale w końcu oddała pocałunek. Po kilkunastu sekundach się od siebie oderwaliśmy.

Jak ty słodko wyglądasz z różowymi policzkami.

Tym razem to ona mnie pocałowała.
-Idziemy dalej?-szepnęła, odsuwając się ode mnie.
-Jasne.
Już mi się tu podoba.

Severus Snape-wampirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz