Biegła środkiem ulicy. Śnieg skrzypiał pod butami wypełniając pustkę wokół niej. Musiała biec ostrożnie żeby nie uszkodzić słoików, które znajdują się w jej plecaku. Był środek nocy i mało było widać, a ona musiała biec, biec i biec. W duszy modliła się żeby jej nie złapali. Za plecami zapaliły się światełka latarek, a przestrzeń wokół, oprócz skrzypienia butów, zaczęły dopełniać ujadania psów. Bardzo się wystraszyła. Prześladowcy nie mogli jej tak szybko dogonić, ale psy już tak. Skręciła w lewo i wbiegła do wieżowca. Ledwo udało się jej wejść na czwarte piętro. Schody były pokryte lodem co utrudniało szybkie poruszanie się w górę. Schowała się w jednym z mieszkań. Przesiedziała w nim do rana. W tym czasie odpowiednio zabunkrowała się w mieszkaniu. Zza drzwi było słychać czasami rozmowy i skrzypienie śniegu, który dostał się na klatkę przez rozbite okna. Bandyci jej szukali. Nie pozwolą żeby ktokolwiek im uciekł, a tym bardziej jeżeli dana osoba ma jakieś przydatne rzeczy. Rano ostrożnie wyszła z swojej kryjówki. Zeszła ostrożnie na dół. Wyjścia pilnował bandyta. Postanowiła wykorzystać fakt iż przeciwnik był odwrócony tyłem i zaatakowała. Skoczyła mu na plecy i zatkała usta by nie zaczął przypadkiem krzyczeć. Nie chciała zwrócić na siebie uwagi. Następnie poderznęła gardło wcześniej wyciągniętym nożem. Bandyta upadł w śnieg barwiąc go na różowo. Wyszła z klatki ostrożnie rozglądając się na boki. Nikogo nie widziała. Szybkim krokiem udała się przed siebie.
Rano było cieplej niż wczoraj. Termometr pokazywał tylko -17 stopni Celsjusza. Słońce wszyło zza chmur. Dotarcie do jej domu zajęło około godziny. Jedenastopiętrowy wieżowiec zasypany do trzeciego piętra śniegiem. Musiała zmrużyć oczy bo biel biła ją pomimo przyciemnianych gogli. Obeszła budynek dookoła. Z drugiej strony był zasypany do drugiego piętra. Weszła przez jeden z balkonów do bloku. W mieszkaniu było ciemno, a na ziemi znajdowała się paro centymetrowa warstwa śniegu. Wyszła z mieszkania na klatkę. Tam było już ciemniej. Zejście na dół było zawalone śniegiem i lodem. Podeszła do szybu windy i delikatnie otworzyła drzwi do kabiny. Po wejściu do środka zamknęła je za sobą. O lewą ścianę opierała się drabina, a u góry był otwór. Wdrapała się na dach kabiny. Dalej do góry znowu znajdowała się drabina. I znowu trzeba było wchodzić wyżej. Zatrzymała się na ósmym piętrze. Rozsuwane drzwi były otwarte. Znowu znalazła się na klatce. Na betonowej posadzce znajdował się lód. Ostrożnie podeszła do jednego z mieszkań i otworzyła je. Ze środka uderzyło gorąco. Weszła i zamknęła za sobą drzwi. Zdjęła buty, kurtkę i szalik. Następnie zdjęła grubą, wełnianą czapkę uwalniając tym samym, nie myte od dawna, rude włosy.
-Wróciłam! - wykrzyczała kobieta.
-To dobrze. - usłyszała w odpowiedzi.
CZYTASZ
Jak nie my, nie lód. To kto?
Science FictionTemperatura na całym świecie drastycznie spadła. Cała planeta pokryła się lodem i śniegiem. Globalne oziębienie spowodowało upadek cywilizacji. Komunikacja umilkła. Prąd, ciepła woda i inne tego typu rzeczy przeszły do historii i stały się bardzo rz...