Gdy się obudziłam było pusto, byłam sama w pokoju. Leżałam w łóżku, nie wiem jak długo, ale to nie był mój pokój ani moje łóżko, byłam w szpitalu. Białe ściany, biała pościel, biała podłoga wszystko było takie jasne i czyste. Jedyna rzecz która się odróżniała to był wazon z zwiędłymi kwiatami stał obok mnie. Próbowałam wstać, po kilku próbach udało mi się, szłam w kierunku drzwi, nie pamiętam jak to się stało, że tam wylądowałam, ale chciałam się dowiedzieć. Kiedy je otworzyłam zobaczyłam korytarz, był on spustoszały nie było tam jak w poprzednim pomieszczeniu nie było czuć spokoju tylko strach, wszędzie leżały jakieś papiery, kurz i brud. Poszłam poszukać coś w co bym mogła się ubrać i przy okazji zwiedzić trochę szpital. Nikogo nie było ani żywej duszy tylko ja. W pewnym momencie doszłam do pokoju z zagubionymi rzeczami próbowałam włączyć światło, ale nie było prądu,co mnie trochę zdziwiło, ale nie przeszkodziło w ubraniu się w jeansy, niebieski t-shiert, bordową bluzę, tenisówki i czapkę z daszkiem. Chciałam wyjść z szpitala, ale drzwi były zamknięte spróbowałam wyjść wyjściem awaryjnym, ale też było zamknięte długo szukałam innego wyjścia, ale nic nie znalazłam. W końcu doszłam do otwartych drzwi były one na dachu, kiedy wyszłam, tego co zobaczyłam już nigdy nie zapomnę......