1

13 1 0
                                        

„Człowiek to taka istota, która dopiero wtedy poważnie weźmie się do czegoś, gdy wie, że jutro przyjdzie mu umrzeć."

-Mikołaj Gogol

Słońce świeciło i dawało ciepło w ten chłodny zimowy dzień. Śnieg lekko topniał i nie zostawiał po sobie nic prócz kałuż. Annabell wyszła z domu wcześniej, lekko podenerwowana. List, sprytnie schowany w plecaku, do Aarona, jej obiektu westchnień, ważył dla niej pół tony. Żegnając rodziców i młodsze rodzeństwo wyszła na ulicę. Całe szczęście, że jej blok nie jest usytuowany bliżej centrum miasta – myślała. Ubrana na cebulkę, poprawiła czapkę, która schodziła jej na grzywkę. Łapiąc się za boki z zimna przemaszerowała pół ulicy tylko by na jej końcu spotkać Ade. A dokładniej Adenine. Dziewczyna stała w zimnie opierając się o bliską latarnię.

-No, nareszcie jesteś. Już się zaczynałam martwić, żeś się zgubiła – zaśmiała się, i odeszła od latarni. Ann spojrzała na Ade. Była taka piękna. Miała cudne długie blond włosy i ciemne zielone oczy, które z daleka wyglądały czasem na brązowe. Ubrana modnie, jak zwykle, podeszła do kruczowłosej, a następnie zaczęła iść w kierunku liceum, które nie było wcale tak blisko.

-Ach, Ade – niska dziewczyna musiała podbiec do przyjaciółki by za nią nadążyć – Tak bardzo śpieszy ci się do szkoły?

-Dokładnie tak. Na nic nie czekam tak bardzo jak na kartkówkę z chemii – zaśmiała się, a jej głos jakby oczarował jej towarzyszkę. Po czym dodała – Naprawdę szkoda, że nie jesteś ze mną w klasie. Mogłabyś mi podpowiadać.

-Gdybym tylko rozumiała tą twoją chemię – burknęła.

-Ja ci zazdroszczę. Na razie przerabiacie łatwy materiał. Zobaczysz, kiedy będziesz w tej klasie co ja!

Ann i Ade nie chodziły razem do klasy, czego bardzo żałowały. Ade była niestety starsza o rok, a nie śpieszyło jej się zbytnio by nie zdać klasy. Blond włosa uczyła się wprost znakomicie, była całkiem popularna. No... prawie. Chodzą plotki, że gdyby nie jej paskudny charakter dziewczyna miałaby o wiele więcej przyjaciół i lepszą opinię publiczną. Gdy przechadzała się po szkole, co piąte wypowiedziane słowo, które usłyszała, było na jej temat. Ann jej nie zazdrościła. Była w zupełnie innej sytuacji, gdzie większość szkoły nawet nie wiedziało o jej istnieniu. Ale jej to nie przeszkadzało. Dwie wprost przeciwne dusze stały się bliskimi istotami. Gdy Ann raz wypadła książka dość mało znanej autorki, okazało się, że Ade stojąca naprzeciwko niej, jest wielką fanką autorki. Oczywiście Ann nie okazywała zbyt wielkiej sympatii do nowo poznanej osoby, a Ade, która zwykle była wkurzona, miała akurat świetny nastrój. Tak oto przypadkowe zdarzenie zapoczątkowało piękną przyjaźń. Agresja w Ade była uspokajana przez Ann, a Ann uczyła się od Adenine otwartości.

Gaworząc jak zwykle w drodze do szkoły, czarnowłosa nagle zauważyła.

-Ach! Ade nasz tramwaj ucieka! - to był fakt. Blondynka szybkim ruchem głowy spojrzała na nadjeżdżający tramwaj i postanowiła szybko działać. Chwyciła przyjaciółkę za rękaw i pociągnęła za sobą.

-N-nie zdążymy! - usiłowała wykrzyczeć, ale jej głos był zbyt cichy i stłumiony przez wiatr, mimo tego zielonooka usłyszała wszystko dokładnie.

-Następny tramwaj jest za 20 minut, musimy nim jechać!

-M-mówiłam, żebyś sprawdziła wczoraj rozkład jazdy! - nadal jąkając się powiedziała. Adenine, nie zrobiła nic więcej, jak pociągnięcie jej jeszcze mocniej. Annabell prawie jej nie doganiała, ale Ade miała dobry refleks i w ostatniej chwili wepchnęła ją do tramwaju, który lada moment miał odjechać. Drzwi zamknęły się, i obydwie nareszcie mogły odsapnąć.

-Nieźle – ich wypoczynek przerwał Brandon, chłopak z klasy Ade, który stał pod drzwiami. Miał brunatne włosy i ciemne oczy. Nie miał zbyt dobrej reputacji w szkole, a do tego nie cieszył się większą sympatią wśród innych. Zawsze sprawiał problemy, nawet po tym, jak rodzice zapisali go na jakąś szkołę letnią dla kłopotliwej młodzieży. Na twarzy miał wstrętny uśmieszek.

-Daj sobie spokój, co? - odwarknęła wkurzona Ade. Widocznie nie przepadała za młodzieńcem. Annabell przypomniała sobie jak niedawno Ade wparowała do jej pokoju krzycząc o tym jak nie cierpi tego Brandona. Podobno wylał na nią wiadro zimnej wody i pociągnął koszulę w ten sposób, że pierwsze guziki rozerwały się. Mówiła, że nigdy nie najadła się tyle wstydu. Marudziła też na to, że jego kara była zbyt łagodna i, że tak tego nie zostawi.

Brunet gwizdnął:

-Oj, coś zły humorek dziś mamy, co, mała? - Ade przygryzła wargę z gniewu.

-S-spokojnie... - wykrztusiła Ann cicho, że nikt niczego nie usłyszał. Ade obróciła się na pięcie i spojrzała Brandonowi w oczy.

-Odczep się. – powiedziała surowym tonem. Annabell wiedziała, że jeżeli będzie się to ciągnąć tak dalej, to jej znajoma straci swój spokój. Delikatnie dotknęła jej ramienia, a ta obracając się usłyszała cieniutki głosik.

-Spokojnie Ade. To nic takiego, zaraz i tak będziemy w szkole. - miała rację. Zostało jedynie jakieś 5 minut. Dziewczyna obróciła się całkowicie i zaczęła mówić o swojej ostatniej przeczytanej książce. Chłopak zaś po paru zignorowanych zaczepkach, nałożył słuchawki trochę speszony.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na razie akcja rozwija się dość powoli, bo chcę, żebyście najpierw zaznajomili się z bohaterami. Mam nadzieję, że za bardzo nie przeciągam tego wszystkiego. Jeżeli będzie to konieczne, mogę zrobić małe podsumowanie bohaterów, i ten kto będzie chciał czytać pierwsze wolne rozdziały, będzie miał taką opcję, a ci przepadający za dynamiką i akcją, będą mogli od razu przejść do sedna wydarzeń. Ale nie jestem jeszcze pewna.






You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 11, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Love letter (Write me back)Where stories live. Discover now