Na samą myśl o tym, że wraca do szkoły przewracało jej się w żołądku. Od dawna tego chciała, lecz wcześniej nie była na to gotowa. Tamten czas opierał się na długich rozmowach z bliskimi i psychologiem, wmuszaniu w nią jedzenia oraz wiecznym nieodstępowaniu na krok. Rodzice bali się zostawiać ją samą w domu. Mimo iż wszystko szło w jak najbardziej dobrym kierunku, woleli dmuchać na zimne. Może i z boku wyglądało to śmiesznie, ale ten koszmar odcisnął piętno nie tylko na Irin, ale również na jej najbliższych.
Nie wiedziała, czy będzie w stanie znieść te wszystkie ciekawskie spojrzenia, których na pewno będzie wiele. Nie miała najmniejszego również pojęcia, czy stawi czoła społeczeństwu i zdoła się w nie ponownie wgryźć. Czuła się niczym zagubiona dziewczynka, jak Alicja w Krainie Czarów.
Ale kiedy Jordan rzucił się na nią z komicznym piskiem, a później dołączyła do niego roześmiana Lisa, wszystko stało się dla niej jasne. Podczas gdy oni tulili się do niej, robiąc grupowego miśka, ona zdała sobie sprawę, że dzięki nim przetrwa wiele. Że przy nich czuje się jak w domu.
- A mówiłem ci żebyś więcej jadła, ty chuda wariatko - chłopak rozczochrał jej idealnie ułożoną fryzurę.
- Hej, kolego, łapy precz od moich włosów - zmrużyła oczy, patrząc wprost na niego, po czym wybuchnęła śmiechem. Tak strasznie jej brakowało przekomarzania się z nim.
- Ano tak - sapnął Jordi. - Zapomniałem, że to dopiero dozwolone na czwartej randce... - teraz ona przywaliła mu w bok z otwartej dłoni.
- Boże, jak ja się za wami stęskniłam - przytuliła ich ponownie, tym razem dołączył do nich jeszcze Phil.
- Za mną też? - Harry odezwał się zza ich pleców. Corinne odwróciła się w jego stronę, prawdę mówiąc nie wiedząc jak zareagować, ale jego uśmiech sprawił, że nie mogła się wręcz powstrzymać przed uściskaniem go. Chłopak przez chwilę trwał w zaskoczeniu, po czym również objął jej kruche ciało, wdychając zapach mango, który wydzielały jej rude włosy. - Jestem obrażony. Nie odwiedzałaś mnie w piekarni - burknął, co dziewczyna skwitowała cichym śmiechem i odsunęła się od niego. Poczuł dziwne ukłucie w okolicy mostka, kiedy to uczyniła.
- Wiem - mruknęła Irin. - Nie dałam ci zarobić. Jestem straszna...
- Okropna - skwitował Hazza uśmiechając się od ucha do ucha.
- Ej - rudowłosa zmarszczyła czoło. - Nie musiałeś tego mówić. Zaraz to ja się obrażę - skrzyżowała ręce na piersiach i spojrzała na niego z ukosa. Brakowało jej tego wszystkiego. Nabijania się z dziwnych, bezsensownych rzeczy, których nie rozumiał nikt inny oprócz nich. Czyżby w końcu znalazła swoją przystań?
*
- Złamałam paznokieć - zamarudziła Meg, oglądając swoją dłoń w świetle zimowego słońca. - Hazz, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - zerkała na swojego chłopaka z powątpiewaniem. Kędzierzawy dopiero po chwili obrzucił ją niewyraźnym spojrzeniem, jakby wracając z odległej krainy. O czym myślał? Sam do końca nie wiedział, ale od jakiegoś czasu coś uporczywie tłukło mu się po głowie. Wsadził ręce do kieszeni, chociaż Megan oczekiwała iż obejmie ją albo chociaż złapie za zziębniętą dłoń. W gruncie rzeczy wolałaby spędzić to popołudnie w domu, gdzie było ciepło i przytulnie, a nie w parku, przysypanym grubą warstwą śniegu. - Harry - powtórzyła dziewczyna z naciskiem, nie doczekawszy się żadnej reakcji ze strony szatyna.
- Słucham - odrzekł chłopak bezbarwnie. Tak naprawdę nie miał pojęcia o czym mówiła do niego Meg i sam przed sobą odkrył, że wcale go to nie obchodzi.

CZYTASZ
All those fairytales are full of shit
FanfictionCzy istnieje jakikolwiek sposób żeby stworzyć opis, który zawrze wszystko, a zarazem pozostawi nutkę tajemniczości, żeby czytelnik mógł sam ją odkryć? Chyba tylko magia dałaby tutaj radę. Tymczasem jedynymi czarami, którymi dysponujemy są... słowa...