Ayo

282 36 3
                                    


   Rodzice wyszli, trzaskając drzwiami. Zacisnąłem mocno powieki i zagryzłem usta. Nie, nie będę płakać. Ruszyłem do swojego pokoju. Usiadłem na kanapie i założyłem słuchawki na uszy, po czym włączyłem najbardziej depresyjną playlistę jaką byłem w stanie ułożyć. Starałem się nie dopuścić do tego by łzy wypłynęły na moje policzki, jednak po niecałej połowie piosenki pierwsze słone krople już sunęły po mojej twarzy. Za nimi potoczyły się następne i następne. Potężny dreszcz przeszedł przez całe moje ciało. Przykryłem się kocem, a potem rozbeczałem się na dobre. Wszystkie wypowiedziane dziś w moim kierunku słowa powróciły, tłukąc się po mojej czaszce.

Może rzeczywiście podmienili mnie w szpitalu? Nie pasowałem do tej rodziny. Inne wartości, inne podejście do rzeczywistości... Podobno jestem antyrodzinny i nie da się ze mną rozmawiać. Nie umiem słuchać, ciągle pyskuję i mam gdzieś to co mówią rodzice. Mama twierdzi, że nie dam sobie rady w życiu, zarosnę brudem, będę zamiatać ulice, żeby zarobić na swoje utrzymanie. Nic nie umiem, mam dwie lewe ręce - tak z kolei uważa ojciec. Wszystko robię źle, a jak nic nie robię to też jest źle - gdzie logika się pytam!

Łzy płyną strumieniami. Nawet nie próbuję ich ścierać. To nie ma sensu.

Wiem, że to niby tylko słowa, ale one bolą najbardziej. Gdyby jeszcze którekolwiek z nich były prawdziwe, może podszedłbym do nich trochę inaczej, jednak nic z tego. Każdy z wypowiedzianych dziś pod moich adresem zarzutów był nieprawdziwy. Staram się jak mogę by być najlepszym, by mieć dobre oceny, zachowywać się tak, by nikogo nie krzywdzić i jednocześnie być sobą. Usiłuję łączyć bycie dobrym uczniem, człowiekiem, przyjacielem i synem. Chcę rozmawiać, spędzać z rodzicami czas, jednak zwykle to oni go nie mają, a kiedy już jest tak, że wygospodarują wolną chwilę, to ja mam tonę prac domowych lub ważny sprawdzian nazajutrz.

Jednak najzabawniejsze jest to, że pomimo wszystkich moich starań, zawsze jestem krytykowany. Nie pamiętam kiedy ojciec mnie pochwalił, kiedy matka przytuliła...

Wściekle otarłem łzy. Ja tu siedzę i użalam się nad sobą, a wielu ludzi na świecie ma gorzej ode mnie. Żyją w strachu o własne życie, nie mają co jeść, mieszkają pod mostem niepewni jutra, a ja siedzę w ciepłym domu i beczę, bo przestaję wierzyć w siebie. Lecz jak mam w siebie wierzyć, skoro nikt nie wierzy we mnie?

Ludzie dziwią się, że wybuchają zamieszki, a co tu się dziwić, skoro nawet w rodzinie nie można dojść do porozumienia i wszystko załatwia się krzykiem. Świat jest piękny, to ludzie go niszczą.

- Taeminie? - przez dźwięki melancholijnych tonów piosenki przebił się głos Jonghyuna.

Naciągnąłem koc na głowę. Akurat on był ostatnią osobą, którą chciałem teraz widzieć. Jong nie znosi kiedy płaczę lub kiedy jestem smutny. Zawsze wtedy pociesza mnie i dzieli mój smutek razem ze mną. Nie chciałem mu psuć humoru. Zbyt dużo już wycierpiał. Nie chciałem by był smutny.

Poczułem jak materac obok mnie się ugina i czyjeś ramiona przyciągają mnie do siebie.

- Co się stało? - spytał z troską.

- Nic, Nieważne - wychrypiałem, pociągając nosem.

