Rozdział 1

1.1K 83 18
                                    


Tę historię dedykuję niezastąpionej Juliette, która jest pomysłodawczynią opowiadania oraz wszystkim fanom. 

Tutaj utwór o fankach Beatlesów, może odnajdziecie w nim siebie: https://www.youtube.com/watch?v=DSXK73lS0JE

----------------------------------------

Spojrzałem na zegar wiszący w kuchni, wskazywał 16.20  Zostało mi dziesięć minut do wyjścia, dzięki temu na miejsce dojadę o 17.00. Mam kilku znajomych w policji, dlatego wiem, o której i gdzie rozpocznie się dochodzenie. Usiadłem przy stole i zacząłem przeglądać album ze zdjęciami Holmesa, zrobiłem ich już wiele, niekoniecznie osobiście, inni fani mi pomagali. Teraz kolekcja zrobiłaby wrażenie na każdym. Przedstawiała mężczyznę przed domem, w NSY, pochylającego się na ciałami, w szpitalu St. Barts. Gdziekolwiek sobie zażyczycie, pójdę tam.  Ten dzień miał być wyjątkowy, zamierzałem zaprosić młodego detektywa na coś w rodzaju randki, o ile randkowanie z geniuszem jest możliwe. Miałem nadzieję, że tak, chociaż długo się nim interesowałem i raczej nie interesowały go uczucia oraz inne błahostki. Cóż, zawsze warto próbować, niezależnie od opinii innych. Chwyciłem więc kurtkę, założyłem buty i wybiegłem z mieszkania. 

Stacja metra znajdowała się niedaleko celu mojej podróży. Spotkałem się na niej z Molly i jej znajomą Mary. Obie miału na sobie koszulki z napisem kocham Sherlocka Holmesa i najróżniejsze naszywki przedstawiające skrzypce, broń, fajkę itd. Pierwsza z nich studiowała medycynę, chciała w przyszłości zostać patologiem, dużo się uczyła, ale znajdowała też czas na oglądanie przerażającej ilości seriali, filmów, czytanie książek. Jej największą obsesją nie okazała się mimo wszystko żadna z tych rzeczy, a Sherlock. Podobnie sprawa miała się z panną Morstan, przez jakiś czas nawet się spotykaliśmy, ale przyjaźń wychodziła nam zdecydowanie lepiej. Poznaliśmy się przez internet, na grupie zrzeszającej fanów Holmesa. Z czasem coraz bardziej się zżyliśmy, wiedziałem, że dziewczyny pomogą mi w każdych okolicznościach, polegaliśmy na sobie. Razem śledziliśmy konsultanta i wymyślaliśmy sposoby, jak jeszcze bardziej się do niego zbliżyć pozostając niezauważonymi. Teraz również wybieraliśmy się na miejsce zbrodni razem. Po krótkim przywitaniu ruszyliśmy dalej, kilka minut później dostrzegłem taśmy policyjne, radiowóz oraz wysoką postać w czarnym płaszczu. Nareszcie, czułem się podekscytowany i zdenerwowany. Wiedziałem, że musimy zaczekać, aż brunet skończy pracę, inaczej nic się nie uda.

-Chodźmy do tej kawiarni- wskazała na pobliski budynek Hooper- wyraźnie widać stamtąd ulicę, a przynajmniej nie zmarzniemy-miała rację. Zbliżała się zima, popołudnia bywały chłodne do tego poczułem pierwsze krople deszczu na twarzy.

-Tak, doskonały pomysł- Morstan pociągnęła rękaw mojej kurtki i udaliśmy się do środka. Wnętrze okazało się zachęcające, białe ściany, modernistyczne meble, dużo drewna. Przy stolikach siedziało kilkanaście osób, ale znaleźliśmy odpowiednie miejsca. Wszyscy zamówiliśmy latte, tylko z różnymi dodatkami. Nie zwracałem na to zbytecznej uwagi, bo moje myśli zajmował detektyw. 

W restauracji spędziliśmy jakieś pół godziny, gdy dostrzegłem, że Holmes żegna się z policjantami.

-Dalej John, ruszaj się!- Warknęła Mary.

-Szybciej, masz szansę- dołączyła Molly-trzymamy za ciebie kciuki.

-Tak, tak, macie rację, no to idę. Do zobaczenia-odparłem i ruszyłem do wyjścia. Z każdą chwilą denerwowałem cię coraz mocniej. Wziąłem głęboki wdech i podszedłem do chłopaka. Kiedy mnie dostrzegł, zatrzymał się i obrzucił mnie pogardliwym spojrzeniem, co wcale nie pomagało.

-Cześć- rzuciłem-jestem Joh-brunet gwałtownie mi przerwał.

-Wiem kim jesteś. Nazywasz się Watson, studiowałeś medycynę, od niedawna pracujesz w szpitalu. Masz młodszą siostrę Harry, pije. Przyszedłeś tu, bo jesteś moim fanem i chciałbyś mnie bliżej poznać. niepotrzebnie się wysilasz, nic z tego. Coś jeszcze?- W jego głosie cały czas pobrzmiewała pogarda i delikatne rozbawienie. Zamurowało mnie.

-Ja...nie...Ty...o boże- tak, tylko tyle zdołałem z siebie wydusić. Szok i niedowierzanie wzięło górę nad domniemaną elokwencją. Słyszałem o dedukcji jaką stosował konsultant, ale nie sądziłem, że wykorzysta ją przeciwko mnie.

-Cudownie, że się rozumiemy. Żegnam- odwrócił się i odszedł z godnością (którą ja właśnie utraciłem), a czarny płaszcz delikatnie uniósł się przez wiatr. Zostałem więc sam na środku chodnika, nagle poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. Ładna ciemnowłosa funkcjonariuszka patrzyła na mnie ze smutkiem.

-Świr znowu wariuje? Nie zaprzątaj sobie nim głowy, dla niego ludzie to nic, interesujący są tylko martwi. Kiedyś sam kogoś zamorduje, bo szukanie przestępców przestanie go bawić. A przy okazji, Sally Donovan- kobieta wyciągnęła dłoń, którą ucisnąłem.

-Słuchaj Sally, dzięki za troskę, ale raczej nie potrzebuję rad-odpowiedziałem dość nieuprzejmie. Zgadza się, detektyw potraktował się okropnie, ale nie chciałem pochopnie go osądzać, życie nauczyło mnie, że aby dojrzeć to, co kryje się pod maską, należy zaczekać, aż aktor zejdzie ze sceny. Zresztą, chamstwo i opryskliwość w  jego wydaniu zapierało dech w piersiach. Zdecydowałem, że czas wracać do domu i jeszcze raz wszystko przemyśleć. Czas na nową strategię i plan działania.




Zwariowani faniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz