Nazywam się Justin, mam 8 lat, interesuje mnie muzyka. Pochodze z biednej rodziny. Nie mam zupełnie nic
Pewnego pięknego wieczoru Justin jak zawsze wziął gitare i wyszedł. Gdy doszedł pod teatr, rozpakował gitare z pokrowca. Pokrowiec położył przed sobą, i zaczął grać pękne utwory. Było to dziwne bo zazwyczaj ludzie nie interesowali się nim, omijali go bez słowa współczucia. Lecz tego wieczoru było inaczej... Nagle wokoło Justina stanęła dostć duża gromada ludzi. Przyglądali się mu, czytając kartke przypiętą do pokrowca ' NIE MAM ZUPEŁNIE NIC'. Pewna grupka nastolatków zauważyła chłopca i podbiegła do niego:
- Jaki biedak! Hahaha! - wyśmiewali siè chłopcy.
-Nawet na buty go nie stać! Hahaha! - Justinowi zrobiło się przykro...
Nie ma co się dziwić.
-nie wychowane bachory...- mruczał bod nosem Justin.
-Nie mogę się poddać! - pomyślał Justin i grał dalej próbując ignorować chłopców. W końcu sobie poszli...Justin tego wieczoru uzbierał naprawde dużą sume pieniędzy. Znaczy dla Justina to było dużo...