- Nie chcesz mówić to nie musisz, ale będzie ci lżej kiedy podzielisz swoje smutki między nas dwóch - stwierdził, dalej tuląc mnie do siebie.

- Nie chcę - przyznałem.

Jonghyun właśnie taki był - nie naciskał, po prostu znajdował się obok. To całkowicie mi wystarczało - sama jego obecność. Wyplotłem ręce spod koca i objąłem go w pasie, bardziej się w niego wtulając. Tak bardzo cieszyłem się, że go mam. Pojedyncze łzy wypłynęły spod moich zamkniętych powiek. Jonghyun starł jedną z nich kciukiem, drugą wchłonęła jego koszulka. Muszę przestać się mazać. Dla niego.

Zamrugałem parokrotnie, wyostrzając obraz. Mój wzrok padł na jonghyunową rękę spoczywającą na jego udzie tuż obok mnie. Blizny po cięciu na nadgarstku. Pozostałości po dawnych pseudoprzyjaciołach.Może mi się wydawało, ale były jakoś mniej widoczne. Mniejsze.

- Jong... Twoje blizny - powiedziałem cicho, chcąc zmienić temat lub w ogóle jakiś podjąć.

- Hm? - ściągnął podbródek z mojej głowy i spojrzał w tamtym kierunku. - Co z nimi?

- Są jakby mniejsze - odparłem, wciąż słabym głosem świadczącym, że niedawno płakałem.

- Widocznie czarne mydło działa - stwierdził, na powrót kładąc brodę na moich włosach.

- Czarne? Nigdy o takim nie słyszałem - powiedziałem.

- Z czarnej oliwki. Mama kupiła mi je, bo podobno pomaga na przebarwienia i blizny - wyjaśnił.

- Szkoda, że nie mogę się najeść tego mydła. Może by pomogło na poranione serce - zaśmiałem się gorzko.

- Na poranione serduszko są plasterki o jakże uroczej nazwie przyjaciele - stwierdził prosto.

W tym momencie miałem ochotę ponownie się rozpłakać. On, Kim Jonghyun dla którego słowo "przyjaźń" i "przyjaciel" nie miało żadnego znaczenia, nie istniało jeszcze na początku naszej znajomości, mówił mi teraz o przyjaciołach. Traktował mnie jako swojego przyjaciela.

- Miło mi to słyszeć właśnie od ciebie - mocniej przytuliłem się do niego.

- Dlaczego? - zapytał.

- Bo znam twoje podejście do przyjaźni - odpowiedziałem.

- Zmieniło się. Bo jesteś moim plasterkiem - oznajmił.

- Czarnym w tęczowe gwiazdeczki - spojrzałem na niego.

- Całkiem ładny ten plasterek - uśmiechnął się z czułością.

Ponownie opuściłem głowę i ułożyłem ją na jego klatce piersiowej.

- A czy ja jestem twoim plasterkiem? Choćby maleńkim? - spytał.

- Jesteś - powiedziałem cicho. - Nawet nie takim maleńkim. Musisz być dużym plasterkiem skoro sklejasz kilkanaście pęknięć - przymknąłem oczy i przesunąłem policzkiem po materiale jego koszulki.

- Bardzo się rozrosłem - rzekł półgłosem. - Bardzo mnie to cieszy - zmienił nieco swoją pozycję i oparł się o wezgłówek kanapy, znajdując się tym samym w pozycji półleżącej, jednocześnie pociągając mnie za sobą.

- Może się prześpij - zaproponował.

Byłem zmęczony i nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy, póki nie zamknąłem oczu, przytulony do Jonghyuna, który robił za moją poduszkę. Tylko kiwnąłem głową. Jong musiał sięgnąć po telefon i zmienić playlistę na naszą ulubioną, po czym wyciągnął jedną ze słuchawek z mojego ucha, zapewne by słuchać muzyki razem ze mną.

Radosne Ayo rozbrzmiało w odtwarzaczu, a ja zasnąłem z uśmiechem na ustach, szczęśliwy, że mam takiego przyjaciela jak Jonghyun.


Ayo (Jongtae oneshot)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz