Harry budzi się od łóżka odbijającego wokół niego i małych, zimnych palców dźgających jego policzki.
- Mph, Lou - narzeka, odrzucając dłoń i zawija palce dookoła nadgarstka chłopaka - Czas na spanie!
- Nie, Harry! Są święta! Mam 24 lata, pada śnieg i domagam się herbaty i prezentów!
Harry wzdycha, długo i wyczerpująco, przed przewróceniem się na bok. Zerka jednym okiem i widzi roztrzepaną, karmelową grzywkę Louisa, stojącą w wyobrażalnie wszystkie strony. Jego oczy promienieją i złośliwie trzyma dolną wargę między zębami. Jest przekonany, że jeśli nie wstanie w przeciągu następnych kilku minut, Louis wyleje na niego lodowatą wodę, drań.
- Dobra, ok. Idź nastaw czajnik i będę tam za sekundę - przyznaje, rozciągając dłonie nad głową, by jego plecy strzeliły.
Louis uśmiecha się szeroko i pochyla, wypuszczając miętowy, chłodny oddech na usta Harryego. - Wesołych Świąt, Hazzababe.
- Wesołych Świąt, Lou.
Wyskakuje z łóżka i pędzi do drzwi, puszyste, czarne skarpetki ślizgają się po ciężkim drewnie, kiedy zakręca za rogiem. Harry potrząsa na niego głową i siada powoli. Jego ciało jest obolałe i błaga, by położył się z powrotem, ale wie, że nie może. Spoglądając na zegarek, zauważa, że jest dopiero 9 rano i przeklina swojego chłopaka, mimo tego iż jest tego wart. Oto co dostaje po umawianiu się z kimś, kto potrafi być na nogach o świcie dla prezentów świątecznych. Ma masę młodszego rodzeństwa, które mentalnie go do tego przygotowały. Nie tak jak Harry. Gemma zazwyczaj lubiła spać co najmniej do 10.
Louis krzyczy na Harryego, żeby zabrał swój leniwy tyłek z łóżka, aż w końcu zyskuje siłę i wstaje. Pozbywa się resztek snu z oczu i przebiega dłońmi przez włosy. Przebiegają go dreszcze i szpera w swojej szufladzie, dopóki nie znajduje pary starych spodni i za dużego swetra, i wciąga je na swoje nagie ciało. Co równie dobrze, może być trochę za skromne na święta.
Patrzy w lustro, by zobaczyć swoją szyję pokrytą fioletowymi i czerwonymi znakami i uśmiecha się do siebie. Louis naprawdę poszedł do miasta wczorajszego wieczoru, ale czego Birthday Boy chce, to Birthday Boy dostaje. Harry naprawdę nigdy nie może mu niczego odmówić. Nigdy.
I Louis definitywnie dostał dużo zeszłej nocy. Prawdopodobnie dlatego Harry czuje się tego poranka tak flegmatycznie.
Harry człapie do salonu, żeby zobaczyć dwa odseparowane stosy prezentów pod ich oświetlonym drzewkiem świątecznym. Znajduje Louisa, siedzącego już obok swojego stosu, ciepły kubek herbaty przyciśnięty do ust i błyszczące ze szczęścia oczy.
- Czas na prezenty! - ćwierka Louis, kiedy Harry siada po jego drugiej stronie. Podaje Harryemu jego kubek herbaty i oboje biorą długie łyki ciepłej cieczy, by zwalczyć poranny chłód ich domu.
- Tak, prezenty! - odpowiada, uśmiechając się figlarnie do Louisa. Teraz, kiedy zaczyna się rozbudzać, czuje jak jego klatka piersiowa trzepocze z podekscytowania.
Oboje atakują swoje prezenty i rozrywają papier na lewo i prawo, ścigając się, kto pierwszy otworzy swoje. Louis triumfuje nad swoją nową parą Tomsów, a Harry śmieje się, kiedy widzi, że dostał od Louisa całą kolekcję świeczek o zapachu bananowym. Harry rozpakowuje nowy notes i uśmiecha się. Louis musiał zauważyć jak jego stary jest cały wypełniony bazgrołami i tekstami. Louis otwiera kolejne pudełko i wyjmuje jasno-niebieski kaszmirowy sweter, mrucząc, kiedy przebiega palcami przez materiał.
- Jaki miękki - uśmiecha się do chłopaka - Dzięki, skarbie.
- Więc załóż go - Harry odpowiada, mrugając na Louisa.
CZYTASZ
Just One Thing I Need (larry one shot)
FanfictionHarry budzi się od łóżka odbijającego wokół niego i małych, zimnych palców dźgających jego policzki. - Mph, Lou - narzeka, odrzucając dłoń i zawija palce dookoła nadgarstka chłopaka - Czas na spanie! - Nie, Harry! Są święta! Mam 24 lata, pada śnieg...