Jak wyglądał mój ostatni tydzień? Uciekłem z więzienia, wróciłem do niego i znowu uciekłem (dla odmiany), straciłem wymarzoną dziewczynę i jedynego przykaciela. Do tego zaraz rostrzaskam się o ziemię. Jak do tego doszło? Taki koniec był mi pisany od samego początku.
Urodziłem się 20 lat przed bitwą o Havin. Byłem tak zwanym "Dzieckiem ognistej wody". Efektem nieudanych zabaw ludzi z DNA. Zostałem wyhodowany na zamówienie. Jak zwierzę.
Miałem być Ochroniarzem. Jednym z tych napakowanych, wysokich facetów pilnujących ważnych miejsc. Narzędziem w rękach wielkiej korporacji. Ale coś nie wyszło. Zamiast silnego Ochroniarza, wyrosłem na chudzielca bez mięśni.
Oprócz mnie, Oni stworzyli także mojego brata bliźniaka. On wyszedł idealnie. Dokładnie tak, jak nas zaplanowali. Nienawidzę go. Cokolwiek robiłem, on robił to lepiej. Oprócz wpadania w tarapaty i obrywania.
Zawsze, gdy spotykaliśmy się z innymi przyszłyni Ochroniarzami dawałem plamy, a on popisywał się i zdobywał kolejnych przydupasów. A ja zdobywałem kolejnych, którzy uważali mnie za zero.
To wystarczyło, żebym zaczął nienawidzić wszystkich ludzi. Jednak mimo nienawiści, nadal chciałem im pomagać, chciałem ich chronić. Pewnego dnia włóczyłem się korytarzami laboratorium, gdy usłyszałem głos jednego ze Stwórców.
"Musimy się go pozbyć. Już wiemy, że nic z niego nie będzie." mruknął. "Masz na myśli HR20078?" odpowiedział inny. "Tak, tego śmiecia. Powinniśmy się go pozbyć" powtórzył pkerwszy. "Dajmy mu tydzień. Podwojcie trening. Może wepchnie się go jakiemuś mniej zamożnemu biznesmenowi."
W tym momencie zrozumiałem. Zrozumiałem, że dla ludzi jestem nikim, jestem tylko towarem o określonej wartości i żaden mój czyn tego nie zmieni. To ja byłem HR20078. Nie miałem ochoty wylądować na biologicznym śmietniku.
Wtedy objawiła się moja smykałka do maszyn zagłady.Przez ten tydzień, niepostrzeżenie budowałem coś, co pozwoliło mi się stamtąd wyrwać. W dniu, w którym miałem pójść pod topór, urządzenie było gotowe.
Już nie pamiętam co to było, ani jak działało. Pamiętam tylko, że to coś pozwoliło mi po raz pierwszy ujrzeć słońce. I wtedy po raz pierwszy przeszkodził mi on. Mój idealny braciszek.
Okazało się, że mięśnie to nie wszystko. Pokonałem go, ale nie miałem serca go zabić. Żałosne. Teraz bym się nie zawachał. Nieważne. Byłem wolny. Zaszyłem się w starym magazynie.
Zacząłem myśleć. Myśleć, co teraz zrobię. Kim będę. Zacząłem myśleć, co w swoim życiu zrobiłem. Same złe rzeczy. Czy to było moje przeznaczenie? Zaraz! Może właśnie tak! W tym jednym byłem dobry. W byciu złym. A skoro mam być zły, to będę w tym najlepszy.