Odwracam wzrok, zwabiony chmarą wrzasków dobiegających z sąsiedniej ulicy. Zawracam, zmierzając w stronę przekrzykujących się głosów. Ikebukuro wygląda dzisiaj wyjątkowo nieszkodliwie. Chłodny powiew jesiennej bryzy mierzwi moje niesforne włosy.
Wyglądam zza rogu. Shizuo stoi pośrodku, grożąc palcem niskiemu mężczyźnie, który zdaje się być całkowicie przerażony. Gestykulując, wyraźnie stara się uspokoić blondyna.
Głośno szorując butem, wychylam się i bacznie wstępuję na środek ulicy. Kilka osób spogląda na mnie ze zdziwieniem, pozostali sprawiają wrażenie nieznacznie zainteresowanych.
Uwaga, która w nagłej chwili skupia się na mojej osobie, sprawia, że również Shizuo przenosi swoje spojrzenie. Widzi mnie stojącego z lekko odchyloną głową w tył i prowokująco zaciśniętymi ustami. Na jego gniewnej twarzy pojawia się zdziwienie, prawa ręka opada w dół, by po chwili zacisnąć się w pięść. Złość spina wszystkie jego mięśnie, zmuszając do zaciśnięcia warg w cienką linię.
Z jego gardła wydobywa się głośny pomruk. Uważnie obserwuję ruchy jego silnych dłoni, kiedy chwyta przydrożny znak, wyrywając go z betonowej powierzchni i celując prosto w moją stronę.
W ostatniej chwili unikam zderzenia, pozwalając pociskowi ominąć mnie w odległości kilu centymetrów i zarazem powiększając w ten sposób wzburzenie blondyna.
Na mojej twarzy maluje się triumfalny uśmiech. Zaciskam powieki, opierając dłoń na biodrach, by zaznaczyć swoją satysfakcję.
Shizuo drży, przepełniony gniewem, przeszywając mnie rozwścieczonym spojrzeniem.
- IZAYA!
Jego donośny krzyk roznosi się po całym mieście, zwracając coraz więcej uwagi ze strony ciekawskich gapiów. Rzucam się do ucieczki, gnając między zatłoczonymi ulicami Ikebukuro i próbując uchronić się przed morderczymi zamiarami mojego wroga. Ulubionego wroga.
Znam każdy zakamarek, każdą drogę, każdy skrawek tego miasta, pełnego przepychu i niecodzienności. Używając stałych skrótów, szybko przemierzam drogę, docierając wprost do swojego wieżowca, przy okazji czmychając przed Shizuo szybciej niż byłem w stanie przewidzieć.
Wbiegam do swojego apartamentu i opieram się o framugę drzwi. Adrenalina opada a moim ciałem wstrząsa fala śmiechu, przez co dławię się, nie mogąc opanować emocji.
Siadam, wygodnie opierając się na obrotowym krześle i biorąc głęboki wdech. Szaleńczy uśmiech wciąż krąży na mojej twarzy.
Słysząc głośny łomot poprzedzający wbitą w drzwi frontowe pięść, przechylam głowę na prawo, odrobinę zaciekawiony.
Podchodzę do drzwi, nasłuchując uważanie.
- Otwieraj drzwi, Izaya – do moich uszu dociera wyraźne syknięcie.
Uchylam zawiasy, stając przed natarczywym gościem.
- Shizuś?
Blondyn wpada do środka, zatrzaskując drzwi i przypilając mnie do pobliskiej ściany. Kręcę ironicznie głową.
- Nie sądziłem, że zdecydujesz się mnie odwiedzić – mruczę, zauważalnie przygryzając dolną wargę.
Shizuo dostrzega mój dwuznaczny gest.
- Nie mam zamiaru się z tobą zabawiać – warczy, owijając moje ucho swoim gorącym oddechem.
Uśmiecham się lekko.
- Czyżby? – mówię, prowokująco kręcąc biodrem w jego stronę.
Przez moment dostrzegam, jak ze sobą walczy. Widzę to. Widzę wahanie, przeplatane z głodującym pragnieniem.
CZYTASZ
[Drrr!!] Żądza
FanfictionJak głęboka jest nienawiść między Shizuo a jego odwiecznym wrogiem, Izayą? Seria: Durarara!! Pairing: Shizuo x Izaya Ograniczenia: R+ (+18)