Budzę się wcześnie rano. Nie wykonując zbyt gwałtownych ruchów, rzuciłem okiem na zegarek elektroniczny stojący na biurku. Wskazywał 5:27. Zdecydowanie za wcześnie. Nawet nie pamiętam, kiedy zasnąłem. Ból w okolicach kręgosłupa zasygnalizował mi, że spałem w złej pozycji, dlatego wreszcie podniosłem się do siadu i spróbowałem rozmasować obolałe miejsce. W międzyczasie obserwowałem mojego malucha, który bawił się jedną z leżących na podłodze koszulek. Chyba powinienem w końcu posprzątać w tym domu... I w swoim życiu.
Chwilę jeszcze przyglądałem się małej, czarnej kuleczce, po czym wstałem na równe nogi. Podszedłem do lustra przy rozsuwanej szafie i zacząłem ogarniać nieład, jaki prezentował się teraz na mojej głowie. Jako tako lubiłem swoje włosy, jednak ich wielkim minusem było to, że musiałem je długo układać, by w tłumie ludzi za bardzo nie zwracać na siebie uwagi.
Wizualnie od dwóch lat się nie zmieniłem. Wszystko jest prawie takie samo oprócz mojego wewnętrznego "ja". Jestem teraz dojrzalszy, odpowiedzialniejszy i starszy, jednocześnie będąc coraz bliżej śmierci. Więc po co w ogóle żyję, skoro i tak kiedyś umrę? Może to tylko próba wytrzymałości? Może każdy człowiek dostaje wymierzoną ilość cierpienia? Jedni znoszą to lepiej, drudzy gorzej, a trzeci popełniają samobójstwo. Jesteśmy królikami doświadczalnymi w czyichś rękach. Manipulują nami, by po śmierci zadać pytanie "jak było w niebie?".
Nadal stojąc przed lustrem, potrząsnąłem lekko głową i odrzuciłem od siebie przykre myśli. Z szafy wyjąłem potrzebne rzeczy i udałem się do łazienki, by wziąć długi prysznic.
W drodze do łazienki nuciłem jedną z moich ulubionych piosenek. Co z tego, że jestem fatalnym wokalistą? Kto by się przejmował moimi jękami o szóstej rano? No tak... Sąsiadka z góry. Ta kobieta robi mi jazdy i grozi policją, gdy tylko zaczynam głośniej grać.
Kiedyś nawet wezwała mi do domu egzorcystę, bo pewnego wieczoru byłem troszeczkę zdenerwowany. Stwierdziła wtedy, że w jej klatce mieszka opętany satanista i koniecznie trzeba go naprostować. Czy ludziom tak ciężko zrozumieć, że gdy gram, daję upust swoim negatywnym emocjom? Kiedyś sięgałem po żyletkę. Świadomie zadawałem sobie ból, którym chciałem uciszyć psychikę. Niestety było już za późno, gdy zorientowałem się, że nie tędy droga. Ale obok miałem gitarę. I teraz to ona pomaga mi wyrzucić z siebie całe zło.
Jako typowy introwertyk powinienem chyba mieszkać na odludziu, gdzie będę miał spokój od natrętnych starszych pań i całej miejskiej cywilizacji.
Wszedłem do pomieszczenia i zamknąłem za sobą drzwi na klucz. Na wszelki wypadek. Owszem, mieszkam sam, dlatego równie dobrze mógłbym chodzić po domu w stroju Adama. Prawdopodobnie wyszedłbym wtedy na pieprzonego ekshibicjonistę, więc wolę przynajmniej zachowywać się jak zdrowy umysłowo osiemnastolatek.
...
Po długim prysznicu szybko się ubrałem i rzuciłem okiem na swoje odbicie w lustrze. Chwilę przyglądałem się średniego wzrostu postaci o kruczoczarnych włosach, po czym wyszedłem z parującego pomieszczenia. Pod drzwiami zastałem mojego malucha. Cichutko pomrukiwał, co z pewnością oznacza, że jest głodny. Muszę zrobić małe zakupy. Jest pare minut przed siódmą, więc sklep jest już otwarty. Skierowałem się w stronę drzwi wejściowych. Na dworze z pewnością jest zimno, dlatego ściągnąłem z wieszaka ciepłą kurtkę. Włożyłem do niej telefon, portfel i ubrałem się. Założyłem jeszcze czarne, poniszczone trampki i opuściłem mieszkanie. Na klatce minąłem się z sąsiadką. Świetnie, jeszcze jej brakowało...
- Dzień dobry - uśmiechnąłem się sztucznie do, na oko, sześćdziesięcioletniej kobiety. Była ubrana w ciepły płaszcz i wysokie buty. W duszy dziękowałem sobie, że ubrałem cieplejsze rzeczy. Nie mam pieniędzy na leki, więc wolę nie chorować.
- Nie wiem czy taki dobry, dziecko - odpowiedziała, obrzucając mnie pełnym nienawiści spojrzeniem. Ja próbuję być miły, a ona co? Nie tylko starszym należy się szacunek...
- Będzie mi pani prawić kazania czy tym razem się obejdzie? - znów z tym samym uśmiechem zadałem kobiecie pytanie. Tym wyprowadziłem ją z równowagi, co sprawiło mi ogromną satysfakcję.
- Uważaj na słowa, Kuro.
- Oh, przepraszam. Powiedziałem coś niestosownego? - skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej i jeszcze szerzej się uśmiechnąłem. Czasem uwielbiam być arogancki. A ta kobieta tak mnie irytuje, że nie potrafię się powstrzymać.
- Wiesz co? Dawno nie widziałam twojej puszczalskiej mamusi, słońce. Czyżby już o tobie zapomniała? - dokładnie wiedziała, czym mnie zniszczyć i to bezczelnie wykorzystała. Coraz bardziej zaczęło się we mnie gotować, jednak zamiast wybuchu agresji, po moim policzku spłynęła łza. Jedna, druga, trzecia... W końcu uciekłem. Wygrała. Spokojnie, Kuro, tylko spokojnie...
Dlaczego zawsze w takich momentach zachowuję się jak dzieciak? Chyba nie potrafię inaczej. Na samo wspomnienie o moich rodzicach mięknę. Jestem pieprzonym tchórzem...
Szybko otarłem łzy z twarzy i wyszedłem na świeże powietrze. Jest naprawdę zimno. Jak do tej pory to chyba najzimniejszy dzień stycznia. Z kurtki wyjąłem telefon, słuchawki i włączyłem muzykę. Ręce z powrotem włożyłem do kieszeni, gdyż nie wziąłem ze sobą rękawiczek. Do sklepu mam niedaleko, jednak wybrałem najdłuższą drogę, by móc ochłonąć i chwilę pomyśleć.
Dobry wieczór c:
Chciałabym Wam bardzo podziękować za pierwsze wyświetlenia, gwiazdki i komentarze. To bardzo miłe, więc z całego serduszka dziękuję!
Z następnym rozdziałem postaram się przyjść do Was troszkę szybciej!
Nie zajmując Wam więcej czasu...
Do nastęnego!
CZYTASZ
Soaked in bleach
Randomniewnosząca do życia niczego historia oparta na fundamentach osobistych pragnień