Rozdział 3

236 16 6
                                    

Zoe spodziewała się listu z groźbami, w sumie nie wiedząc dlaczego. Ale zobaczyła coś innego. Nie, nie była to lista zadań na ten dzień. To była odpowiedź z uniwersytetu. Treść była jasna. Nie dostała się. No cóż. Jej plany na życie legły w gruzach, owszem, ale dam sobie osobiście ręke uciąć, że jutro będzie miała gotowych dziesięć wyjść.
Sen dopadł ją niespodziewanie. Po chwili była już głęboko w krainie Morfeusza.
Była sama. Leżała na zimnej podłodze. Woda z zardzewiałych i dziurawych rur kapała na jej czoło. Chciała wstać, nie mogła. Jak gdyby jakaś niematerialna siła ją zawzięcie przytrzymywała. Nie mogła krzyczeć. Nie mogła oddychać. Serce biło coraz wolniej i wolniej...
Zoe obudziła się z krzykiem, cała oblana potem.
- Zo, to tylko sen. Zły sen - mruczała pod nosem, kiedy sięgała do włącznika lampki, przy okazji tłukąc trzynaście szklanek, robiąc dziure w ścianie i wykręcając numer na pogotowie.
- Fenomenalnie. Gdzie ten cholerny włącznik? Był tu. Jeszcze jakiś czas te...- nie dokończyła. Zobaczyła stojącego przy drzwiach... kota. Czego jak czego, ale kota to się nie spodziewała.
- Kici kici kici - wystawiła do niego ręke na co on tylko prychnął. - Pchlarz. - Szepnęła. - Wychodzisz, czy zostajesz?
Biały, puszysty kocur wszedł na łóżko i zwinął się w kłębek.
Dziewczyna, kiedy spostrzegła, że lepi się od potu, poszła wziąć szybki prysznic. Sprawdziła godzine na komórce. 3:55. Do siódmej jeszcze sporo czasu. Wskoczyła na łóżko zapominając o kocie, który położył się tym razem obok jej głowy.

Irytujący dzwięk budzika rozniósł się po pomieszczeniu. Słońce przedzierało się przez zasłony w oknie.
Zoe podniosła leniwie powieki i zobaczyła kota. Jednak nie był biały. Był karmelowo-biały. Wzięła z szafki pierwsze lepsze ubrania wysypując całą resztę przy okazji. "Szykują się porządki" - pomyślała. Weszła do łazienki, tylko po to, by zaraz wyjść. Była gotowa. 7:12. Pościeliła tak bardzo wygodne o poranku łóżko...

- Ale jak to znalazłaś kota w pokoju?! Tak o budzisz się, demolujesz pokuj w poszukiwaniu elektryczności i nagle kot? To przeczy wszystkiemu. Jak on się tam dostał? Może ma wściekliznę? - Mimi wygłaszała swoje kazanie już jakiś czas, a nie zapowiadało się, by je skończyła.
Wszystkich wkoło uratował dzwonek na lekcje. Chociaż raz stał się użyteczny.
- Masz to opowiadanie, prawda? - zapytała Mimi wieszając się przyjaciółce na ramieniu.
- Owszem, mam. Dopracowane. Ale nadal nie uważam, żeby był to dobry pomysł. To nie przejdzie.
- Dziewczyny, czy ja wam przeszkadzam? - przez blondynkę nie zauważyły nauczycielki wchodzącej do klasy.
- Przepraszamy! - odpowiedziały równo.
- Umówcie się na kawe i plotki. Ja starsza pani, nie mylić ze starą, tyle co wy nie plotkuje...
W sali rozległo się pukanie do drzwi.
- Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie. - Powiedział Joe z szelmowskim uśmiechem, przez który większośc dziewczyn straciła rozum.
Ciemne włosy ułożone w "artystycznym nieładzie", czytaj "nie wiem gdzie mam grzebień", opadały mu lekko na czoło. Podkreślały jego oczy w kolorze morza. Luźna, szara koszulka lekko podkreślała jego mięśnie, a całości dopełniały czarne spodnie. Niby nic specjalnego, ale jednak robi wrażenie.
- Och, Joe! Siadaj na wolnym miejscu. - Powiedziała pani Muszyńska wzskazując na jedyne wolne miejsce. Za Zoe.
- Mogę tylko coś powiedzieć? - zapytał, na co dostał nieme pozwolenie - Czy ktoś przyniósł to opowiadanie o którym rozmawialiśmy wczoraj?
Zoe nieśmiało podniosła ręke. "No, zgłoś się ktoś! No dalej!" Błagała w myślach.
- Jak masz na imie? - wskazał na nią Joe.
- Zoe. Dla przyjaciół Zo. - "Hej, nikt nie mówi na Ciebie Zo, idiotko." Skarciła się w myślach.
- Dobrze, Zo. Mogę zobaczyć Twoją prace?
- Jasne - nakreśliła na marginesie swoje imie i nazwisko - Prosze - podałas mu kartki i spojrzała w oczy.
Widziała w nich wszystko co kocha. Niebo, morze, zachody słońca, inspiracje. Mogłaby przysiąc, że widziała ich razem, całujących się.
- Dziękuje - jego głos wytrącił ją z transu w jakim tkwiła jakiś czas. Usiadła na miejsce od razu chowając twarz w dłoniach, próbując ukryć rumieńce.
- Hej, powinnam zacząć mówic na ciebie "Zo"? - Zapytała Mimi.
- Było złe, prawda? - Odpowiedziała pytaniem.
- Megasuperultrażałośnie źle. Wcale nie lukrowo.
- Prosze, chodźmy zamienić mózgi w papke. Nie chce tego pamiętać.
- Ide z wami - wtrącił się Joe.
- Narazie, to możesz podziwiać moje śliczne plecki - skomentowała to brunetka.
- Kocham je. Widzisz ten kręgosłup? Nic tylko brać! - dopowiedziała Mimi glaskając jej plecy z namaszczeniem, ledwo powstrzymując się od głośnego śmiechu.

____________________________
Z góry przepraszam za błędy itp.

Kopciuszek, nieprawdziwa historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz