Prolog

369 22 6
                                    

Noc. Tępo wpatruję się w przestrzeń, siedząc na zimnym parapecie. Pierwszy raz w swoje urodziny widzę białe płatki za oknem. Spadają tak powoli. Oddają mój obecny nastrój. Jestem zrelaksowany. Ten widok mnie uspokaja.

Sam nie wiem, kiedy zdążyłem wsadzić sobie papierosa do ust. Z kieszeni bluzy wyciągnąłem zapalniczkę. Nie byle jaką. Jest to jedna z dwóch pamiątek, jakie zostały po moim ojcu. Drugą natomiast jest zamiłowanie do muzyki. Wszczepiał ją we mnie od dziecka. Zarażał. Jestem mu za to wdzięczny. Cholernie za nim tęsknię.
Przyłożyłem ogień do skondensowanej śmierci w ustach. Głębko się zaciągnąłem. W końcu rozkoszuję się pierwszym dniem swojej dorosłości.

Z fajkami nie rozstaję się od dwóch lat. Tłumaczyłem sobie, że paląc, szybciej zdechnę i będę mógł spotkać się z tatą. Robiłem mnóstwo rzeczy, o których normalny szesnastolatek nie powinien nawet myśleć. Zaczynając na papierosach, a kończąc na codziennym budzieniu się z innym facetem w łóżku. Tak, z facetem. Nie pociągają mnie kobiety. Czułem to od dawna. Moją teorię potwierdził dzień, w którym znajoma próbowała zaciągnąć mnie do łóżka na szkolnej wycieczce. Oczywiście, nie zgodziłem się. A gdy powiedziałem jej, że jestem gejem, zaczęła mnie przepraszać i błagać, żebym zapomniał o tym, co widziałem. Półnaga laska... Też mi atrakcja. Patrząc na moje otoczenie, wydaje mi się, że nie jestem do końca normalny. Chyba nigdy nie byłem.

Wtedy... To był dla mnie ciężki okres. Okazało się, że ojciec ma raka. Pare miesięcy później postanowił udać się na drugą stronę, przez co matka zaczęła pić. Natomiast ja w tym czasie stopniowo próbowałem życia. W nie do końca właściwy sposób.

A teraz? Jest mi wszystko jedno. Pogodziłem się z tym, że muszę mieszkać sam, że ojca nie ma, że matka zamiast mnie wybrała życie z innym facetem. Zostałem sam.
To nie tak, że mi to przeszkadza. Od zawsze byłem typem samotnika. W dzień chodzę tylko do szkoły. Po powrocie do domu siadam na łóżku, biorę gitarę i gram. Ten stan, gdy mogę zamknąć oczy i w stu procentach oddawać się temu, bez czego nie wyobrażam sobie życia. Niesamowite.

Zgasiłem papierosa o dno szklanej popielniczki, zszedłem z parapetu i wygodnie rozłożyłem się na swoim dwuosobowym łóżku. Sięgnąłem jeszcze ręką do szafki nocnej, by wziąć z niej pilot do wieży i włączyłem piosenkę, która bardzo przypomina mi tatę. Wsłuchując się w pierwsze dźwięki You Know You're Right, znów zatapiam się w myślach.

Od dzisiaj jestem prawnie dorosły. Spełnię marzenie. Nareszcie przekroczę próg miejsca, o którym marzę od dawna. Obiecałem tacie, że zrobię to w dniu swoich osiemnastych urodzin. Tak jak on, gdy był młody. Owszem, kręci się tam sporo młodszych ode mnie nastolatków. Ale obietnica to obietnica. Tak długo na to czekałem...

Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Leniwie podniosłem się z miejsca i poszedłem w ich kierunku. Po drodze potknąłem się o porozrzucane po całym domu ubrania, ale całkowicie to zlałem. Kto, do cholery, nie daje mi spokoju po północy? Zadałem sobie to pytanie, gdy nagle wpadłem w jedną z szafek przy wejściu. To mnie nauczy, by włączać światło...

Czując napływającą złość, podszedłem do wizjera. Dziwne. Nikogo nie ma, co jeszcze bardziej mnie zirytowało. Żarty z dzwonienem do drzwi stały się niemodne już ładnych pare lat temu. Mimo tego jestem ciekawy. Przekręciłem więc zamek, chwyciłem klamkę i otworzyłem drzwi. Rozejrzałem się dookoła. Pusto. Już chciałem zamykać drzwi, gdy nagle usłyszałem cichutkie miauczenie. Nieco zdezorientowany spojrzałem w dół. Małe, puchate zwierzątko wpatrywało się we mnie zielonymi oczkami. Wspominałem, że uwielbiam koty?

- Co tu robisz, maluchu? Sam na pewno nie zadzwoniłeś. Kto cię tu zostawił, co? - powiedziałem do niego tak, jakbym wiedział, że mi odpowie. Wziąłem do rąk pudełko, w którym leżał i odstawiłem na podłodze w mieszkaniu. Czując chłód dochodzący zza drzwi, od razu je zamknąłem. Uklęknąłem przy pudełku i wyjąłem kociaka ze środka.

- Ale ty jesteś młodziutki... i pewnie głodny, prawda? - nadal trzymając go na rękach, udałem się w stronę kuchni, by zobaczyć, czy mam jakieś mleko. Takiego malucha to mógłbym nawet karmić butelką. Po chwili znalazłem to, czego szukałem. Nalałem trochę do płaskiej miseczki i odłożyłem ją na kuchennej wyspie. Tuż obok odstawiłem mojego gościa i bacznie obserwowałem, jak jego posiłek znika.

Może to głupie, ale zastanawiam się, dlaczego akurat w moje urodziny. Dlaczego ktoś pod drzwiami zostawił mi kota? Nie wiem. Za to jednego jestem pewien... Mały zostaje ze mną. Przynajmniej nie będę sam...

Dzień dobry wieczór.
Zostałam wręcz zmuszona do udostępnienia tego... czegoś, więc jestem. Na wstępie chciałabym z całego serduszka podziękować dwóm osobom, bez których nie odważyłabym się niczego tutaj opublikować.
Jest to pierwsza taka moja praca, która ujrzała światło dzienne, więc proszę o wyrozumiałość...
Nie bijcie! :c

Soaked in bleachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz