*Louis pov*
Zastanawiałeś się kiedyś co ci wszyscy ludzie, których mijasz myślą? Co właśnie teraz dzieje się w ich głowach? Każdy człowiek dokądś zmierza. Ma w życiu wyznaczone miliony, jak nie miliardy miejsc do których chce lub musi dojść. Stawiamy sobie wiele celów w życiu, jednak każdy z nas ma gdzieś głęboko w sobie ukryty ten jeden, jedyny, najważniejszy dla niego cel. Nikomu o nim nie mówimy, bo to nasz tajemnica. Trzymamy ją w ukryciu i próbujemy osiągnąć z całych sił. A ja kiedy mijam tych wszystkich ludzi lubię się zastanowić jakie cele postawili sobie w życiu. Może, a raczej na pewno nigdy mi się to nie udaje, ale mam z tego trochę zabawy. Im więcej ludzi na ulicy, tym więcej celów do których zmierzamy. Dlatego lubię Nowy York. Zgiełk tego pięknego miasta. Te tłumy na ulicach, miony samochodów, firm, budynków. Wszyscy mówią, że potrzeba ciszy, aby móc skupić się i pomyśleć o najważniejszych dla nas rzeczach. Ale może potrzeba jedynie wielkiej siły woli i chęci, która ten spokój da, nawet w największej metropolii na świecie. Cóż, nie jestem z Nowego Yorku. Jestem z Londynu. Tam mam całą moją rodzinę. W tym niesamowitym amerykańskim mieście tylko studiuję.Podtrzymuje tradycję rodzinną, która utrzymuje się od pokoleń. Cóż, można tak powiedzieć. Zostałem adoptowany w wieku sześciu miesięcy. Od razu jednak zostałem uznany za pierworodnego syna Maury i Bobby'ego. Mój brat Niall - mały brunet, który przez całe życie mógłby tylko jeść - jest od mnie młodszy o 11 lat. Kiedy wracam do domu uwielbiam się z nim droczyć. Taki 8-latek ma czasami słabe nerwy i nieraz nieźle można się z niego pośmiać. Pomimo tego, iż zostałem adoptowany moje nazwisko to Horan-Tomlinson. Nie wiem czemu, ale mama nie chce mi niczego wytłumaczyć. Zawsze szybko kończy rozmowę. Mi to jednak nie przeszkadza za bardzo. Zawsze podobało mi się moje nazwisko. W mojej rodzinie zasady panują jednak staroświeckie. Ojciec dalej uważa, że żonę wybiera on. Ja tak naprawdę nie mam nic do powiedzenia. Właśnie, o wilku mowa. - Cześć tato! Chyba wieki się nie słyszeliśmy!
- Rozmawiałeś ze mną zaledwie dwa dni temu Louis - odpowiedział ze śmiechem.- Tak, wiem. Co u was? - też się zaśmiałem.
- Wszystko dobrze. Dzwonie, żeby zapytać się kiedy wracasz do domu.
- Po co mam na razie wracać. W tym miesiącu nie szykują się przecież żadne święta,
Oczywiście tylko udawałem. Rocznica ślubu moich rodziców i urodziny taty przypadają na jeden dzień. Zawsze powtarza, że ślub z mamą to najlepszy prezent jaki mógł dostać od swojego ojca.
-Matka już za tobą tęskni. Poza tym muszę porozmawiać z tobą o firmie i ... innych sprawach. - wiadomo, że mi nie przypomni.
- Dobrze. Muszę kończyć. Napiszę ci wiadomość, o której mam samolot jeśli uda mi się kupić jutro bilety. Papa.
Jasne, że bilety były już kupione. Teraz właśnie wybieram prezent na rocznicę i gotowe. Wracamy do domku.
*Harry's pov*
10:38. Co ja o tej porze robię na nogach? Aaaa. No tak. Moja głupia siostra się zaręczyła i ma przyjechać jej przyszły mąż. Luke czy Louis. Boże, dopomóż mi, bo kiedyś ją zabiję.
- Gemma! Wychodź z tej cholernej łazienki! Teraz! Siedzisz tam już trzy godziny! - krzyczę waląc pięściami w ścianę
- Muszę wyglądać perfekcyjne Hazzuś! Więc proszę cię grzecznie, żebyś się odpieprzył - odpowiedziała głosem trochę przytłumionym przez działającą w łazience suszarkę.
- Ile razy mam ci mówić, że nie jestem żaden Hazzuś!
- Dobrze, Haroldziku! Przepraszam.Już miałem odpowiedzieć tej starej wiedźmie kiedy z dołu usłyszałem krzyk mamy. Szybko zbiegłem po schodach i wbiegłem do kuchni o mały włos nie wywracając się na zakręcie. Byłem pewien, że mama potrzebuje pomocy, ale ona stała spokojnie na środku kuchni z rękami opartymi na biodrach.
- Dzisiaj przyjeżdża narzeczony Gemmy. Mam nadzieję, że nie zrobisz nam obciachu przed naszą nową rodziną.
- Za kogo mnie masz mamo? - zapytałem lekko oburzony.
- Ja po prostu dobrze cię znam Hazz - mówiąc to podeszła do mnie cmokając w policzek - Wychodzę na zakupy. Maura dała mi dzisiaj wolne, więc wszystko przygotuje. Zanim wyjdziesz do cukierni posprzątaj, żeby wstydu nie było.
- Tak jest - zasalutowałem i podszedłem do lodówki otwierając ją. Pustka. To wszystko co znalazłem w lodówce.
- A i Harry - powiedziała wchodząc do kuchni w jednym bucie - Mój przyszły zięć przyjedzie do naszej cukierni pod koniec twojej zmiany. Przywieziesz go do domu. Przy okazji może się poznacie.
- Nie może przyjechać od razu tutaj?
-Nie! Gemma musi opiekować się ojcem, bo wiesz w jakim jest stanie. Nie da rady przy okazji zabawiać i jego.
- Ale powiedz mi chociaż jak ma na imię! - krzyknąłem.
- Liam - odpowiedziała, a zaraz po tym po domu rozniósł się trzask drzwi.
Cóż. Z pusta lodówką o śniadaniu nie było mowy. Trudno zjem w cukierni, ale najpierw.
- Gemma wychodź, albo wywarze te drzwi!
------------------------------------------
Witam! To moje pierwsze tego typu opowiadanie więc proszę o wyrozumiałość. Komentujcie czy wam się podoba ;)
YOU ARE READING
Dobry wybór - Larry
FanfictionMoja pierwsza i jedyna miłość warta była takiego wyboru.